Lepszy świat
"Miłość blondynki" - reż. Janda Krystyna - Och-Teatr w WarszawiePragnienie miłości i wiecznego spełnienia - temat "Miłości blondynki" jest wciąż aktualny. Krystyna Janda, zafascynowana filmem Miloša Formana "Miłość blondynki", postanowiła przenieść scenariusz tego filmu na scenę w OCH-Teatrze, mówiąc bez ogródek: "Adaptacja sceniczna "Miłości" będzie czymś arcytrudnym". Miała rację. I to nie dlatego, że Forman nakręcił swój film w roku 1965, ani też z powodu trudności. Chodzi tu bowiem o "coś", a nawet, jak mówi Janda, o cień tego "czegoś", co tak łatwo zgubić. I jeśli spektakl, mimo potknięć, idzie kompletami od ponad roku, to za sprawą wciąż aktualnego tematu: pragnienia miłości i wiecznego niespełnienia.
Bohaterka spektaklu, Andula, pracuje w fabryce w prowincjonalnej Zruczy. Mogłaby równie dobrze spędzać osiem godzin w Świdniku czy Mielcu i po pracy wracać do pustego domu ze świadomością, że na jednego pracującego tu mężczyznę przypada dziesięć kobiet. Jak więc zaspokoić głód uczucia, czym karmić nadzieję, jak nie złapać się na lep czułych, dalekich od prawdy słówek? Czy naiwność, jaka cechuje Andulę, jest czymś negatywnym czy pozytywnym? Jeśli to niedojrzałość, to dlaczego identyfikujemy naiwność z uczuciem dziecka, które ufne i czyste wkracza w świat dorosłych?
- Samotność, bezradność, łatwowierność, cynizm otoczenia, lęk przed niewiernością, brakiem zrozumienia - ile dziewcząt czuło i czuje podobnie? - pyta Janda i wchodzi w świat, który - jak widać - niewiele się zmienia. I nieważna jest tu fabuła. Andula dała się oszukać - to prawda. Wybrała się do Pragi, by odnaleźć chłopca, któremu zawierzyła, a odnalazła jedynie jego zdziwionych, bądź zgorszonych, rodziców. Ale czy jej intencje były nieczyste?
Wszystko to może nie poruszyłoby nas tak bardzo, gdyby nie wiarygodna rola Aleksandry Domańskiej jako Anduli. Z równą sympatią oglądamy tę aktorkę w popularnym serialu "O mnie się nie martw", gdzie urzeka swoim ciepłem, łatwowiernością, może wręcz dobrocią. Bo towar to cenny, acz deficytowy! Forman nie poszedł na łatwiznę. Muzyk, który pojawił się na wieczorku tanecznym w Zruczy, znalazł niebanalny sposób uwodzenia. Dlatego tak łatwo było uruchomić tęsknoty dziewczyny. Może i on chciał być kimś innym? Bo chyba też Forman chciał widzieć świat lepszym, niż był w istocie?