“Mamienie tytułem”

"Onanizm" w Teatrze Druga Strefa

Onanizm to pierwsza część projektu Polskie „Wesołe” Miasteczka. Doskonały pomysł, by poszukać tematów poza centrum, poza mainstreamem. Pierwszy tekst do udanych nie należał, realizatorzy bardzo mu pomogli, tworząc spójne przedstawienie. Wypada trzymać kciuki za kolejne odsłony projektu.

Grany w warszawskim Teatrze Druga Strefa Onanizm wyróżnia oryginalna scenografia i konsekwentna reżyseria. Garstka widzów, jakieś piętnaście osób zapełnia widownię, ustawioną w pomieszczeniu o kształcie trapezu. Przy zwężeniu jasnych ścian, za stołem siedzi młody mężczyzna w koszulce na ramiączkach. Przez godzinę nie wstaje, rękoma kurczowo ściska blat stołu. Za nim okno, za oknem mur kolejnej kamienicy. Reżyser przedstawienia – Sylwester Biraga – postanowił zrezygnować z aktorskiej gestykulacji, ze zmian światła, z ruchu scenicznego. Tu wszystko odbywa się w zmianach tembru, nacisku na słowa, niuansach wypowiadanych fraz.

Napisany przez Jędrzeja Napiecka monodram dotyka zbyt wielu problemów, brakuje mu stylistycznej spójności, mami efektownym tytułem. Oglądamy chłopaka na skraju rozpaczy (Paweł Hajnos), pogrążonego w permanentnej depresji, samobójcę tuż przed skokiem z okna. Wspomina on swoje dzieciństwo, przyjaźń z kumplem, wymienianie się zbiorami porno. Wraca pamięcią do pierwszej nieudanej miłości, opisuje niszczycielską siłę nałogu, słuchamy jak masturbacja niszczy jego obecne życie uczuciowe. Opowiada, jak zaczepia dziewczyny przez komunikatory internetowe, jak niskie ma o sobie mniemanie, jak porównuje się do zwierzęcia. Napiecek chciał nam opowiedzieć dzieciństwo postaci, nie tylko w tych fragmentach diagnozujących przyczyny obecnego stanu, ale całe dzieciństwo, drobne nawet przygody. Onanizm paraliżuje młodemu mężczyźnie ruchy, kleszczy mózg, doprowadza do tego, że najczęściej przesiaduje on bezczynnie w swoim pokoju, zamyka się w czterech ścianach. To przegadany tekst, piszący go zgubił główny watek, często odbiegał w kosmos (dosłownie!), dotykał religii, stosunków międzyludzkich.

Podoba mi się w tym spektaklu pomysł i zbudowanie mikro-przestrzeni oraz konsekwentna reżyseria. Biraga nawet na moment nie rezygnuje z początkowego pomysłu na introwertycznego seksoholika. Im bardziej go zapina w niewidoczny kaftan bezpieczeństwa tym bardziej tworzy to efekt grozy, niepokoju.

Bartłomiej Miernik
miernik Teatru
1 lutego 2013
Portrety
Sylwester Biraga

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia