Laboratorium myśli
„Jeden i Jedna" - aut. Martin Heckmanns – opieka art. Łukasz Czuj - Teatr im. W. Horzycy w Toruniu - premiera: 23.09.2023 r. - foto: Krzysztof Bieliński - mater. prasowe THTPrzypadki stwarzają się by rodzić historię. Z przypadków powstają spektakle lub są one ich początkiem. Początkiem z którego formują się wydarzenia zawarte na scenie, w zmieniających światłach, tańcu i piosenkach, gdy możliwość ułożenia słów zawodzi. Lecz choć jest to jeden z głównych wątków historii, w wykonaniu tego przedstawienia nie ma dla niego miejsca.
Spektakl ukazuje historię napisaną przez Martina Heckmannsa – niemieckiego autora sztuk teatralnych. Opowiada o dwójce ludzi, których przypadkowe spotkanie wśród sklepowych półek spowodowało ciąg dalszych wydarzeń, przemyśleń, prób współistnienia.
Rozbita butelka śmietany i zmieszane z ich bielą maliny- przewijające się później jako znak. Może nie zawsze dobry, ale ze swoim wewnętrznym głosem można przecież dyskutować. A dyskusji takich tutaj nie zabrakło. Zarówno dialogów będących często nieudolnymi próbami komunikacji, czy znalezienia wspólnego języka, jak i tych prowadzonych w głowach, lecz bardziej żywych, zmaterializowanych, gdyż objawiły się one w postaci cielesnej, jako Demonka i Demon. (Matylda Podfilipska i Arkadiusz Walesiak)
Głównymi bohaterami tej historii jest Greta (Julia Szczepańska) i Jacob (Maciej Raniszewski). Greta jest kulturoznawczynią, zajmującą się tłumaczeniem instrukcji, zafascynowaną poezją Rilke. Postać grana przez Macieja Raniszewskiego swój czas poświęca pisaniu doktoratu, na życie zarabia jako doradca klienta w banku, choć wolałby parać się muzyką. Z czasem gdy próbują się do siebie zbliżyć, ich wewnętrzne głosy również zaczynają ze sobą rozmawiać. Są one intrygującym zobrazowaniem tego, jak bardzo odmienne od wypowiedzianych słów, są często myśli nie wychodzące spoza umysłu.
Choć początek bywał trudny, z czasem ich nawyki zaczynają się wzajemnie udzielać. Możemy usłyszeć w jednej ze scen, recytowany przez Jacoba wiersz jej ulubionego poety. Słyszymy też jak Greta zaczyna śpiewać o swoich emocjach, tak jak robił to on, podczas ich pierwszego spotkania. Lecz jak łatwo się wprawdzie domyślić, relacje są sprawą dużo bardziej skomplikowaną, więc tu również nadchodzi kryzys.
Przestrzeń, w której się znajdują przypomina wnętrze laboratorium. Białe ściany, pomieszczenie w środku którego są jedynie krzesła i drzwi, będące ujściem przemyśleń. Napisy pojawiające się wyżej otwieranego samoistnie przejścia, tak jakby miały być tytułami kolejnych scen, rozdziałami następnej fazy życia. Wnętrze zmieniających się świateł, błękity i róże.
Niech to nas jednak nie zwodzi, bo również w fascynującej scenografii Beaty Nyczaj przyjdzie czas na dramaturgię, dopełnioną za sprawą doskonałej gry świateł (Daniel Sanjuan Ciepielewski) oraz doboru trafnie dopasowanej muzyki (Jacek Lachowicz). Tak więc i biel zamieni się na grozę czerwieni, pośród rozsypanych na ziemi książek oraz wciąż na wpół tanecznych ruchów scenicznych Jarosława Stańka.
Kunszt zgrania ze sobą tych pojedynczych wartości ukazuje niewątpliwie scena, w której to bohaterów rozdzieli przezroczysta kurtyna, litery przestają składać się w słowa, które Jacob usilnie próbuje znaleźć.
Stroje głównych bohaterów mają za cel ukazać ich osobowość, która leży niejako na szali przeciwieństw. Szare buty Jacoba w kontrze wybijającego się kolorem - fioletowego obuwia Grety.
Jej lekkość, jasnego, tanecznego niemal stroju oraz niczym nie wyróżniające się ubranie chłopaka. A ich wewnętrzne głosy? W nienagannych strojach, jakby chcąc pokazać siebie z jak najlepszej strony.
Gra aktorska jest tu także czymś bardzo przekonywującym. Budującym kolejną cegiełkę udanej realizacji.
Mimo iż napisany przez Heckmannsa tekst z założenia jest dramatem, nie zabrakło tu humoru, który fenomenalnie dopełnił tę kreację. Poprzez tak różne oblicza scen, można było przejść przez całą gamę emocji, świata toczącego się na scenie i poza nią. Zatracić się, zaplątać, by razem z Demonem w swojej głowie opuścić mury teatru i ruszyć w polemikę własnych myśli.