Mam szacunek dla widzów

Rozmowa z Dominikiem Nowakiem

Dominik Nowak postawił przed sobą niełatwe zadanie. Pragnie aby leżąca na uboczu teatralnej mapy Polski instytucja stała się przyjaznym inkubatorem dla działań artystycznych. Powoli jego pomysły wchodzą w życie. Opowiada o nich oraz o zbliżającej się premierze spektaklu „Bóg mordu" który reżyseruje na deskach słupskiego teatru. Rozmawia Agata Białecka.

Agata Białecka: „Bóg mordu" jest Twoim debiutem reżyserskim?

Dominik Nowak: - Nie, od kilku lat robię różne projekty, prace reżyserskie. Między innymi z Lesławem Żurkiem, którego będzie można zobaczyć w obsadzie „Boga mordu". Wcześniej zrobiliśmy razem spektakl „Judy", który w wakacje pojawi się w repertuarze Nowego Teatru im. Witkacego w Słupsku. Wywodzę się z trudnego do zdefiniowania teatru. Różnie on bywa nazywany. Ja użyłbym nazwy „teatr NGO", „teatr pozarządowy" ale ciężko go klasyfikować. Są tacy, którzy nazywają ten typ teatru „prywatnym" ale jest to nietrafiona nazwa, ponieważ sugeruję formę zarobkową. Inni używają nazwy „teatr offowy", choć nie prezentuje jakiegoś bardzo awangardowego repertuaru. Nazwa „teatr niezależny" też nie pasuje, ponieważ według mnie takiego w ogóle nie ma. Z czegoś trzeba brać pieniądze na produkcje, na eksploatacje, na życie. Skądś te fundusze płyną, więc powiedziałbym, że taki teatr jest bardzo zależny od sponsorów, od miasta. Jednak dlaczego o tym mówię? Ponieważ w instytucji pozarządowej bardzo szybko trzeba zajmować się wszystkim: od sprzątania, przez granie, na administracji i pozyskiwaniu środków finansowych kończąc.

Dlaczego zdecydowałeś się na realizację akurat tego tekstu?

- Jest to bardzo sprawnie napisany dramat psychologiczny. Niedawno do Słupska przyjechał mój znajomy krytyk teatralny. Poszedł na dwa spektakle, na „Ulicę" oraz „Sceny miłosne dla dorosłych". Spotkaliśmy się potem w Warszawie, zapytałem jak mu się podobało? Stwierdził, że podczas pobytu w Nowym Teatrze analizował jakich widzów mamy, jaki repertuar sprawdziłby się i uznał, że powinienem zrealizować któryś z tekstów Yasminy Rezy. Jego słowa były potwierdzeniem, że pół roku wcześniej podjąłem dobrą decyzję o wystawieniu „Boga mordu" w Słupsku. Jako dyrektor Nowego Teatru zobligowałem się do realizacji czterech spektakli w roku, z których każdy powinien spełniać jakąś funkcję. Jeden z nich powinien być produkcją, którą da się wysłać na festiwal, jakieś współczesne przedstawienie którym można by się chwalić w środowisku. Drugi spektakl musi być edukacyjny, przeznaczony dla szkół, nadający się na rodzinne wyjście do teatru z dziećmi. Trzecia produkcja powinna być komercyjna, lekka, zabawna i w końcu czwarty tytuł, który nadawałby się do najszerszego grona odbiorców. Taki spektakl powinien być ciekawy, nienarażający się nikomu. Każdy z potencjalnych widzów może na niego przyjść i nie będzie zawiedziony. Zarówno wielbiciele fars, jak i oglądający ambitny teatr widzowie nie powinni odczuwać dyskomfortu w zetknięciu z taką propozycją. Tekst Yasminy Rezy jest według mnie takim „repertuarem środka". „Bóg mordu" cieszy się ogromną popularnością, a przypadł mi do gustu, ponieważ to bardzo „aktorski" tekst. Jestem aktorem i zwracam na to szczególną uwagę. „Aktorska partytura" w tym utworze jest naprawdę wdzięczna do grania. Poza tym, jest to tekst który można odbierać na kilku poziomach. Zarówno przy płytkiej, jak i głębokiej analizie znaczeń będzie interesujący w odbiorze. Nie ukrywam, że istotną kwestią były też aspekty organizacyjne, choćby mała obsada. Składająca się według didaskaliów z czterech osób, choć w słupskiej realizacji będzie tajemnicza, piąta postać.

„Bóg mordu" był realizowany w Polsce w wielu teatrach. Czy zamierzasz w jakiś sposób wyróżnić swoją realizację?

- Oczywiście. To pierwszy spektakl jaki reżyseruję w Słupsku, mam pełną świadomość, że tekst był grany już tysiące razy i jest niezwykle popularny. Jednak teatr jest bardzo lokalną sztuką, niewiele jest spektakli, które jeżdżą po Polsce. Większość tytułów grana jest tylko w siedzibie danego teatru. W Słupsku do tej pory nie było „Boga mordu", a ten fakt oraz popularność tego tytułu gra na korzyść powstającego spektaklu. Mam również świadomość, że założenie inscenizacyjno-organizacyjne wynikające z didaskaliów tekstu jest banalne, powtarzające się w każdym sitcomie. Każda realizacja „Boga mordu" używa wpisanych w tekst poboczny rekwizytów oraz dekoracji, bardzo trudno od tego odejść. Większość wersji scenicznych jest robiona bardzo prosto, są również takie, które próbują w jakiś sposób złamać znajdujące się w tekście utworu uwagi. Nie odchodzą od didaskaliów, jednak modyfikują je tworząc „wariację na temat". W Nowym Teatrze założyłem sobie, że stworzę dwie „atrakcje". Mam do dyspozycji Dużą Scenę, więc pierwszą „atrakcją" będzie scenografia, przestrzeń. Coś co będzie się działo obok akcji dramatu, będzie stanowić drugą dramaturgię spektaklu. Nie chcę jednak zdradzać co to będzie, ale jeśli zobaczą Państwo zdjęcia, a niektórzy z Was przyjadą do Nowego Teatru obejrzeć spektakl, zorientujecie się, że świat zmienia się razem z tym, jak zmieniają się emocje postaci w spektaklu. Drugą atrakcją jest pojawienie się piątej postaci. Wydaje mi się, że w żadnej innej inscenizacji taki pomysł się nie pojawił. Jaka to postać i jaki aktor dowiedzą się osoby, które przyjdą obejrzeć spektakl.

Skupmy się na czwórce aktorów, których nazwiska można ujawnić. Związani od lat z Nowym Teatrem Marta Turkowska oraz Igor Chmielnik zostali zestawieni ze znanymi ogólnopolskiej widowni Katarzyną Maciąg i Lesławem Żurkiem. Jak układa się współpraca?

- Fantastycznie. Z Katarzyną i Leszkiem znamy się od lat. Mam nadzieję, że ich nazwisk nie kojarzy się tylko z prasy kolorowej. Oczywiście są znani, pojawiają się w mediach, co zdecydowanie stanowi element komercyjny i przyciągający widza, przynajmniej mam taką nadzieję. Proszę tylko nie sądzić, że występują w „Bogu mordu", ponieważ liczę na kolejki pod kasą teatru ustawiające się po bilety „na Żurka i Maciąg". Z Kasią jakiś czas temu zrobiliśmy bardzo awangardowy i niekomercyjny spektakl. Lesław również nie jest aktorem, który decyduje się na udział w każdym projekcie jaki twórcy mu proponują. Uważam, że ten duet jest bardzo dobrze dobrany. Fajnie wygląda kontrast pomiędzy charakterami postaci które grają Leszek i Kasia, a postaciami w które wcielają się Marta i Igor. Jak klocki, pasowali mi do siebie.

To twoja pierwsza realizacja na stanowisku dyrektora naczelnego i artystycznego Nowego Teatru im. Witkacego w Słupsku. Odczuwasz większą tremę niż zazwyczaj? Czujesz, że spoczywają na Tobie duże oczekiwania?

- Jeszcze nie wiem, zobaczę jak to będzie. Dowiem się 24 czerwca. Martwię się przygotowaniami, ponieważ warto przypomnieć, że Nowy Teatr nie posiada Dużej Sceny na własność. Wynajmuje ją od Filharmonii, przez co harmonogram prac nad spektaklem jest bardzo przerywany. Spektakl trzeba stworzyć poza sceną, dopiero na dwa – trzy dni przed premierą będzie można ustawić scenografię na właściwym miejscu. Dogranie wszystkich elementów będzie zapewne bardzo stresujące. Odczuwam niepokój, tremę. Obawiam się opinii krytyków w stylu „Kogo oni tu mają? Co za idiota to reżyserował?". Jednak zabawne jest również to, że ludzie mają często dziwne oczekiwania wobec nowego dyrektora teatru w Słupsku. Spotykam się z pytaniami „Czemu Pan sprowadził obcego reżysera? To Pan powinien reżyserować!" albo „Czemu Pan tu nie gra? Jest tu Pan już cztery miesiące, trzeba było wejść do obsady tego spektaklu.". Jest to dla mnie zaskakujące, momentami niezrozumiałe. Staram się to jakoś ogarnąć. Chcę, żeby Nowy Teatr był instytucję otwartą, szanującą każdą publiczność, również tę osadzoną w konserwatywnym teatrze. Z całą pewnością nie chcę, żeby był to teatr rodem z lat pięćdziesiątych, wywodzący się z miast bez tramwajów, kiedy to przyjezdny reżyser czy dyrektor z Warszawy albo Krakowa wprowadzał w sezonie na afisz cztery nowe premiery. Tylko, że trzy z nich sam reżyserował, w czwartej grał a odpowiedzialny za reżyserię był jego brat albo kuzyn. Zaś do wszystkich realizacji to właśnie jego żona robiła scenografię. Gdy pierwszy raz usłyszałem zarzut, że zatrudniłem do realizacji spektaklu kogoś innego niż siebie byłem totalnie zaskoczony. Owszem, w moim kontrakcie figuruje zapis, że w ramach swojego stanowiska raz do roku muszę wyreżyserować w Nowym Teatrze spektakl, jednak nie zamierzam tworzyć w Słupsku teatru Dominika Nowaka. To jest teatr publiczny, nie działalność prywatna. Zależy mi na pokazaniu jak najszerszych możliwości Nowego Teatru im. Witkacego.

Czy masz już plany repertuarowe na przyszły sezon? „Bóg mordu" w pewnym stopniu zamyka sezon 2015/2016.

- Objąłem stanowisko dyrektora 1 stycznia, w połowie sezonu. Plany repertuarowe robiłem rocznie, co jest fajniejsze, ponieważ problemem instytucji kultury jest fakt, że budżetowane są rocznie, a działają sezonowo. Jest to dość paradoksalne, ponieważ tworząc repertuar na dany sezon trzeba myśleć o budżecie, który pojawi się dopiero 1 stycznia przyszłego roku. Łatwo wszystko przepchnąć z myślą, że dopnie i opłaci się projekty z nowego budżetu. Nowy Teatr wystawia spektakle także w lecie, na początku lipca oraz w sierpniu. Co do planów repertuarowych, to mogę powiedzieć, że do końca 2016 roku planowanych jest siedem premier. 4 czerwca zapraszam wszystkich na monodram „Novecento", 24 czerwca zaczynamy grać „Boga mordu", w wakacje robimy premierę spektaklu „Judy" z Leszkiem Żurkiem, we wrześniu odbędzie się premiera spektaklu Marka Koterskiego „Nie lubię Pana Panie Fellini" w którym zobaczymy Małgorzatę Bogdańską. W tym przypadku zapowiada się naprawdę dobry spektakl i imprezy towarzyszące premierze. Na 24 września planujemy premierę spektaklu „Villas", który powstanie na podstawie scenariusza wyłonionego w konkursie. Kończy się on 31 maja, do teatru napływają ciekawe prace, więc jest w czym wybierać. W listopadzie odbędzie się premiera przedstawienia „Horror Show", jest to hip-hopowe widowisko realizowane po części w ramach stypendium Prezydenta Miasta Słupska przyznanego Filipowi Gurłaczowi. Ostatnią propozycją na 2016 rok będzie kabaret Grupy Rafała Kmity z udziałem naszych aktorów. Na ten rok to wszystkie propozycje Nowego Teatru. Należy tutaj wtrącić dygresję pod tytułem „W jaki sposób tworzy się plany repertuarowe w teatrze, który ma najniższą dotację w Polsce spośród teatrów dramatycznych?". Tworzy się go w oparciu o dofinansowanie i granty uzyskane w konkursach. Piszemy dużo projektów, zgłaszamy je do różnych programów: ministerialnych, unijnych. Liczę na to, że przynajmniej jeden uda nam się wygrać. Chciałbym aby chociaż jeden spektakl w roku powstawał dzięki grantowi zewnętrznemu. Na pewno w 2017 roku musi powstać spektakl skierowany do młodego widza. Możliwe, że będzie to bajka albo adaptacja tekstu którejś z lektur, ponieważ w tym roku takie przedstawienie nie powstało, a powinno, więc od takiej pozycji chciałbym rozpocząć 2017 rok. Bardzo intensywnie myślę o postaci Triny Papisten, uznawanej za ostatnią czarownicę spaloną w Słupsku. Była przetrzymywana w baszcie położonej 200 metrów od siedziby Nowego Teatru. Na przykładzie jej postaci można opracować temat podejścia do inności, obcości, stosunku do drugiego człowieka, pozycji kobiety w świecie. Jej tragedia rozegrała się w czasach, kiedy Słupsk znajdował się na ziemiach państwa pruskiego. Poza tym chciałbym rozpocząć pracę nad spektaklem dotyczącym historii Przemka Czai, młodego kibica drużyny Czarni Słupsk, który zmarł w tragiczny sposób 10 stycznia 1998 roku. Chciałbym z okazji dwudziestolecia tej tragedii upamiętnić jego osobę realizując o nim spektakl. Sprawa ta nadal jest ważna dla słupskiej społeczności, wciąż porusza ludzi. Przedstawienie miałoby premierę w okolicach 10 stycznia 2018 roku, zobaczymy jak uda nam się to wszystko dograć.

Czy Nowy Teatr ma w planach uczestnictwo w festiwalach teatralnych?

- Walczę o to. Jesienią wybieramy się na zagraniczny wyjazd. Nowy Teatr często prezentuje się poza swoją siedzibą, cały czas pojawia się w innych polskich miastach głównie z repertuarem szkolnym. Bardzo zależy mi na festiwalach, ma to bardzo wyraźny promocyjny wymiar dla marki jaką jest Nowy Teatr a także dla miasta Słupsk. Razem z pracownikami staram się wysyłać na festiwale „Ulicę", naszą ostatnią produkcję z Dużej Sceny, jak również monodram „+1" zrealizowany w ramach programu „Noffy Teatr". „Bóg mordu" już został zakontraktowany na kilka wyjazdów. Myślę, że w tym przypadku zadziałała atrakcyjność tekstu oraz aktorów będących w obsadzie. Fajną formą promocji słupskiego teatru jest właśnie program „Noffy Teatr", który zainaugurowaliśmy niedawno. Zakładamy współpracę z profesjonalnymi twórcami z całej Polski, którzy mają pomysł na autorską realizację. Pomagamy im, pozwalamy korzystać z Małej Sceny i jej zaplecza technicznego, dzięki czemu powstaje spektakl będący koprodukcją. Twórcy realizują swoje plany, wystawiają spektakle nie tylko na naszej scenie, jednak słupski teatr cały czas jest przez nich promowany. Spektakl pozostając własnością twórcy ma „przyczepioną" markę Nowego Teatru im. Witkacego w Słupsku. Chciałbym aby po Polsce jak wirus rozchodziła się informacja, że jest taki teatr, takie miejsce na Pomorzu, które jest otwartym i nowoczesnym inkubatorem sztuki teatralnej.

Dominik Nowak – aktor, reżyser od stycznia 2016 roku pełni funkcję dyrektora naczelnego i artystycznego Nowego Teatru im. Witkacego w Słupsku. Urodzony w 1980 roku, absolwent PWST w Krakowie. Jest współzałożycielem Teatru Nowego w Krakowie, twórcą licznych projektów teatralnych. Pisze dramaty i scenariusze filmowe, odebrał kilka nagród za działalność artystyczną i organizacyjną. Najlepiej czuje się w repertuarze komediowym oraz grotesce.

Agata Białecka
Dziennik Teatralny Słupsk
25 maja 2016
Portrety
Dominik Nowak

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia