Mały teatr, duży potencjał

Rozmowa z Hanną Zbyryt

Nie spodziewaliśmy się, że nasz teatr otworzy nam tak wiele dróg. Choćby propozycja dla mnie etatu w Teatrze im. A. Mickiewicza w Częstochowie, gdzie pracuję od września zeszłego roku. Praca z profesjonalnym reżyserem, świetnym zespołem powoduje, że cały czas się uczę, zbieram doświadczenia. To dla mnie dobry czas. RZT ma swoją scenę w Klubie Jazzowym "Dali" w Krakowie, gdzie jeździmy ze swoimi spektaklami. Dzieje się dużo i na wielu płaszczyznach. Poznaliśmy wielu świetnych, twórczych ludzi. Gościliśmy też u siebie wiele wspaniałych osobistości.

Z Hanką Zbyryt, współtwórczynią i główną aktorką Teatru Rozrywki RZT Szymaszkowa w Zakopanem, rozmawia Beata Zalot.

Beata Zalot: - W sobotę, 27 kwietnia, dni obchodzicie hucznie drugie swoje urodziny. To dwa pracowite i chyba udane lata.

Hanna Zbyryt: - To był bardzo intensywny czas, zrobiliśmy 10 spektakli, każdy zupełnie inny. Graliśmy nie tylko na naszej zakopiańskiej scenie, ale także w Częstochowie, Krakowie, Katowicach, w sumie to ok. 100 spektakli. Do tego imprezy zamknięte, ostatnio np. graliśmy "Job" dla 600 kardiologów.

Mimo że w wasz teatr wpisana jest przede wszystkim rozrywka, w repertuarze pojawiły się także bardziej ambitne spektakle, choćby "Wesele".

- W RZT każdy znajdzie spektakl dla siebie. To prawda, że jesteśmy teatrem bardzo rozśpiewanym, lubiącym wywoływać uśmiech na twarzy widza, ale nie boimy się bardziej ambitnych przedsięwzięć. Bardziej wymagający widz też nie będzie u nas rozczarowany. A do spektaklu Wyspiańskiego mam duży sentyment. Grałam przed laty w "Weselu" Hanuszkiewicza, znam ten tekst i go uwielbiam. To ponadczasowa sztuka, nadal aktualna.

W zeszłym roku dostałam zamówienie na narodowe czytanie "Wesela". Pomyślałam, że zamiast czytać, zrobię z tego mini-spektakl. Odbiór był bardzo dobry. To zmobilizowało mnie, żeby zrobić coś większego, już na naszą scenę. I udało się. Spektakl został odebrany przez publiczność rewelacyjnie. Graliśmy "Wesele" nie tylko u nas, ale także w Teatrze Świętochłonie w Katowicach, w Teatrze im. A. Mickiewicza w Częstochowie, gdzie wszedł do stałego repertuaru teatru.

Największym zaskoczeniem i miłą niespodzianką jest to, że nasz spektakl polubiła młodzież. Mamy specjalne pokazy dla szkół. Przyjeżdżają do nas licealiści z Krakowa, Katowic.

I z Zakopanego?

- Niestety nie. To jeden z naszych smutków, żadna szkoła z Zakopanego nie była u nas ani na "Weselu", ani na "Mamie" - spektaklu na motywach "Przedwiośnia" Stefana Żeromskiego. Ale jesteśmy w trakcie rozmów, mamy nadzieję że zaowocuje to możliwością współpracy. Liczymy też, że władze miasta, zaczną nas wspierać w tym projekcie dla młodzieży zakopiańskiej, zwłaszcza że niektóre nasze spektakle nawiązują wprost do historii Zakopanego, góralszczyzny, naszych podhalańskich stereotypów. Taki jest np. w spektaklu "Wanted". Z kolei "Zośka" nawiązuje do postaci Karola Szymanowskiego i Zofii Nałkowskiej. Mamy nadzieję, że będziemy zapraszani częściej do udziału w imprezach organizowanych przez miasto jako instytucja kulturalna, która w Zakopanem promuje sztukę teatralną. Z przyjemnością włączylibyśmy się do np. festiwalu "Wiosna Jazzowa", mamy klimatyczną scenę i wyjątkowy fortepian, który przyjechał do nas z Londynu - West Endu.

Jak myślisz, skąd ta niechęć władz?

- Nie mam pojęcia. Może dlatego, że jesteśmy teatrem prywatnym. Promujemy Zakopane naszymi spektaklami. Współpraca z miastem na pewno przyniosłaby korzyść Zakopanemu w szerszym zakresie niż dotychczas. Jesteśmy teatrem dla widza, kochającym sztukę i dobrą rozrywkę w imię naszego motta "Daj się porwać sztuce".

A z "dodających skrzydeł" rzeczy dla was, coś się wydarzyło w ciągu tych 2 lat?

- Nie spodziewaliśmy się, że nasz teatr otworzy nam tak wiele dróg. Choćby propozycja dla mnie etatu w Teatrze im. A. Mickiewicza w Częstochowie, gdzie pracuję od września zeszłego roku. Praca z profesjonalnym reżyserem, świetnym zespołem powoduje, że cały czas się uczę, zbieram doświadczenia. To dla mnie dobry czas. RZT ma swoją scenę w Klubie Jazzowym "Dali" w Krakowie, gdzie jeździmy ze swoimi spektaklami. Dzieje się dużo i na wielu płaszczyznach. Poznaliśmy wielu świetnych, twórczych ludzi. Gościliśmy też u siebie wiele wspaniałych osobistości. Jednym z nich był Krzysztof Zanussi, który po zobaczeniu spektaklu "Zośka" powiedział, że już "dawno nie był w teatrze tak miło zaskoczony pięknem, prostotą i autentycznością".

No i macie już swoją stałą, wierną publiczność...

- To prawda, rzeczywiście widzę na każdej naszej premierze te same twarze, nie są to tylko zakopiańczycy, ale także osoby, które pokonują niemałe odległości, żeby być z nami. Ludzie wracają do nas, piszą miłe maile. Po tych 2 latach mogę powiedzieć, że powoli tworzy się swoista rodzina Teatru RZK, osób nam sprzyjających, trzymających za nas kciuki.

Jesteś twarzą Teatru RZT. A kto dziś oprócz ciebie tworzy tę scenę?

- Współpracujemy z profesjonalistami, od początku jest z nami Natasza Leśniak, krakowska aktorka, którą można teraz zobaczyć w serialu "Leśniczówka". W zespole jest też Katarzyna Ornatkiewicz, grająca na co dzień w Teatrze Współczesnym w Krakowie, Kinga Duda z Bytomia, aktywna na kilku scenach, można ją m.in. zobaczyć na deskach Teatru im. A. Mickiewicza w Częstochowie. Gra u nas także Paweł Izdebski, aktor Teatru Roma w Warszawie. Jest spora grupa muzyków, z którymi stale współpracujemy - między innymi krakowski wirtuoz klawiszy - Wojtek Wachulka czy perkusista Bartek Szczepański. Scenariusze dla nas pisze Kinga Naszkiewicz, na co dzień zatrudniona w TVN w Krakowie jak również Małgorzata Sobieszczańska, znana warszawska scenarzystka. No i trudno nie wymienić Staszka Rzankowskiego, współtwórcę i dyrektora Teatru Rozrywki RZT.

W sobotę 27 kwietnia świętujecie hucznie 2. urodziny. Co czeka waszych gości tego wieczoru?

- Pokażemy nasz najnowszy spektakl "Tangolina & Flying Circus Show" z muzyką na żywo. To historia "Kici" - mistrzyni o zdolnościach paranormalnych, awanturnicy i złośnicy. Wpada ona w ciągłe kłopoty i niekonwencjonalne związki. Motorem napędowym dla niej jest ta buda - cyrk. Natomiast u jej boku jest "Lino" - ulicznik, zawalidroga, nieudacznik, pijak z wątłą duszą. Do potęgi entej romantyk, mający marzenia i niespełnione miłości. Jedyne, co mu pozostało to rozpadający się cyrk, gdzie usilnie próbuje zarobić grosz jako "Tangolina".

Oczywiście urodziny będą się rządziły swoimi prawami - będzie bankiet po spektaklu, tort i gorąca atmosfera. Zapraszamy wszystkich, bilety jeszcze są dostępne.

Dziękuję za rozmowę.

___

Hannka Zbyryt - współtwórczyni, reżyserka i główna aktorka Teatru Rozrywki RZT Szymaszkowa. Aktualnie można ja zobaczyć w najnowszym filmie K. Zanussiego "ETER", w spektaklu "Czyż nie dobija się koni" w reż. M. Piekorz, gdzie gra główną rolę Glorii. Wkrótce pojawi się na okładce oraz w trailerze najnowszej książki M. Piekorz "Nieobecność".»

"Mały teatr, duży potencjał"
Beata Zalot
Tygodnik Podhalański

Beata Zalot
Tygodnik Podhalańsk
30 kwietnia 2019
Portrety
Hanna Zbyryt

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia