Łodzianie pokochali festiwal

8. Festiwal Dialogu Czterech Kultur

Jeszcze dwa lata temu narzekaliśmy, że sztandarowy łódzki festiwal przypomina gigantyczną, bezładną zbieraninę, w której obok wydarzeń frapujących znajdują się żenujące imprezy. Ósma edycja Festiwalu Dialogu Czterech Kultur była elitarna. I publiczność taką właśnie imprezę pokochała.

W ubiegłym roku festiwal zwany "łódzką wizytówką" przeszedł radykalną przemianę. W mocno odchudzonym programie znalazło się mniej, ale za to starannie wybranych punktów. Za ten lifting odpowiada para dyrektorów artystycznych: Agata Siwiak i Grzegorz Niziołek. Z ludycznego quasi-święta festiwal stał się imprezą "intelektualną", "hermetyczną", "dla wybranych", a nawet "dla Siwiak, Niziołka i ich znajomych".

Zakończona właśnie edycja miała charakter jeszcze bardziej elitarny od tej z 2008 roku, bo finanse nie pozwoliły na zrealizowanie kilku bardziej "masowych" punktów z pierwotnego planu. Tym bardziej uderzyło mnie zjawisko wspólne dla wszystkich festiwalowych wydarzeń, w jakich uczestniczyłem: wszechobecny tłok.

Przedzierałem się przez dwustuosobowy tłum desperatów walczący pod drzwiami hali Unionteksu o trzy ostatnie wejściówki na "Ziemię obiecaną" [na zdjęciu]. Bilety rozeszły się na pniu kilka dni wcześniej, podobnie jak na taneczno-parkourowy spektakl ":PK:". Pociłem się wraz z innymi w przepełnionej sali kina Polonia na projekcjach filmów będących częścią mocno akademickiego projektu "Zobaczyć Gorgonę. Holokaust, nazizm a problem obrazowania". Sala kameralna filharmonii wypełniła się nawet podczas najbardziej ezoterycznego punktu - koncertu-performance\'u w ramach przedsięwzięcia Georga Nussbaumera "Barkarola", słynnego za sprawą skradzionych z miasta fortepianów (co można potraktować jako ironiczną odpowiedź na przewodnie pytanie festiwalu "Gdzie ty mieszkasz?"). 

Ten frekwencyjny sukces nie znaczy, że festiwal nie mógłby się ustawić mocniej frontem do miasta. Dlaczego na miejsce ustawienia punktu informacyjnego czy koncertu plenerowego nadaje się wyłącznie Manufaktura, a najważniejsza ulica w mieście już nie? 

Mniejszych lub większych zastrzeżeń mam więcej, jednak z minionych dni zapamiętam przede wszystkim łodzian (i nie tylko, bo w tym roku do Łodzi zawitało wielu gości spoza miasta) rzucających się na festiwalowe wydarzenia niczym wygłodniałe wilki na stado owiec.

Jędrzej Słodkowski
Gazeta Wyborcza - Łódź
16 września 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...