Magia teatru

2. Festiwalu Monodramu United Solo Europe

iąty i ostatni wieczór z monodramami United Solo Europe Festiwal, w Teatrze Syrena. Na zakończenie organizatorzy przygotowali coś lżejszego, deser dla tych widzów, którzy widzieli wszystkie wcześniejsze spektakle, a dla tych którzy po raz pierwszy przyszli w sobotę, okazję do spędzenia uroczego wieczoru, w sympatycznej atmosferze.

Bo przecież przed spektaklem można było w kafejce na dole, wypić znakomitą kawę albo i coś innego, zjeść pyszne słodkości, a później delektować się występem fińskiego artysty Roberta Jägerhorna, w monodramie jego autorstwa i reżyserii: "Waiting for Hitchcock".

Fabuła spektaklu nie jest skomplikowana: Szczęśliwy Robert przypadkowo znajduje uważany za zaginiony film Hitchocka. Chce go obejrzeć na "starodawnym" projektorze do wyświetlania filmów na kliszy (przy okazji lekcja historii techniki dla najmłodszych), ten się psuje, ma przyjść spec od naprawy, więc artysta czeka na niego. Ponieważ oczekiwanie przedłuża się, Robert Jägerhorn proponuje publiczności, żeby poczekała razem z nim, a po pewnym czasie stwierdza, że najlepszym rozwiązaniem będzie, gdy po prostu opowie o czym jest ten film. No i zaczyna się; Robert nie tylko opowiada, nie tylko odgrywa poszczególne sceny, ale w trakcie tego wykonuje całe mnóstwo sztuczek prestidigitatorskich. I to właściwie stanowi clou spektaklu.

Bo tego wieczoru nie do końca była ważna finezja i biegłość w sztuce aktorskiej (skądinąd bardzo poprawne), również scenografia nie była tak ważna (oczywiście adekwatna do tematu, czyli jako główny element - projektor - plus kilka rekwizytów przydatnych do sztuczek). Tam razem liczyła się iluzja i mistrzowskie opanowanie tajników "sztuk magicznych". Jeszcze światło i muzyka, na ale te elementy w tego typu pokazach, to podstawa.

Nic dziwnego, że publiczność bawiła się znakomicie i co raz rozlegały się brawa i okrzyki podziwu i niedowierzania, po kolejnym zniknięciu, czy pojawieniu się telefonu komórkowego, sznura pereł, ogromnego męskiego parasola, w który na oczach zdumionej publiczności zamieniała się klisza filmowa, pistoletu zamieniającego się w nóż itd., itp. Szczególne uznanie wzbudziły dwie etiudy. Pierwsza z czarnym, podobnym do dętki kołem, które w nieprawdopodobny sposób zmieniało się w kilkadziesiąt różnych nakryć głowy; Druga etiuda, z wybraną spośród publiczności osobą i wykonywane z nią sztuczki z kartami i przyczepiającymi się do rąk przedmiotami (wieszakiem, krzesłem i wreszcie samą osobą pomocnicy). Wszystko to działo się pomimo solidnie związanych rąk artysty. Jak zawsze pozostaje nierozwiązany problem, czy wybranka była "przypadkowa", czy nie do końca?! Wśród publiczności głosy ZA i PRZECIW rozkładały się mniej więcej po połowie.

Jak było, tak było. Nie warto dociekać. Po to są takie występy, żeby się znakomicie bawić i ku własnej uciesze dawać przyzwolenie na nabieranie nas i na uleganie magii. Magii teatru.

Krzysztof Stopczyk
http://kulturalnie.waw.pl
11 czerwca 2014

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia