Ludzie z prądu

„Rave" reż. Dawid Nickel, Łukasz Ronduda - POL

Na 21. Festiwalu Millenium Docs Against Gravity można obejrzeć dokument o greckich drag queens (Avant-Drag, reż. Fil Ieropoulos), legendzie nurkowania (Człowiek delfin, reż. Letferis Charitos) albo systemie szkolnictwa w Japonii (Jak zostać Japończykiem, reż. Ema Ryan Jamazaki). Można też obejrzeć dokument o wiejskich klubach, Wixapolu, tym, czego tak naprawdę chce pokolenie Z i sztuce po transformacji, a to wszystko podczas 79 minut Rave'u.

Wiktoria Cukt była idealną kandydatką na prezydentkę. Młoda, atrakcyjna kobieta startująca z hasłem "politycy są zbędni" i mająca poglądy dokładnie wszystkich obywateli. Podczas spotkań kampanii wyborczej 2000 r. syntetyczny głos Wiktorii Cukt – Obywatelskiego Softaware'u Wyborczego stworzonego przez grupę C.U.K.T (Centralny Urząd Kultury Technicznej), był głosem każdego, kto tego chciał. A według twórców Rave'u, takim głosem, od ponad 30 lat, jest techno.

Łukasz Ronduda i Dawid Nickel z nostalgią i fascynacją patrzą na lata 90. Na okres t transformacji - czas odnajdywania się w nowej, nierozpoznanej rzeczywistości. Nierozpoznanej np. dla głodnych innowacji artystów. Dla nich techno było ekscytującym medium przyszłości, a rave'y formą sztuki, po której pulsującym świecie oprowadza nas Marcelo Zamenhoff. Na nagranych w latach 90 kamerą cyfrową filmikach opowiada o tym, co tworzy, przedstawia innych artystów, dj-ów. Tłumaczy, że czuje się najbardziej związany z syntetyką. Że jest człowiekiem z prądu. W materiałach stworzonych już współczesną kamerą na potrzeby w filmu w swój świat wprowadza młodego Janusza. W świat sztuki, w której niby wszyscy mogli wziąć udział, ale tak naprawdę mógł ten, kto był wystarczająco miejsko-awangardowy. Osoba techno, ale taka, która potrafi zbudować wokół tego opowieść. Czyli, jak się wydaje, nie osoba ze wsi, bo o tej części polskiej kultury narracja pochodzi z niejako z zewnątrz. Być może dlatego, że "polska pompa" nie ma swoich ikon. W każdym razie Dominika Sitnicka i Gregor Różański opowiadają, że na wsi po transformacji, techno też służyło zagospodarowaniu nowej energii pozostałej po zamknięciu PGR-ów i, że spotkało się to z wyraźną dezaprobatą ze strony artystów.

Sposób, w który poruszają temat konfliktu klasowego, włącza Nickela i Rondudę w obecny nurt opowiadania historii z perspektywy ludności wiejskiej (myślę np. o sukcesie "Chłopek" Joanny Kuciel-Frydryszczak i "Ludowej historii Polski" Adama Leszczyńskiego). Innym trendami, w które celuje (i trafia) duet reżyserski są inspiracje kulturą klas niższych, a także same lata 90 – nie tylko jako fascynacja treściowa, ale też estetyczna. Przypomniała mi się w tym kontekście wystawa "Błysk, mat, kolor. Fotografia i Warszawa lat 90." prezentowana w Muzeum Warszawy. Kolorowe reklamy i kolorowe tłumy radosnego kapitalizmu, a między nimi problemy społeczne. Synkretyczny więc na wzór najntisów, Rave łączy fragmenty nagrane starą i nową cyfrową kamerą, filtry przypominające VHS i stories z Instagrama. Wybory artystyczne i narracja wokół tematów są więc bardzo gen-z (z czego znany jest Dawid Nickel). Perspektywa, z którą jako widzowie i widzki wchodzimy w świat techno to w końcu perspektywa młodych Marysi i Janusza.

Jednak bohaterowie dokumentu i jego reżyserzy, w przeciwieństwie do mnie, znają się na techno bardzo dobrze. O ile kody z lat 90. były dla mnie czytelne, o tyle techno – nie tylko temat filmu, ale jego narzucający się filar estetyczny, wykraczało zupełnie poza moje doświadczenie. Stroboskopowe światła, mocne kontrasty i nieukierunkowany, stłoczony ruch, zmontowane tak dynamicznie, że nawet odpowiedzialny za audiodeskrypcję lektor przestał nadążać, z całą mocą dudniącej muzyki wciągnęły mnie w ten świat. Zostałam nawet nauczona elementów techno socjolektu, takich jak "hakken", "manieczki", "platformy" i "polska pompa", które nie tyle przydały mi się do rozeznania w muzyce, ile pomogły zrozumieć bohaterów. Nie tylko na poziomie języka.

Poza bycia dokumentem o polskim techno, Rave jest dokumentem o polskich potrzebach. O poszukiwaniu tożsamości w kryzysie, jaki akurat przeżywamy. O indywidualnych planach i zbiorowych nadziejach, z których największą pozostaje dla reżyserów ponadklasowe pojednanie społeczeństwa.

Nie jestem pewna, czy techno ma taką siłę, ale kiedy wychodziłam z festiwalowego pokazu Rave'u, na pewno czułam, że prąd nigdy nie był mi tak bliski.

Maria Nizio
Dziennik Teatralny Warszawa
15 lipca 2024
Wątki
FILM

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia