Magiczny świat marzeń

"Królewna Śnieżka i siedmiu ..." - reż. Monika Gerboc - Teatr Sewruka w Elblągu

To ciekawe, zjawisko gdy zbiera się sztab dorosłych, wykształconych i doświadczonych artystów i robi wszystko by dać dzieciom trochę radości, a przy okazji ich czegoś nauczyć. Dzieciom, które podobnie jak Królewna Śnieżka żyją zabawami i marzeniami, wierzą, że wszyscy ludzie na świecie są dobrzy, pewnie trudno byłoby określić, jaka w tym wszystkim jest rola reżysera czy scenarzysty. Dzieci przecież na scenie nie widzą Marty Masłowskiej, Teresy Suchodolskiej czy Tomasza Muszyńskiego, a Królewnę Śnieżkę, złą czarownicę i księcia. A może właśnie to w tej dziecięcej wierze kryje się tajemnica magii Teatru?

13 lutego 2010 roku w Teatrze im. Aleksandra Sewruka w Elblągu odbyła się premiera spektaklu „Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków” w reżyserii Moniki Gerboc. Tego wieczora Duża Sala elbląskiego Teatru wypełniła się przede wszystkim najmłodszymi widzami. Ich reakcje były różne, począwszy od radości i niekontrolowanego śmiechu, aż po płacz. Ten spektakl to znakomita okazja by zarazić dzieci teatralnym bakcylem. Lecz spektakl „Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków” to nie tylko frajda, ale przede wszystkim kilka ważnych lekcji. Nie tylko dla dzieci.

Jak się okazuje, warto niektóre rzeczy robić na przekór, wbrew powszechnym oczekiwaniom czy wyobrażeniom. Królewna Śnieżka nie musi być wzorowana na tej stworzonej przez Walta Disneya, a krasnoludki wcale nie muszą mieć czerwonych czapeczek i kubraczków, żeby być krasnoludkami.

Zadaniem twórcy jest m.in. przełamywanie stereotypów. Reżyserowi, Monice Gerboc udało się to znakomicie.

Spektakl opiera się bowiem nie tylko na grze aktorskiej. Widzimy  postaci dwa razy wyższe od człowieka (tu słowa podziwu dla aktorów Teresy Suchodolskiej, Ireny Adamiak i Pawła Skowrona, którzy w półtorej miesiąca opanowali sztukę poruszania się na szczudłach), animacje 3D, latające stworki czy mówiące lustro. Nie pełnią one wyłącznie roli ozdobników czy efektów dla efektów. Pozwalają  łatwiej wejść widzowi, o to nie tylko temu kilkuletniemu, w świat Królewny Śnieżki.

Młody widz obserwując perypetie głównej bohaterki, uczy się, że proste czynności, takie jak sprzątanie czy mycie zębów, są równie istotne, jak marzenia. Uświadamia sobie także, że na świecie nie wszystko jest dobre, a naiwność, chociaż może wydawać się urocza, prowadzi do zguby. Dlatego trzeba być ostrożnym i unikać zła. Spektakl dorosłym natomiast przypomina, że Teatr bez magii, tak jak życie bez marzeń, jest pusty. Dla dzieci to oczywiste.

Na scenie zobaczyliśmy niemal cały zespół artystyczny Teatru im. Aleksandra Sewruka.

Hebanowe włosy, usta czerwone jak krew, cera biała jak śnieg i buzia dziecka. Do przewidzenia było, że rola Królewny Śnieżki, ze względu na urodę przypadnie właśnie Marcie Masłowskiej. Lecz warunki zewnętrzne to nie wszystko. By widz uwierzył w Śnieżkę, niezbędna jest również dziecięcia żywiołowość, wyobraźnia, dobroć i przyjacielskość. Tych cech, Masłowskiej, nie zabrakło.

Lecz czym byłaby bajka o Królewnie Śnieżce bez krasnoludków? Te, małe leśne skrzaty, które dopiero od Śnieżki uczą się, że do obiadu trzeba umyć ręce, pokazują dzieciom, że przyjaźń i współpraca są możliwe, nawet gdy ktoś ma zupełnie różny charakter od naszego. Przezabawnych krasnoludków zagrali: Jerzy Przewłocki, Lesław Ostaszkiewicz, Beata Przewłocka, Leszek Andrzej Czerwiński, Krzysztof Grabowski, Marcin Tomasik i Anna Suchowiecka.

Równie ważna, choć nie tytułowa, była rola czarownicy, w którą wcieliła się Teresa Suchodolska. Aktorka doskonale wczuwa się w role charakternych i demonicznych kobiet. Tym razem było tak samo.

W rolę króla wcielił się Paweł Skowron. Młody aktor nie do końca poradził sobie ze sceną, w której król waha się, czy iść za córką czy za żoną. Wyrażona przez Skowrona niepewność była nieco sztuczna.  Jednak z każdym kolejnym wejściem aktor czuł się na scenie coraz swobodniej.

Słowa uznania należą się Tomaszowi Czajce, który świetnie zagrał postać Szczurka. Aktor  kojarzący się  z rolami  inteligentów z problemami, w tym spektaklu był nie do poznania. Wierny, bojaźliwy lizus, który w końcu też się buntuje, w wykonaniu Czajki był jak najbardziej wiarygodny.

Na scenie zobaczyliśmy, dawno nie widzianą (od spektaklu „Sceny miłosne dla dorosłych”, którego premiera miała miejsce w 2007 roku) Irenę Adamiak. Aktorka wcieliła się w postać czarownicy przebranej za staruszkę. Była to mała rola jednak zagrana znakomicie, co jest potwierdzeniem słów, wielkiego reformatora teatru Konstantego Stanisławskiego, że nie ma małych ról są tylko wielcy i mali aktorzy. Dlatego prawdziwy aktor, który jest obsadzony nawet w najmniejszej roli pracuje tak, jakby to była rola główna. Irena Adamiak do takich należy.

W rolę księcia wcielił się Tomasz Muszyński. Niestety, po spektaklu „Mein Kampf”, widząc Muszyńskiego na scenie, przed oczyma nieustannie mam obraz Hitlera (przypomnijmy, aktor wcielił się w postać Adolfa Hitlera w spektaklu „Mein Kampf”). Nie jest to wina aktora, a raczej wrażenia jakie wywarło na mnie tamto wcielenie Muszyńskiego, dodam doskonałe wcielenie. Niemniej czekam na rolę, która pozwoli mi zapomnieć o Muszyńskim-Hitlerze.

Nie wszystko w tym spektaklu było idealne. Wnikliwy widz na pewno zauważył, chociażby, że dźwięk zbitego szkła rozległ się chwilę wcześniej, niż czarownica rozbiła zwierciadło. Ale to tylko szczegóły techniczne, które można dopracować.

Cieszy fakt, że Teatr im. Aleksandra Sewruka pamięta o swoich najmłodszych widzach. Dzieci mają uciechę, a dla Teatru jest to  inwestycja, wszak wiadomo czym „skorupka za młodu nasiąknie...”

Karolina Śluz
Elbląski Dziennik Internetowy
16 lutego 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia