Ludzie we mgle

"Ballady i romanse" - reż. Jerzy Jan Połoński i Marta Wiśniewska - Teatr Dzieci Zagłębia w Będzinie

Przyznaję się bez bicia, że mieszkam w Zagłębiu Dąbrowskim. Sam ten fakt nie jest oczywiście powodem do wstydu, ale to, że nie odwiedziłem do tej pory Teatru Dzieci Zagłębia w Będzinie, już tak. Postanowiłem zmienić ten stan rzeczy i wybrałem się na wystawiane tam właśnie "Ballady i romanse" na podstawie zbioru ballad Adama Mickiewicza o tym samym tytule.

Repertuar będzińskiej placówki skierowany jest do najmłodszych widzów, jednak omawiana adaptacja jest jedną z tych pozycji, które przeznaczone są dla nieco starszej publiki. I rzeczywiście na widowni dominowali ludzie dorośli. Byłem jednym z nich, chociaż mentalnie mam 14 lat.

Twórczość Adama Mickiewicza to swoisty samograj. To prawdziwy polski evergreen, który stanowi uniwersalny materiał dla kolejnych rzesz twórców. To również standard, jeśli chodzi o edukację. Każde nowe pokolenie obowiązkowo się z nią zapoznaje, często w postaci sztuk teatralnych bądź filmów.

Czasy się jednak zmieniają, a wraz z nimi trendy, obyczajowość i wrażliwość widza. Także rozwój technologii ma tu niebagatelne znaczenie. Współcześni twórcy stają przed zadaniem zinterpretowania klasycznych dzieł na nowo i przełożenia ich na aktualny, nowoczesny język. Tak właśnie stało się w przypadku aranżacji będzińskiego teatru. Przy zastosowaniu nowoczesnych środków wyrazu, udało się stworzyć unikalne widowisko, będące magicznym połączeniem dźwięku, światła, tańca i muzyki. Spektakl ma formę musicalu, a poza początkowym, krótkim monologiem wszystkie kwestie są śpiewane. Towarzyszą im efektowne układy taneczne będące wizualnym ukazaniem treści.

Wersja mickiewiczowskich ballad w wykonaniu aktorów Teatru im. Jana Dormana jest spowitą w dymie i neonowych światłach podróżą w niepozbawiony mroku nierealny świat z pogranicza snu i jawy. Odznacza się przy tym niemalże złowieszczym nastrojem i dusznym klimatem. Hipnotyzuje widzów oniryczną atmosferą oraz niemalże makabryczną pantomimą powyginanych w konwulsjach ciał. To forma właśnie jest najmocniejszą stroną przedstawienia.

Na scenie cały czas dużo się dzieje, a każdy skrawek przestrzeni jest należycie wykorzystany. Również przy użyciu elementów scenografii, które biorą równie aktywny udział w kreowaniu treści, co sami aktorzy. W trakcie spektaklu zastanawiałem się, co powiedziałby Mickiewicz oraz współcześni mu widzowie, gdyby mieli okazję zobaczyć produkcję Jerzego Jana Połońskiego i Marty Wiśniewskiej. Myślę, że nie pozostawiłaby ich ona obojętnymi, wywołując żywą reakcję. Możliwe nawet, że wzbudziłaby w nich trwogę.

Ze współczesnej perspektywy, agresywny styl zastosowany w spektaklu należy jednak postrzegać jako atut oraz intrygującą interpretację, która stanowi fascynującą stymulację zmysłów.

Andrzej Kownacki
Dziennik Teatralny Górny Śląsk
22 marca 2024

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia