Lekkie drżenie łydek

Rozmowa z Jackiem Poniedziałkiem.

Polski problem polega na państwowym patologicznym braku tolerancji, humanizmu i równości. I na potrzebie istnienia kozła ofiarnego

Z Jackiem Poniedziałkiem rozmawia Przemysław Ćwikliński z tygodnika Nie.

Przemysław Ćwikliński: Boi się Pan władzy Prawa i Sprawiedliwości?

Jacek Poniedziałek: - Czyli jednak będziemy rozmawiać o polityce... - Po wyborczym zwycięstwie PiS z publicznej telewizji wylecą "nieprawomyślni" dziennikarze. Sellin już się nie może doczekać, kiedy będzie mógł wyrzucić Lisa. Teatry też są publiczne, dotowane przez rząd. Pan nie jest prawomyślny. Cóż to dla nowego ministra kultury wyrzucić jednego Poniedziałka? Nie dość, że geja, to jeszcze geja pyskatego... - Jest taki polski aktor, teraz na emigracji - Omar Sangare - ciemnoskóry gej. Ktoś powiedział, że dobrze, że nie jest jeszcze Żydem, bo w Polsce miałby potrójnie przejebane... Owszem, w teatrze pojawia się temat obawy przed władzą PiS-u, ale raczej się z tego śmiejemy. Lekkie drżenie łydek pokonujemy czarnym humorem. Może proroczym? Ale w to, że nowi władcy Polski będą zamykać teatry, nie wierzę.

Są inne sposoby nacisku.

- Gdy PiS poprzednio było u władzy, w Teatrze Rozmaitości powstał wybitny spektakl, z którym zjeździliśmy dosłownie cały świat: "Oczyszczeni". Napisała go Sarah Kane, lesbijka, która popełniła samobójstwo, genialna dramatopisarka. Reżyserował Warlikowski. Obyczajowa transgresja: na scenie dwóch kompletnie nagich mężczyzn (jednego grałem) całuje się i trzyma za przyrodzenia. Do tego kobieta kazirodczo zakochana w swoim bracie, pedale i ćpunie, który skończył ze sobą, robiąc sobie złoty strzał. Po jego śmierci siostra postanawia obciąć sobie piersi i przyszyć męskość brata...

Odważne.

- "Po tym spektaklu nic już nie będzie takie samo jak przedtem" - napisał o "Oczyszczonych" Roman Pawłowski w "Wyborczej". Świetne recenzje, festiwale, nagrody. W przypadku najbardziej prestiżowych wyjazdów, aby promować - to nie jest przesadzony zwrot - polską kulturę, trzeba czasem dopłacić do biletów na samolot. W czasach ministra Ujazdowskiego zdarzało się, że dopłat nie dostawaliśmy.

A co Pan sobie myśli? Państwo płaci, państwo wymaga.

- Gdyby państwo kierowało się chciwością, jak prywatny mecenas sztuki, to pół biedy. Robi się niebezpiecznie, gdy państwo - czyli politycy - określa, co jest poprawne i co powinna oglądać publiczność.

A Pan nie chciał rozmawiać o polityce...

- W tym znaczeniu, że nie chcę brać udziału w narastaniu hejtu, wytykaniu się palcami, rzucaniu się do gardła. Nie chcę uczestniczyć w powszechnym ściganiu się na nienawiść.

Jesteśmy Polakami. Wolimy machać szablami niż pracować u podstaw.

- A przecież w latach 90. wydawało się, że możemy wszystko, że żyjemy w wolnym kraju...

To aktorzy mówili: "Jesteśmy wreszcie we własnym domu, nie stój, nie czekaj, pomóż"...

- ...popieraliśmy nasze postsolidarnościowe rządy, chcieliśmy żyć w wolności i budować demokrację. Myśleliśmy, że nie będzie tematów tabu, nie będzie powodów do nienawiści, nie będzie gorszych i lepszych, tych, którzy mają prawo tu mieszkać, i tych, którzy tego prawa nie mają. Szybko straciliśmy dziewictwo. Żyjemy w kraju, w którym ciągle wiele grup ludzi jest wykluczanych, piętnowanych, szykanowanych.

Wsiada Pan na ulubionego przez gejów konika? Biedne pedały ciemiężone przez ciemny lud.

- Pedały. Uchodźcy, których jeszcze nie ma, a już są z Polski wyrzucani. Polski problem polega na państwowym patologicznym braku tolerancji, humanizmu i równości. I na potrzebie istnienia kozła ofiarnego. Skwapliwie wskazuje go Kościół, który robi to albo osobiście, ustami swoich pasterzy, albo poprzez pretorianów ze świata polityki. Dzieje się tak niezależnie od tego, kto sprawuje władzę. Pamiętam Millera mówiącego o "zboczeńcach"; powoływał się na sondaż przeprowadzony wśród członków i sympatyków SLD - oni mówili tym samym językiem, co ich lider.

Czyli był dobrym przywódcą wsłuchującym się w to, co mówią jego wyznawcy... A serio - nie zauważył Pan zmiany? Jednak dziś można głośno mówić o gejach, gender, zmianie płci... To jest właśnie ten brak tabu, do którego tęsknił Pan w latach 90.

- Zgoda, postęp jest, ale tylko w języku, w publicznych dyskusjach. W mentalności jest gorzej, niż było. Narasta prawicowy radykalizm.

Prawicowi radykałowie mówią, że mniejszości, w tym geje, się panoszą. Stosują przemoc na zdrowej tkance narodu, żądając dla siebie coraz więcej praw.

- Tak to może wyglądać z punktu widzenia ludzi sfrustrowanych, którzy gorzej sobie radzą w warunkach latynoamerykańskiego kapitalizmu, a którym ktoś wskazuje winnych tego, że im się gorzej powodzi. Wracamy do kozła ofiarnego... Wiele złego narobił Karol Wojtyła; rzesze młodych ludzi uwierzyły w jego wyjątkowość. Polak na tronie Piotrowym, Jezus Maria! Skoro nasz papież jest wyjątkowy, to i my tacy jesteśmy.

Karol Wojtyła nie nawoływał do nienawiści.

- Ale podtrzymywał taką naszą ludową religijność. Płytką, bezrefleksyjną, opartą na czarno-białym przekazie. Przecież Polacy nie studiują Biblii; znają ją jedynie w naiwnej, dziecięcej, żeby nie powiedzieć dziecinnej wersji, czyli z katechizmu i z lekcji religii. Ksiądz na katechezie rysuje proste rysuneczki; tu Adam, tu Ewa, a tu zły wąż, czyli Szatan. Tu w stajni rodzi się Jezusek, a tu Hiob...

Hiob? Musiał Pan mieć do czynienia z wykształconym księdzem.

- Prosty język ideografów. Pismo rysunkowe jak w jaskiniach. Dla dzieci i młodzieży opóźnionej w rozwoju. Taka naiwność nie jest malownicza, tylko niebezpieczna. Nie rodzi wątpliwości, lecz skłania do posłuszeństwa. Ludowy, ludyczny katolicyzm jest na rękę radykałom, którzy rwą się do władzy. Wolą społeczeństwo posłuszne niż takie, które przystanie, zastanowi się i zada niewygodne pytanie. Nie pytaj, tylko maszeruj!

Wypisz wymaluj koniec Republiki Weimarskiej, tak Pan sądzi? Niedługo wybory wygra Adolf Hitler?

- Oby nie. Lecz zbliża się 11 listopada, marsz niepodległości... Znów usłyszę: "Polska dla Polaków", "Pedalska Unia Europejska". Nienawiść do uchodźców. To się dzieje.

Polacy podzielili się na głupich katolików i rozumnych ateistów?

- Trzeba przyznać, że wielu intelektualistów, zwłaszcza młodych, oraz artystów kpi z religii lub ją ignoruje. Dominuje wśród nich lewicowość, przez przeciwników nazywana lewactwem.

"Kto za młodu nie był socjalistą, na starość będzie świnią" - stary cytat z Bismarcka...

- Plus naturalny bunt przeciwko systemowi. Za komuny też młodzi się buntowali przeciwko władzy, która - o ironio! - nazywała się socjalistyczna.

Jest w Pana środowisku, wśród artystów, jakiś katolik?

- Naturalnie. Ale nikt się z wiarą nie afiszuje. Czasem o tym rozmawiamy, lecz bez fanatyzmu: ty jesteś lepszy, bo wierzysz w Boga, a ja jestem gorszy, bo nie wierzę. Wymieniamy opinie, czasem śmiejemy się z nich i każdy pozostaje przy swoim zdaniu. Tego nie widzę w tzw. życiu publicznym.

Przejdźmy do rzeczy: jakiś czas temu Joanna Szczepkowska obnażyła prawdę o środowisku teatralnym, w którym króluje homolobby, a heterycy nie mają w nim czego szukać.

- Do tej opinii pani Szczepkowskiej, wybitnej aktorki, utalentowanej publicystki i pisarki, wolałbym nie wracać. Myślę, że doszło do zbiegu kilku okoliczności: mogła poczuć się z jakiegoś powodu upokorzona. A ponieważ jej teatrem kierował zdeklarowany gej, a reżyserował inny zdeklarowany gej, dostało się wszystkim homosiom.

Naprawdę co czwarty aktor to pedał? Przyjdzie PiS i z tym skończy...

- Wśród aktorów odsetek gejów jest taki sam, jak w innych grupach zawodowych. Ale za to wśród gejów jest większy odsetek artystów, bo to zwykle nadwrażliwcy, a nadwrażliwość prowadzi albo do samobójstwa albo do twórczości. Nawet PiS nie zdoła tego zmienić.

A nie boi się Pan, że PiS rozpieprzy gospodarkę? Prezenty za 300 mld zł rozkręcą inflację w trzy tygodnie...

- Nie. Gospodarka zależy w głównej mierze od Unii Europejskiej i od siebie samej. Obawiam się zmiany konstytucji, jeśli PiS będzie miało taką większość. Boję się zdefiniowanego konstytucyjnie przymierza państwa z Kościołem katolickim, tak jak kiedyś mieliśmy zdefiniowaną przyjaźń ze Związkiem Radzieckim.

Skoro o Kościele... Co Pan sądzi o najhuczniejszym coming outcie ostatnich lat? Ksiądz Charamsa jest dla Pana bohaterem?

- Chwalebne jest to, że w widowiskowy sposób zdemaskował bezgraniczną hipokryzję Kościoła. Pokazał, że w Kongregacji Nauki Wiary, jednej z najważniejszych intelektualnych i prawnych instytucji Watykanu, był zakamuflowany gej. To czysta perwersja - przecież ta instytucja jest skrajnie homofobiczna, ponieważ ludzi o innej orientacji skazuje na wykluczenie z wielu praw. Gestu księdza nie da się przecenić. Będzie to miało znamienne i znaczące skutki. Wyobrażam sobie matkę geja, dziewczynę z nieślubnym dzieckiem albo taką, która dokonała aborcji po gwałcie. Siedzi na mszy i słyszy, że ksiądz z ambony piętnuje takie zachowania. Kiedyś wierzyła w każde jego słowo, a teraz? Nie będzie mu ufać, bo pewnie żyje w zakłamaniu, jak przez wiele lat żył Charamsa. Czyli jest hipokrytą. Kobieta tak pomyśli, a może powie o tym głośno. Albo przestanie chodzić do kościoła.

Amen.

Przemysław Ćwikliński
Nie
26 października 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...