Małe portrety szarości
"Jednoaktówki Janusza Głowackiego" - reż. Józef Opalski - Teatr BARAKAH w KrakowieW mieścinie bez znaczenia, w nocnym barze przy ulicy raczej ślepej, pustym po północy, gdzie tylko senny barman i nucąca smętne melodie szansonistka - mężczyźnie anonimowemu i anonimowej kobiecie, co się nie znają, nie uda się nawet kropla ciepła. Lecz próbują. Zostanie po nich w barze ślad kilku jasnych spojrzeń, garść łagodnych słów. Niewiele. Ale bywa, że niewiele to jest wszystko.
W banalnym pokoju banalnego mieszkania pięcioro przyjaciół odgrywa tanią prowincjonalną operetkę zazdrości i wybaczenia.
W pracowni trzeciorzędnego rzeźbiarza żona kolejny raz próbuje wykrzesać z męża choć sekundę męskiej godności, kolejny raz płonnie.
Wreszcie Nowy Jork, salon w remontowanym przez dwóch emigrantów z Polski ekskluzywnym apartamencie. Przerwa śniadaniowa. Nad pętem swojskiej kiełbasy, bułą lekko suchą i nieuchronną butlą gorzałki nasi kapitaliści snują bezkompromisowy, malowniczy bełkot o największych bolączkach swej Ojczyzny, ludzkości i świata całego.
I to już koniec wieczoru w Teatrze Barakah. Koniec dwóch godzin scenicznych, koniec seansu jednoaktówek, który reżyser Józef Opalski ulepił z czterech drobnych sztuk teatralnych Janusza Głowackiego - "Spaceru przed snem", "Konfrontacji"," Choinki strachu" i "Kącika mieszkaniowego". Co to jest tak naprawdę?
To jest niespieszne pulsowanie czterech małych portretów małych istot bez znaczenia, tych człekokształtnych łątek, tyleż jednodniówek, co jednożyciówek, których przecież pełno wokół, szarych jak każdy - wystarczy zerknąć w lustro. Istot trochę piszczących, trochę szepczących, trochę czułych i trochę cynicznych, bezpowrotnie utopionych w swych, nikogo poza nimi niewzruszających, tragedyjkach na miarę myszy. Lecz nade wszystko jest to jednoczesne pulsowanie dwóch pozornie sprzecznych smaków -melancholijnej, miękkiej uważności, jaką dla ludzkich łątek mają Głowacki i Opalski, ale i ich smykałki do dziergania humoru nigdy nie bawarskiego. Szarość jednoaktówek wciąż umyka w jasność. Takie jest ich sedno.