M jak gniew

"Miłość i gniew" - reż: Magdalena Piekorz - Teatr im.Słowackiego w Krakowie

"Miłość i gniew" w Teatrze im. Juliusza Słowackiego jest próbą odtworzenie przedstawienia z roku 1956, które zmieniło brytyjski teatr. Po odrzuceniu całego społecznego kontekstu dostajemy zawiłe "love story".

Trudno odejść od estetyzmu na rzecz bardziej realnej sytuacji. Na scenie nie ma brudnych foteli, gazety (z odpowiadającym tamtym czasom nagłówkiem) są porozrzucane, filiżanki przygotowane na kuchence, herbata zawsze gotowa, choć dostęp do wody jest na parterze, wszystko jest sprzątane na bieżąco. Pozostaje deska do prasowania, która niegdyś szokowała krytykę, będąca teraz jedynie „tamtą” historyczną deską. Widzimy jednopokojowe mieszkanie z lodówka, kuchenką, półką na książki, wielkim łóżkiem, umieszczonym pod dużym oknem. Książki i jeden plakat Milesa Davisa określa intelektualność postaci Jimiego. Odtworzony pokój wygląda jak wzięty z muzeum antropologicznego, gdzie pokazywane jest naturalne środowisko zwierzęcia jest skrzętnie ułożone i odkurzane co tydzień. 

Z całego rysu społecznego, politycznego i historycznego dramatu pozostało jedno – melodramat. Dwoje zagubionych ludzi – „niedźwiadek” i „wiewiórka” szukają porozumienia, kontaktu, sposobu stworzenia więzi, mającej ich ochronić przed światem. Główną przyczyną cierpień wydaje się ingerencja rodziców i sam Jimmy. Trudno dostrzec ten przerażający konflikt klas odczuwany w Wielkiej Brytanii. Tam, gdzie wystarczał akcent, opowieść o dzieciństwie spędzonym w jednej z kolonii brytyjskich oraz sama postać Jimiego tutaj bezpośredni wpływ środowiska na bohaterów jest na dalekim planie. Wszystko wydaje się nakierowane i skupia się na relacjach między głównymi bohaterami – trudnej miłości. 

W tej dziwnej sytuacji Jimmy (Błażej Wójcik) jest tylko niezadowolonym, skrzywdzonym przez ciężkie dzieciństwo chłopcem, który nie potrafi być szczęśliwy i atakuje wszystkich wokół. Nie dostrzega się tu magnetyzmu, przenikliwości oraz specyficznej osobowości, która byłaby centrum wydarzeń, okiem cyklonu, jak w dramacie Osborne’a. Nieprzystawalność do świata jest bardziej zaznaczona poprzez grę reszty aktorów. Alison (Karolina Kominek) jak i Helena (Natalia Strzelecka) to postacie skrzętnie stworzone. Momentami przypominają ofiary przemocy, wmawiające sobie idealność własnego związku. W sztuce są jedynymi osobami kreującymi niezwykłość głównego bohatera, gdy ten miota się po scenie irytując malkontenctwem. Niestety u Magdaleny Piekorz to jedynie zostało z buntu, walki z Establishmentem, niezgody na przedwojenny porządek i próby wyzwolenia. 

Widzimy, jak małżeństwo, nigdy nie idealne, związek będący serią ciągłych konfliktów i nieumiejętności znalezienia wspólnej płaszczyzny porozumienia, rozpada się. Helena zastępuje miejsce Alison przy desce do prasowania. Gdy żona Jimiego wraca do domu, następuje volta i szybkie rozwiązanie. Utrata dziecka wywołuje natychmiastowy proces dojrzewania i zrozumienia pomiędzy małżonkami. W przedstawieniu perypetie stają się jedynie ślicznie ustawionymi reliefami.

Wspólnie objęci Jimy i Alison znajdą dla siebie miejsce w tym okrutnym świecie, lecz co to za świat? Wydaje się, że wokół nich nic nie istnieje, nawet pokolenia tylko psychologiczny marazm sięgający dzieciństwa. Tapeta, kilka książek, mebli, listy od paranoicznej matki, ciągła rutyna i ich niedojrzałość są największym zagrożeniem. Reszta wydaje się zniknąć jak Helena, która po powrocie Alison zostaje skutecznie i z godnością wyrzucona za drzwi. W stylizowanych dekoracjach i sytuacji rozwija się kolejna opowieść o miłości, jak w każdej sztuce, jaką „Miłość i gniew” nie jest.

Justyna Stasiowska
Dziennik Teatralny Kraków
1 grudnia 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...