Lekcja w operze

"Wehikuł czasu" - reż. Tomasz Man - Opera Bałtycka w Gdańsku

„Wehikuł czasu" to lekka opowieść, oscylująca wokół dobrze znanych popkulturowych tematów, przedstawiona w operowej stylistyce. Niestety zaprawiona na siłę walorem edukacyjnym akcja tego utworu, w przeciwieństwie do tytułowej maszyny, wlecze się, potykając o banał.

Prapremierą „Wehikułu czasu", która odbyła się w gdańskiej Operze Bałtyckiej 21 sierpnia 2020 roku, pokierował muzycznie sam kompozytor Francesco Bottigliero. Jego muzyka wraz z librettem Justyny Sobczak i reżyserią Tomasza Mana tworzą utwór, opowiadający dość prostą historię.

Głównego bohatera, Antka (Sebastian Mach), łączy z nauczycielem fizyki, nieco zwariowanym naukowcem Panem Teofilem (Piotr Płuska), bliska relacja typu uczeń-mistrz. Gdy ten drugi z powodu poważnej choroby musi udać się do szpitala (o czym publiczność dowiaduje się już w pierwszych scenach), młody bohater próbuje wymyślić jakiś sposób na uleczenie swego mentora, choćby ów sposób miał pochodzić z przyszłości.

Zwięzłe streszczenie może zapowiada interesujące przedstawienie. Niestety, „Wehikuł czasu" cierpi na brak wartkiej akcji i budowanego napięcia. Postacie nie wzbudzają w odbiorcach ciekawości, są schematycznie skrojone, może z wyjątkiem wieloznacznej i niemej postaci karalucha (Marcin Marzec). Libretto też nie obfituje w kwestie dające śpiewakom możliwość rozwinięcia aktorskich i dramatycznych skrzydeł.

Muzycznie opera ma więcej walorów. Orkiestra operuje częstymi zmianami rytmu, momentami frazy chóru Opery Bałtyckiej wzmacniają zdecydowanie siłę wyrazu kompozycji. Pojawiają się też elementy bardziej liryczne, które przechodzą znów w passusy z energicznym tempem wyraźnie znaczonym przez instrumenty perkusyjne. Całość robi dobre wrażenie pomimo tego, że dzieło Bottigliero składa się z luźno połączonych fragmentów o ilustracyjnym charakterze w stosunku do akcji. Taka nieciągła strategia kompozycyjna wiąże się z tym, że niektóre kwestie śpiewacy operowi deklamują wprost do publiczności, bez muzycznego tła. Zwiększa to czytelność opery i łatwość odbioru – co jest zapewne krokiem w stronę młodego, niedoświadczonego widza, który, posługując się korporacyjnym slangiem, zdaje się być głównym targetem twórców „Wehikułu czasu". Takie określenie modelowego odbiorcy widać m.in. w libretcie, które operuje prostymi i krótkimi wypowiedziami, nie zostawiających za dużo miejsca na domysły i interpretacje.

Pewna część scen tej opery zbudowana jest, takie odniosłem przynajmniej wrażenie, tylko po to, aby wprowadzić w tok akcji walory edukacyjne. Niestety walory te są wątpliwe. Poza wiadomościami prostymi i często niewyjaśnianymi do końca lub ledwie zarysowanymi brak w „Wehikule czasu" wiadomości ze świata nauki, mogących zafascynować. Nie mówiąc już o tym, że sama zasada działania wehikułu daleka jest od wszelkiej naukowości – lecz cóż, taka licentia poetica, trudno wymagać od autorki libretta naukowej ścisłości, gdy posługuje się stylistyką raczej baśniową i nieskrępowaną, choć nieco schematyczną, fantazją.

Scenografia autorstwa Zuzanny Kubicz oparta została na czytelnych odniesieniach popkulturowych. W pierwszych scenach publiczność widzi na scenie tajemniczą maszynę wypełnioną obracającymi się w różnym tempie kołami zębatymi. Ta nieco steampunkowa stylistyka odmienia się, gdy główny bohater przenosi się do świata przyszłości, w którym dominują aseptyczna biel i światła LED. Cała scenografia jest starannie wykonana i dobrze uzupełniała działania sceniczne.

„Wehikuł czasu" został zapewne stworzony z intencją zainteresowania młodych widzów i widzek światem opery. Nie jestem jednak przekonany, że wykorzystanie dość oklepanych motywów oraz przewidywalna akcja może takie zadanie spełnić. Momentami drażnić może też protekcjonalny belferski ton, który leży dość daleko od interesującej opowieści, nawet prowadzonej w baśniowym tonie, o świecie fizyki. Jeśli jednak najważniejszą częścią opery jest muzyka, to wizyta w Operze Bałtyckiej może przynieść dobre wrażenia.

Michał Cierzniak
Dziennik Teatralny Trójmiasto
4 września 2020
Portrety
Tomasz Man

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia