Litewska fantasmagoria

"Hamlet" - reż. Oskaras Korsunovas - 5. Festiwal DIALOG-WROCŁAW

To, co towarzyszy człowiekowi niemal od pierwszych sekund przedstawienia i pozostaje jeszcze na długo po jego zakończeniu nazwałabym oczarowaniem. Podyktowanym zachwytem nad obrazem, choć podszytym ciężarem historii. Niezatartym na długo po opuszczeniu widowni.

Na scenie czarno-białe obrazy rozbije tylko czerwień, z kolejnymi aktami szturmem usypująca się w stosy zakrwawionych chusteczek. Dym zasnuje mroczne sylwetki zakapturzonych postaci, umożliwiając grę iskierek jarzących się papierosów. Stół garderobiany, będący źródłem narodzin aktora, będzie płaszczyzną twórczości oraz najważniejszym akcesorium gry. Gdy odpowiedzi na pytanie: „Kim jesteś?!” - rzucane rozpaczliwie, choć z początku podszyte i naiwną nadzieją na realność odpowiedzi, aktorzy zaczną szukać w swych własnych twarzach odbitych w lustrach, narodzi się potrzeba odpowiedzi. I potrzeba sztuki. 

Trzy i półgodzinne przedstawienie nie jest doświadczeniem lekkim. Niekiedy boli. Bo szaleństwo księcia, odgrywanego wybitnie przez Dariusa Meškauskasa jest okrutne i groźne, całkowicie wymykające się rozsądkowi. Dlaczego jednak ból miałby się zmniejszać? W swym dążeniu do zemsty Hamlet staje się krwiożerczym zwierzęciem. Rola ofiary i obrońcy pamięci ojca nijak nie chroni go przed przeistoczeniem się w dawcę cierpienia i obłędu. Ostatecznie postawieni zostaniemy przed wizją świata ludzi, w którym niemal każdy nosi maskę potwora. 

Stąd też ustawiczne obserwowanie się w lustrach, badanie własnego ciała. Odkrywanie z zaskoczeniem jego możliwości. I owo nieustanne pytanie: „Kim jesteś?” – szukanie w morzu fałszu i szaleństwa odruchów prawdziwych, ludzkich i szczerych. 

Gra aktorów jest niesamowita, przy czym nie sposób wyróżnić jednego tylko twórcę, mimo iż pragnienie naświetlenia nazwisk jest wielkie. Partnerzy Meškauskasa w niczym nie ustępują odgrywającemu tytułową rolę artyście, śmiało i z pasją partnerując mu w ciągu całej sztuki. Co warte podkreślenia, to fakt niesamowitej, zjawiskowej wręcz wizualności przedstawienia Koršunovasa. Mistrzowska ponad wszystko jest zwłaszcza gra świateł. Eugenijus Sabaliauskas zręcznie dzieli nią przestrzenie, pozwala bohaterom balansować na krawędzi mroku i oślepiającego światła. W połączeniu z wibrującą niepokojąco muzyką owa kreacja świata na poły urojonego wywołuje iluzję stanu permanentnego zagrożenia. 

Sztuka jest jednak także rozprawą o teatrze, wygłaszaną z pasją i podyktowaną doświadczeniem pewnością. Hamlet, na chwilę stając się reżyserem własnego widowiska, wpada w prawdziwy szał – rządzę stworzenia sceny mocnej, poruszającej i prowadzącej do celu. Oskaras Koršunovas jednak na tym nie poprzestaje. Obok historii młodego księcia duńskiego interesuje go akt odgrywania historii w ogóle. Scena jest na poły garderobą. Działaniom aktorów niekiedy przyglądają się ich koledzy, spokojnie zajmując się wykonywaniem misternych malunków na twarzach. Po finałowej scenie śmierci Hamleta na ukłony twórców przyjdzie nam poczekać. Znów, jak na początku sztuki, zasiądą przy swych stołach garderobianych, by zmyć maski z twarzy i stać się na powrót ludźmi.

Dorota Ziemkowska
Gazeta Festiwalowa
13 października 2009

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia