Lalki dla początkujących i zaawansowanych

6. Międzynarodowy Festiwal Solistów Lalkarzy

Uliczna parada zainaugurowała 6. Międzynarodowy Festiwal Solistów Lalkarzy. To, co najciekawsze, dzieje się w salach teatru Arlekin, gdzie duzi i mali widzowie tropią magię ożywiania pozornie martwych sprzętów

Pierwszym spektaklem festiwalu był pokaz mistrzowski Christopha Bochdanskiego. Austriacki artysta zaprezentował bajkę braci Grimm o uwięzionej w wieży Roszponce, którą uwolnić i pokochać ma książę. Bochdansky ukończył scenografię w Salzburgu i lalkarstwo w Bochum. Współpracuje z kilkoma teatrami w Niemczech i Austrii, tworząc spektakle dla dzieci i dorosłych. Jest nie tylko praktykiem eksperymentatorem, ale też teoretykiem - wykłada na wydziałach lalkarskich w Berlinie i Stuttgarcie, był organizatorem i dyrektorem kilku lalkarskich festiwali. W Łodzi miał pojawić się z innym repertuarem, jednak wypadek pokrzyżował te plany. Zaprezentowana widzom "Roszponka" przypadła do gustu dorosłej i dziecięcej publiczności. Grana w języku niemieckim udowodniła, że teatr dysponuje możliwościami przekazywania emocji i opowiadania fabuły nie tylko za pośrednictwem języka. Czytelne i przewrotne były zarówno opowieść o miłości z absurdalnym happy endem, jak i towarzyszący jej dziwaczny dowcip aktora, który po prawie pustej scenie kroczył w czerwonych skarpetkach. Z drucianego okienka i rozedrganych metalowych nitek wyczarowywał dom rodziców Roszponki, ogród i las. Kazał widzom wierzyć, że malutkie światełko u szczytu szarego komina to pokój zamkniętej w wieży bez schodów i drzwi dziewczyny, w którym spędza ona samotnie długie noce, myśląc o miłości. Protestów nie było. Aktor tworzył teatr obok swoich innych zajęć, niejako przy okazji czytania bajki i wsłuchiwania się w ulubioną muzykę w wykreowanym na potrzeby sceny pokoju. Ten rodzaj dystansu to pożywka dla teoretyków teatralnej magii, którzy - jak Bochdansky - drążą tajemnice umowności. Czy pozwala on wybaczyć potknięcia, przejęzyczenia i - o zgrozo! - niezamierzone upuszczanie lalek, to już kwestia odmienna. Z pewnością zaś te niedociągnięcia mieszczą się w przyjętej przez reżysera konwencji, gdzie teatr wyłania się z codzienności, by znów się w niej zanurzyć.

Smutny akcent na tegorocznym festiwalu to puste miejsca na i tak niewielkiej widowni teatru Arlekin. Winą za to można obarczyć słoneczny weekend, wysyp teatralnych imprez lub ceny biletów. Na niedzielnym poranku z bułgarskim spektaklem o zakochanych w sobie butach widzów było jeszcze mniej. Tym razem dopisały dzieci, które z uwagą śledziły niesfornego klauna snującego pełną gagów opowieść o butach, które bez siebie żyć nie mogą.
(mw)

Patrycja Kruczkowska
Gazeta Wyborcza Łódź
20 kwietnia 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia