Magia Lasu

„Las" - reż. Angelika Pytel - Psychoteatr we Wrocławiu

"Las" to autorski monodram aktorsko-wokalny Angeliki Pytel, założycielki i pierwszej aktorki PSYCHOTEATRU. Oprócz niej na scenie znajduje się też Paweł Rychert, odpowiedzialny za produkcję i granie na żywo przyprawiających o ciarki elektronicznych dźwięków.

Stół DJ'a oświetlony jest zaledwie jedną małą lampką w taki sposób, że widzimy delikatnie oświetlone, unoszące się w czarnej przestrzeni dłonie naciskające klawisze i przekręcające potencjometry. Oprócz tych lewitujących w ciemności dłoni nic nie jest w stanie oderwać naszej uwagi od aktorki. Ma ona bardzo szczupłą, drobną budowę ciała. Gdy wchodzi na scenę i zaczyna mówić, sprawia wrażenie małej dziewczynki. Usypia tym naszą czujność, by chwilę później wydobyć z siebie pełną gammę emocji w nieprawdopodobnie potężnym głosie. Prezentuje nam całą skalę wysokości dźwięków. Od szeptu przez hipnotyzujący śpiew po obłąkańczy wrzask.

Znaczącą rolę w przedstawieniu odgrywa muzyka, gdyż fragmenty historii bohaterki przeplatają elektroniczne brzmienia. Teksty utworów są częścią narracji i właściwie to z nich możemy dowiedzieć się więcej na temat protagonistki niż z krótkich fragmentach „opowiadanych" między nimi. Nie jest to jednak recital, a teatr.

Opowieść zaczyna się powoli. Stopniowo jednak przyśpiesza - wraz z muzyką i rozwojem wydarzeń. Rośnie nie tylko tempo, ale też napięcie i mnogość skrajnych, kotłowanych w sobie emocji. Historia potrafi zaabsorbować nas na tyle, że nie spostrzegamy upływającego czasu. Dopiero przełamanie czwartej ściany przez aktorkę wyrywa nas z tego transu.

Bohaterkę-narratorkę wyróżnia przede wszystkim samoświadomość i zwracanie uwagi na detale, które giną w natłoku informacji dostarczanych przez otaczającą nas rzeczywistość. Dostrzega to, nad czym inni przechodzą obojętnie. Przeprowadza nas przez studium psychologiczne kobiety zagubionej nie tylko w społeczeństwie, ale też we własnej głowie. Stawia egzystencjalne pytania. Pokazuje nam szaleństwo świata.

Bohaterka stoi samotnie przed mikrofonem na środku sceny. Oświetlona jest bladym, punktowym światłem. Za sprawą dużego, luźnego swetra zdaje się zmniejszać, znikać ze sceny. Poza tym wygląda normalnie, jak wszyscy. Z tłumu wyróżniałyby ją tylko bardzo długie włosy, które w szalonej i żwawej opowieści niemalże stają się osobnym aktorem. Tańczą, kręcą młynki, rozwiewają się, czasem wymownie zakrywają twarz.
Forma spektaklu jest kameralna, ale bynajmniej nie skromna. Aktorka śpiewając do mikrofonu, w żadnym wypadku nie pozostaje pasywna, lecz wije się, miota, tańczy. Nawet w chwilach gdy stoi w jednym miejscu - tańczą jej nogi, włosy, ręce albo całe ciało. Nie są to nieskoordynowane ruchy, lecz przemyślane, pełne znaczenia gesty. Subtelne ruchy dłoni, czy nawet samych palców potęgują atmosferę, dopełniając opowieść, a może tworząc własną, odrębną historię. Niczym mudry, tajemnicze zaklęcia albo hipnotyzujące gesty iluzjonisty przyciągają uwagę, nie rozpraszając skupienia na treści historii. Wszystko jest idealnie zgrane z muzyką. Dokonuje się coś niemożliwego. Śpiew do mikrofonu - wydawałoby się statyczna scena - staje się pełna dynamizmu.

Kamil Kacprzak
Dziennik Teatralny Wrocław
31 stycznia 2020
Portrety
Angelika Pytel

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia