Letnie osy dopadną nas wszędzie
„Osy" - aut. Iwan Wyrypajew - reż. Iwan Wyrypajew - Och-Teatr w WarszawieSpektakl „Osy" to przenikliwa i zaskakująca swym zakończeniem próba spojrzenia na lęki obecnego świata. Fabuła sztuki opowiada o spotkaniu przyjaciół, burzliwa dyskusja o potencjalnej zdradzie małżeńskiej wydobywa głęboko skrywane niepokoje egzystencjonalne.
Jest tu ciekawy humor sytuacyjny, są zabawne dialogi – ale wszystko w formie dramatu absurdu, w którym śmiech jest jedynie środkiem łagodzącym ból istnienia.
„Letnie osy kąsają nas nawet w listopadzie" – słowa często powtarzane przez bohaterów spektaklu, w odniesieniu do pojawienia się dziwnych, nie do końca rozumianych, przypadków w życiu, jako symbolu zdarzeń, które są nieuchronne. Jednocześnie ta metafora stała się symbolem niemocy i chęci ucieczki od zrozumienia tego, co się naprawdę dzieje.
Bohaterowie sztuki, to małżeństwo, Sara i Robert, oraz ich wieloletni przyjaciel, Donald. Początkowa spokojna rozmowa o tym, kto jak spędził poniedziałkowy wieczór, prowadzi do podejrzeń, że ktoś z nich kłamie. Po dalszych dociekaniach wyszedł temat zdrady i braku miłości w małżeństwie Sary i Roberta. Lecz z czasem okazało się, że problem jest jeszcze bardziej skomplikowany...
Docieranie do prawdy o sobie jest trudne, bohaterowie są zmęczeni życiem. Zmęczenie życiem, które wynika z braku dojrzałości, nie z nadmiaru doświadczeń życiowych. Szukają odpowiedzi na zewnątrz, w dogmatach – głowy mają wypełniona stereotypami, kiedyś zasłyszanymi, wpojonymi przez autorytety. Emocjonujące dyskusje, wprawdzie bawiły, ale jednocześnie obnażały niemoc ich uczestników.
Świetna gra aktorska, choć momentami nieco za bardzo przerysowana, w dodatku zbyt głośno ustawiony mikrofon potęgował ten efekt. Czasami taka wyrazistość pasowała do sytuacji, czasami była zbyt natrętna i pełna patosu. Wystarczyłoby delikatniej i bardziej naturalnie – zwłaszcza przy tak silnych osobowościach aktorów.
Niewiele środków artystycznych, ale za to bardzo wyszukane i mocne: prawie zupełny brak scenografii (dekoracją była jedynie konsola ze sprzętem i dwa krzesła po bokach sceny, po której swobodnie poruszali się aktorzy). Za to od czasu do czasu pojawiało się kolorowe, dyskotekowe światło i wraz z muzyką przenosiły widza w inne wymiary. Muzyka wydobywała emocje, dodawała nieco ciepła do surowości charakteru sztuki. Niekiedy pojawiał się ruch: czasami jako aluzja, służący do pokreślenia wypowiadanych (i tych niewypowiedzianych) słów, a czasami w formie tanecznej: pełen dziwnych koordynacji, groteskowy i przejaskrawiony, zabawnie podkreślał absurd sytuacji, w jakiej się znaleźli uczestnicy.
Cały spektakl to głównie rozmowy – błyskotliwe, pełne humoru, czasami mądre, jakby jakaś część osobowości rozmówcy jeszcze szukała odpowiedzi, a czasami wprost przeciwnie – pełne górnolotnych, pustych słów, które niczego nie wnosiły do sedna sprawy. Spektakl Iwana Wyrypajewa to także bardzo ciekawe dialogi i monologi z próbą zrozumienia istoty Boga, tęsknoty za prawdziwą wiarą, oddaniem się i zaufaniem w proces życia – przy jednoczesnym schematyzmie myślenia, braku tego zaufania i negowaniem wszystkiego. Równie ciekawe, choć czasami wręcz kontrowersyjne, były monologi dotyczące spełnienia się uczuciowego kobiety i roli kobiet w społeczeństwie. Dużo dysonansu.
Bohaterowie gubili się w tych wypowiedziach. I widz także czuł się zdezorientowany: nie wiadomo było, gdzie leży prawda i o co komu chodzi. Dużo niepewności, dopiero z czasem zaczęło się wyjaśniać, o czym te dyskusje były naprawdę, i co w każdym z bohaterów głęboko siedziało.
Spektakl w poruszający sposób opowiada nie tylko o lękach dotyczących sensu życia, ale tez nie podpowiada, nie daje wskazówek i rad, czy w ogóle taki sens istnieje. Autor sztuki, dzięki temu, dał przestrzeń każdemu na znalezienie swojej własnej odpowiedzi na te niełatwe pytania.