Laboratorium człowieczeństwa
„Hamlet" – reż. Magda Szpecht – Teatr im. H.Ch. Andersena w LublinieA gdyby tak nauczyć robota bycia człowiekiem? Jak wytłumaczyć sztucznej inteligencji, zaprogramowanej zero-jedynkowo, na czym polega człowieczeństwo? Brytyjscy naukowcy podjęli taką próbę, co stało się inspiracją do powstania nowego spektaklu Magdy Szpecht w Teatrze im. Andersena.
Z Sali Kameralnej zniknęły wszystkie krzesła. Po niemal pustej, jasno oświetlonej przestrzeni chodzi dziewięcioro aktorów w zwykłych codziennych ubraniach, bez mocnego scenicznego makijażu. Widzowie mogą usiąść, gdzie chcą – pod ścianą, na środku sali, na jednym z kilku położonych na podłodze podestów. W trakcie spektaklu będą mogli się przemieszczać, by zmienić perspektywę i zyskać inny ogląd rozwijającej się sytuacji. W ten sposób teatr skłania do uczestnictwa. Aktorzy niejednokrotnie zapraszają widzów do zaangażowania się w przedstawienie, czy to kierując do nich pytania podczas „wykładu" o rodzajach płci, czy prosząc na pogrzeb Ofelii.
W pierwszej części spektaklu aktorzy-naukowcy przedstawiają stan badań nad uczłowieczeniem sztucznej inteligencji. Android Homer16 (Mirella Rogoza-Biel) najpierw uczy się wykonywać polecenia, a następnie czytać, by móc zapoznać się z tekstem „Hamleta". Założenie jest bowiem takie, że pomoże mu to zrozumieć, jak być człowiekiem. Okazuje się, że AI ma trudności z pojęciem sensu dramatu. Dla ściśle logicznej i racjonalnej istoty nie do ogarnięcia jest metaforyczna warstwa tekstu. W drugiej części zatem roboty odgrywają sztukę, próbując zgłębić jej znaczenie.
Twórcy „Hamleta" wchodzą w dialog z XVI-wiecznym teatrem elżbietańskim, w którym grali tylko mężczyźni, proponując odwrócenie: i tak w role męskie wcielają się aktorki, a w kobiece – aktorzy. Taki zabieg zdaje się również być komentarzem do znanych nam współczesnych problemów z definicją płci. Na scenie uwypukla uniwersalność przeżyć bohaterów, pokazując, że nie są one w żaden sposób zależne od płci biologicznej – takie same rozterki szarpią Hamletem zarówno w „wersji" żeńskiej, jak i męskiej. Podobnie pozostałe postacie: Poloniusz (Mirella Rogoza-Biel) przecież poucza wyjeżdżającego Laertesa (Katarzyna Borek) dokładnie tak samo, jak matka ostrzegałaby opuszczającą dom córkę.
Równie współczesna jest minimalistyczna scenografia Zuzy Golińskiej, symbolicznie naśladująca małe przestrzenie, w których w przyszłości będzie musiało mieszkać coraz więcej ludzi. Bohaterowie drugiej części przedstawienia próbują zaadoptować dla siebie niewielkie geometryczne konstrukcje z karton-gipsowych płyt. Mierzą je, oswajają, by móc w nich w miarę wygodnie mieszkać. Co ciekawe, każdy stara się przy tym unikać kontaktu z innymi. Jeśli już musi dzielić z kimś tę przestrzeń, nie nawiązuje żadnej relacji ze „współmieszkańcem". Bardzo przypomina to otaczającą nas rzeczywistość, w której ludzie w miastach codziennie mijają się obojętnie, ignorują oznaki życia sąsiadów, są zdolni do nawiązania kontaktu tylko przy okazji większych wydarzeń, np. wesela czy pogrzebu. Tak samo bohaterowie „Hamleta" spotykają się tylko nad grobem Ofelii.
Magda Szpecht, przepuszczając tekst klasycznej tragedii Szekspira przez pryzmat współczesnych problemów, podsuwa lubelskiej widowni nieco inną perspektywę spojrzenia na otaczającą nas rzeczywistość. Komentarze o aktualnym stanie człowieczeństwa zgrabnie wplata w warstwy przekazu teatralnego i osiąga na tym polu większy sukces niż naukowcy próbujący to człowieczeństwo zdefiniować za pomocą systemu zero-jedynkowego. Warto wybrać się do teatru i spróbować skonfrontować się z tą gorzką diagnozą dzisiejszego świata.