Łemko jest metaforą wyobcowania
Rozmowa z Jackiem Głombem, dyrektorem naczelnym i artystycznym Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy, reżyserem spektaklu “Łemko”.Ad Spectatores: W tym roku przyjeżdżacie do nas Państwo ze spektaklem nietypowym, tzn. traktujący o małej, zapomnianej kulturze Łemków. Dlaczego akurat zainteresował Pana właśnie ten temat ? Jacek Głomb: Ten spektakl opowiada nie tyle o Łemkach, co o ludziach wyobcowanych i zepchniętych na margines. Postać Oresta – starego Łemka jest w owej sztuce paralelą losu kogoś, kto jest obcy, odrzucony i nieakceptowany w otaczającym go świecie. Nie trzeba czytać tej inscenizacji jedynie poprzez kontekst łemkowski, aczkolwiek dla samych Łemków i Ukraińców może to być spektakl szczególnie bliski poprzez różne odniesienia kulturowe dobrze im znane. Żeby było jasne – nie jest to spektakl ani folklorystyczny, ani historyczny. Sama historia i kultura łemkowska były dla nas pretekstem do pokazania figury Innego. Nie robimy spektaklu w skali 1:1. Nie gramy muzyki łemkowskiej – ona jest jedynie stylizowana na taki właśnie rodzaj muzyki – jej autor, Bartek Straburzyński zainspirowany został różnymi kulturowymi wpływami. Natomiast z drugiej strony, zrobiliśmy ten spektakl, gdyż Legnica jest stolicą Łemków. Akcja wysiedleńcza “Wisła”, o której m.in. traktuje przedstawienie, akurat tak się potoczyła, że społeczność łemkowska osiedliła się na terenach okołolegnickich i tam jest ich największe skupisko po dziś dzień. Zatem, już od dawna mieliśmy w zamiarze zrealizować taki właśnie spektakl, gdyż jesteśmy teatrem promiejskim, czyli opowiadającym historie tożsame z naszym miastem, jego historią i społecznościami tu zamieszkałymi. A.S.: Scenariusz spektaklu został napisany na podstawie relacji prawdziwych Łemków. Jak przebiegały te dyskusje? J.G.: Rozmawialiśmy z ludźmi, lecz bynajmniej nie były to łatwe i przyjemne rozmowy, gdyż owe małe społeczności są wciąż bardzo nieufne i zamknięte, mimo ich sympatii do teatru czy też do mojej osoby. “Łemko” jest sztuką inspirowaną dwoma opowieściami – książką “Nasz Łemkowski los” luźno związanego z Legnicą Romana Chomiaka oraz historią Michała Oleśniewicza – wieloletniego skrzypka grającego w głośnym łemkowskim Zespole Pieśni i Tańca “Kyczera” W związku z tym, że się owym zespołem przyjaźniłem, to udało mi się namówić pana Michała na te najbardziej dotkliwe wspomnienia, które w spektaklu dochodzą do głosu w historii Oresta. A.S.: Jaki obraz współczesnej Polski wyłania się z “Łemka”? J.G.: No cóż...nie najciekawszy. Dramat Łemków polega na tym, że oni zawsze dostawali w kość od wszystkich. Właściwie nigdy nie było wiadomo, kim są – ale i tak wszyscy, w zależności od narodowości, chcieli, aby Łemkowie byli, czy to Polakami, czy Rosjanami, czy w końcu Ukraińcami. Jedną z najbardziej dramatycznych scen w spektaklu jest scena, kiedy ten stary Orest dopomina się od III RP lasów, ziem, które niegdyś posiadał, a które zostały upaństwowione. I właściwie Polska niepodległa nigdy nic nie zrobiła z tą krzywdą Łemków, którzy dalej niestrudzenie, tym razem przed trybunałem w Strasburgu, walczą o swoje ziemie. Gdy się o tym dowiedziałem – właśnie z opowieści pana Michała – to byłem w szoku. Myślałem bowiem, że to ten cały zły PRL ich przegnał i pozabierał ziemie i nie oddał nic w zamian... A tu się okazuje, że władza dawno się zmieniła, a kwestia ziem należących niegdyś do Łemków wciąż pozostaje przez naszw demokratyczne rządy nierozwiązana. A.S.: Pan i pański teatr lubicie jeździć ze swoimi spektaklami i testować je przed inną, obcą publicznością. Czy wyruszył już Pan w tournee z “Łemkiem”? Słyszałam, że macie zamiar wyruszyć z tym spektaklem nawet za ocean, do Ameryki... J.G.: Taką amerykańską trasę przygotowujemy albo na rok następny, albo na rok 2010. Byliśmy już raz w Ameryce z szekspirowskim “Otellem” – produkcją, że tak powiem uniwersalną. Teraz zależy nam na tym, aby pokazać Amerykanom coś, co jest tzw. “naszym charakterem pisma”. Natomiast w Polsce graliśmy już “Łemka” kilkakrotnie na wyjazdach – zawsze z dobrym przyjęciem. Myślę nawet, że z ciekawszym niż w Legnicy. Bo, chociaż reakcje Legniczan na ten spektakl są bardzo dobre, to oni odbierają tę opowieść poprzez pryzmat i historię swojego miasta, czyli patrzą na ten spektakl nie tylko z punktu widzenia artystycznego, ale i historycznego. A.S.: Zatem czy amerykańscy widzowie nie będą mieli problemu z identyfikacją bohaterów, ze zrozumieniem sensu i przesłania historii? J.G.: Sądzę, że absolutnie nie, gdyż siłą spektaklu jest to, że ową historię można podpiąć pod historie wszelkich innych społeczności i małych narodów – zatem niekoniecznie trzeba znać łemkowską historię, aby rozszyfrować znaczenie sztuki. Zresztą, graliśmy już ten spektakl dla zagranicznej publiczności we wrześniu 2007 roku podczas I edycji Międzynarodowego Festiwalu “Miasto” organizowanego przez nasz teatr. Mimo faktu, że obcojęzyczna publiczność nie rozumiała tekstu ni w ząb, to przyjęła go równie znakomicie. I tu druga zaleta “Łemka” – znaczna część opowieść nie jest zwerbalizowana, ale wyrażona poprzez inne elementy, tj. ruch, taniec, muzykę, pieśni… A.S.: No właśnie...festiwal “Miasto”, o którym Pan wspominał – kiedy będzie druga edycja ? J.G.: Festiwal Miasto planujemy robić co dwa lata, gdyż nasz średni pod względem struktury teatr nie wytrzymałby takiego obciążenia rok w rok. Pracujemy więc nad drugą edycją, która będzie miała miejsce w 2009 roku. A.S.: Co nowego szykuje się w legnickim teatrze ? Słyszałam, że Przemysław Wojcieszek szykuje na nowy sezon jakąś trylogię... J.G.: Historia, którą pisze i reżyseruje dla nas Przemek wywodzi się z Wolimierza – miejsca, gdzie się wychował i do którego wracał w swoich przedstawieniach, np. w “Osobistym Jezusie”. Owa opowieść będzie się właśnie składała z trzech części – pierwsza, pt: “Była już taka miłość, ale nie ma pewności, że to była nasza” (tytuł wzięty z piosenki Marka Grechuty, który śpiewał wiersz autorstwa Ewy Lipskiej) dzieje się podczas wojny i opowiada o Niemcu dezerterze, który ucieka z wojska i trafia do swojej wsi rodzinnej. Tam chowa się w kościele ewangelickim, którego pastor był niegdyś jego mentorem, duchowym przewodnikiem itp. I stąd pomysł, że zagramy ten spektakl w kościele mariackim – mamy w Legnicy takie przepiękne i odlotowe miejsce, w którym, kilkanaście lat wcześniej zrobiliśmy “Pasję” wg Mieczysława Abramowicza. Drugim projektem, nad którym będę pracować ja, jest spektakl na podstawie mało znanej powieści Jerzego Pilcha z połowy lat 90. pt: “Inne rozkosze”. To taka męsko-damska opowieść, która jest bardzo ciekawa dlatego, że ukazuje wiele żeńskich twarzy – a że obecnie zespół legnicki jest mocno “sfeminizowany” (śmiech) to postanowiłem to wykorzystać w pracy nad nową sztuką… A.S.: Dziękuję bardzo za rozmowę. Gliwickie Spotkania Teatralne.