Lekarz szuka sensu życia
"Wszystkie rodzaje śmierci" Teatr Łaźnia Nowa w Krakowie"Wszystkie rodzaje śmierci" w Nowej Hucie. Nie do końca udała się teatralna podróż Pawła Passiniego na Wschód. Spektakl zniszczyło gadulstwo i nazbyt osobisty ton
Wielka szkoda, bo Passini jest dziś jednym z najciekawszych polskich reżyserów, twórcą poszukującym niebanalnego repertuaru i autorem własnego scenicznego języka – odwołującego się do teatru ruchu, sięgającego po wyrafinowane środki wizualne. Tak zresztą jest i w przypadku „Wszystkich rodzajów śmierci”. Jednak tym razem zgubił go swoisty ekshibicjonizm, przygniatający widowisko osobisty ton, który mógł się stać wartością, ale pogrążył spektakl w męczącym gadulstwie.
Podróż na Wschód
Spektakl Passiniego zainspirowała słynna powieść Hermana Hessego „Siddharta” z 1922 roku. Hesse odwiedził Indie na początku XX wieku, a opowieść o braminie Siddharcie jest owocem jego fascynacji kulturą i filozofią Wschodu. Doświadczyła jej kilkadziesiąt lat później cała kontrkultura lat 60. i 70. Hesse obwołany został ojcem chrzestnym New Age’u, a choć powieść może się nieco zestarzała, postawione w niej fundamentalne pytania o sens życia wydają się aktualne.
Bohaterem spektaklu Passiniego jest współczesny lekarz transplantolog. Wykonując zabieg przeszczepu serca, mierzy się z pytaniem o początek i koniec ludzkiego życia. By znaleźć odpowiedź, wyjeżdża z przyjacielem do Indii. Tam, wzorem Siddharty, poszukuje spełnienia w kontemplacji, ascezie, buddyjskich praktykach, zmysłowej miłości. Bezskutecznie.
Pierwszy warsztatowy pokaz „Wszystkich rodzajów śmierci” odbył się w Krakowie w grudniu podczas festiwalu Boska Komedia. Wypadł obiecująco, niebanalnie wyznaczając kolejne stacje duchowej podróży głównego bohatera. Potem Passini wraz z aktorami udał się do Indii na Międzynarodowy Festiwal Teatralny. Jego „Odpoczywanie”, inspirowane życiem i śmiercią Wyspiańskiego doceniono tam jako spektakl awangardowy i odważny. Niestety, pobyt w Indiach nie najlepiej wpłynął na formalny rygor opowieści o Siddharcie.
Katharsis za dolary
Passini nie ukrywa swego „zachodniego” spojrzenia, nie udaje, że o Indiach wszystko wie. Fascynują go, ale także przygniatają. Zamiast oświecenia jego bohater doświadcza bezradności; pyta, zamiast szukać odpowiedzi. Jest w jego podróży autentyczna potrzeba duchowości, ale jest też druzgocąca krytyka takich wypraw. Za kilkadziesiąt dolarów uczestnicy quasi-religijnych wycieczek doznają w hotelu „afirmacji pustki”, gubiąc się w naiwnych wyobrażeniach na temat wschodniej filozofii. Passini buduje narrację efektownie, świadomie czerpiąc z kulturowych klisz: na scenie pojawia się porywający taniec rodem z Bollywood, w śnieżnym puchu kołuje złota riksza, wprowadzając nastrój zmysłowej beztroski.
Słabością „Wszystkich rodzajów śmierci” staje się nieoczekiwanie konfesyjny ton spektaklu. Tym razem to sam reżyser idzie tropami Siddharty. Osobistą, pełną wątpliwości nutę słychać w autorskim komentarzu (na początku spektaklu), a także w tekstach podróżującego transplantologa. Czym jest tak naprawdę doświadczenie Indii dla współczesnego człowieka? Mam wrażenie, że sam reżyser nie odpowiedział sobie na to podstawowe pytanie, nadmiernie koncentrując się na jego efektownym sformułowaniu.
„Wszystkie rodzaje śmierci”, reżyseria Paweł Passini. Dramaturg Artur Pałyga. Scenografia Małgorzata Szydłowska. Choreografia Zuzanna Adamkiewicz. Produkcja. Spektakl w dawnym kinie Światowid w Nowej Hucie, premiera 30 stycznia 2009 r.