Love Never Dies

"MusicaLove" - reż. Jakub Wocial - Teatr Rampa w Warszawie

„MusicaLove" to kolejny koncert z cyklu „Broadway Street The Show" organizowanego przez Jakuba Wociala i Magdalenę Depczyk. Pomysł złożenia walentynkowej składanki przebojów z musicali takich jak „Evita", „Upiór w Operze" czy „Jesus Christ Superstar" obiecywał ucztę muzyczną melomanom i nie tylko.

„MusicaLove" jest swoistym hołdem złożonym wielkim kompozytorom musicalowym, takim jak Andrew Lloyd Weber czy Leonard Bernstein, którzy porwali się na niemożliwe: opisanie językiem muzyki miłości wszelkiego rodzaju - platonicznej, zmysłowej, własnej, destrukcyjnej. Na scenie Teatru Rampa rozbrzmiała gama fenomenalnych dźwięków muzyki, którą od wielu lat podziwia cały świat. Jakość libretta jest bezdyskusyjna, dlatego recenzować można tylko wykonanie, które przede wszystkim było wyjątkowo nierówne.

Niewątpliwie największym szczęściem, jakie spotkało widzów koncertu była obecność Katarzyny Łaski – wybitnej wokalistki znanej m.in. z roli Kim w „Miss Saigon" Teatru Muzycznego „Roma" i ze współpracy z Jonem Lordem przy projekcie „Concerto For Group And Orchestra". Na „MusicaLove" warto przyjść choćby wyłącznie dla jej wykonania polskiej wersji utworu „The Wizard and I" z musicalu „Wicked", które zapiera dech w piersiach. Artystka ujmowała także lirycznym wykonaniem „I Don't Know How To Love Him" z „Jesus Star Superstar".

Z pozostałych wykonawców dotrzymywał jej kroku jedynie Jakub Wocial, którego „Gethsemane", czyli modlitwa Jezusa w Ogrójcu (również z musicalu „Jesus Christ Superstar"), wraz z „The Wizard and I" Łaski, był najmocniejszym elementem całego spektaklu. Umiejętność nawiązania dobrego kontaktu z publicznością zaprezentował też w niezłym numerze „You Can Get Away With Anything". Wocialowi nie można odmówić talentu, jednak trudno pozbyć się wrażenia, że inscenizator, reżyser i wykonawca w jednym zrobił raczej swój własny recital, niż koncert sześciu artystów, śpiewając trzecią część utworów całego spektaklu i dominując wszystkie sceny zbiorowe.

Michał Rudaś w „Bring Him Home" i „Evermore Without You" zaprezentował piękny, miękki głos, Małgorzata Duda-Kozera bardzo agresywnie (jeśli nie zbyt agresywnie) wyśpiewała "As If I Never Said Goodbye". Aleksandra Bieńkowska poprawnie, choć bez szczególnej interpretacji, wykonała „Don't Cry For Me Argentina", jednak została pokonana z kretesem przez wielki numer „Pamięć" z musicalu „Koty", któremu zwyczajnie nie podołała.

Zastrzeżenia budziło nagłośnienie. Kilkakrotnie głos artystów został pochłonięty przez graną na żywo muzykę, co też ograniczało możliwości interpretacyjne, bo ściszenie śpiewu mogło skutkować brakiem słyszalności.

Choreografia Santiago Bello, czyli zwyczajne połączenie ze sobą standardowych figur jazzowych, wskazywała, że główny nacisk twórców koncertu położony był na wokal, nie na taniec. Wyjątkiem był całkiem pomysłowy układ w numerze „Kiss Is A Terrible Thing To Waste", gdzie choreograf uczynił z czterech tancerzy jeden tańczący organizm. Zdaje się, że utwory tylko zyskałyby na usunięciu tańca z tła. Być może brak synchronu spowodowany był małą ilością prób i pośpiechem, a nie nieudolnością wykonawców, ale show, które stara się o oprawę taneczną, nie powinno dopuścić do sytuacji, w której zmanierowane ruchy i słaba gra aktorska tancerzy przeszkadzają w odbiorze całego utworu.

Pomimo tych wad, spektakl jest wart polecenia. Dwa najlepsze numery „MusicaLove" („Wizard and I" Łaski i „Gethsemane" Wociala) koniecznie trzeba zobaczyć, a pozostałe, choć są tylko tłem, to tłem całkiem przyjemnym.

Anna Dawid
Dziennik Teatralny Warszawa
8 lutego 2014
Portrety
Jakub Wocial

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia