Letni Festiwal Rozczarowań
8. Letni Festiwal Polskiej Opery Królewskiej - Opera Seria - WarszawaLetni Festiwal Operowy Polskiej Opery Królewskiej zdążył już, od czasu swojej inauguracji osiem lat temu, stać się jednym z najznamienniejszych wydarzeń w operowym kalendarzu Warszawy, wnosząc do niego brakujący wówczas po upadku Warszawskiej Opery Kameralnej element głęboko tradycyjnych, historycznie poinformowanych spektakli na wyjątkowo wysokim poziomie.
Obecnie, w ósmej edycji, wydaje się jednak, że Instytucja straciła swój impet oraz pomysł na siebie, czego wyrazem jest niezbyt udana premiera „Idomeneo" Wolfganga Amadeusza Mozarta.
Zapoznając się z przedpremierowymi wypowiedziami reżysera – Marka Weiss – odnieść można wrażenie, że główną ideą inscenizacji jest nawiązanie do historii epoki stanisławowskiej oraz przeniesienie klasycznego dramatu opera seria w jej polityczne realia. Rzeczywiście, jeszcze podczas uwertury, publiczność zostaje uraczona cyfrową wizualizacją, na której portret carycy Katarzyny rośnie i pęcznieje na tle wzburzonej powierzchni morza.
Ten dość amatorski i niezręcznie zrealizowany efekt wizualny na długo pozostaje jedynym realnym nawiązaniem historycznym. Spektakl gubi się, próbując znaleźć własną tożsamość: z jednej strony mamy wątłe i nieuzasadnione żadną odkrywczą ideą reinterpretacji dzieła Mozarta nawiązania do Polski XVIII wieku, z drugiej mało interesujący pokaz mody we współczesnych kostiumach - ani pięknych, ani szczególnie ekstrawaganckich; zwyczajnie nijakich.
Wreszcie, pewne elementy klasycznej inscenizacji stanowiącej dotychczas znak rozpoznawczy Polskiej Opery Królewskiej. „Idomeneo" to spektakl, w którym wątłe i słabo zakomunikowane pomysły, nie będące ani bezpiecznie klasyczne, ani odważnie nowoczesne, tworzą wspólnie niespójną i pozbawioną charakteru papkę. Nawet wykonanie opery w wersji koncertowej mogłoby być bardziej dramatycznie przekonywujące od niej.
Choć Polska Opera Królewska wystawiła w obsadzie część swoich najlepszych śpiewaków, muzycznie również nie jest to inscenizacja porywająca. Przede wszystkim, prezentowana wersja opery jest wersją skrótową i pełną cięć. Sylwester Smulczyński nie zachwyca w roli tytułowej. We „Fuor del Mar", wspaniałej arii popisowej tenora (również zaprezentowanej w skróconej wersji), udało mu się zostać zagłuszonym przez orkiestrę nawet we fragmentach forte, pomimo skromnych rozmiarów teatru oraz samej orkiestry.
Gabriela Kamińska jako Elektra nadrabia stosownie potężnym, ciemnym głosem braki koniecznej w tej roli wirtuozerii, podczas gdy wokół niej dwie młode tancerki w roli furii starają się udawać, że ich obecność na scenie w formie słabo schoreografowanego, pozbawionego werwy baletu jest czymkolwiek uzasadniona.
Z pozytywów wskazać należy solidny, jak zawsze, występ Marty Boberskiej oraz Anny Radziejewskiej, a także bardzo dobrą realizację partytury (najciekawszej wśród wczesnych oper Mozarta) przez orkiestrę.
To lato w Teatrze Stanisławowskim nie zapowiada się najlepiej. Pozostaje żywić nadzieję, że Polska Opera Królewska nie wypaliła się zupełnie i zaprezentuje coś wartego uwagi w przyszłych edycjach swojego autorskiego festiwalu.