Manifest równouprawnienia gatunków muzycznych
Nie ma wątpliwości, że kolejny i każdy następny koncert Big Bandu Śląskiego będzie sukcesemKiedy podczas lekcji fortepianu w szkole muzycznej zaproponowałam pani profesor, aby kolejny utwór wybrać spośród jazzowych interpretacji dzieł Mozarta, w odpowiedzi usłyszałam: „Dobrze, ale utwór dowolny gramy jeden, i to na koniec roku. Chyba, że jesteś maturzystką? Maturzystom pozwalamy na dwa". Czym zasłużyła sobie muzyka jazzowa, aby spychać ją do kategorii rozrywki wyklętej; deseru, na który można pozwolić sobie po dwudaniowym obiedzie? Wszakże jakościowo jest równie odżywcza.
Dzisiaj mieliśmy okazję do rozsmakowania się w muzyce Big Bandu Śląskiego: nowopowstałego zespołu utworzonego w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Jest to moment, bez wątpienia, historyczny, ponieważ to pierwszy skład tego typu powstały i koncertujący na Śląsku. Na Śląsku, któremu, o ironio, sławę na skalę międzynarodową przynosi Wydział Jazzu i Muzyki Rozrywkowej katowickiej Akademii Muzycznej. Na sali zasiadał obecny oraz poprzedni dziekan wspomnianego wydziału, jak również marszałek województwa śląskiego, który pod koniec koncertu wygłosił krótkie przemówienie. Dziękował w nim wszystkim zaangażowanym za przygotowanie koncertu, oraz przede wszystkim, występującym artystom. I zdecydowanie było za co dziękować.
Choć ostrożnie podchodzę do wygłaszania tak stanowczych stwierdzeń, ten koncert jednoznacznie oceniam naprawdę wysoko. Muzycy zaprezentowali się nie tylko jako osoby o świetnym warsztacie technicznym, ale również jako pasjonaci, którzy czerpią radość i przyjemność ze współtworzenia tego dzieła. Z przyjemnością obserwowałam ich dyskretne komunikaty, które niewerbalnie wysyłali sobie podczas grania: nieme gratulacje dla kolegi, który właśnie skończył swoje solo; promienny uśmiech, wywołany – najzwyczajniej w świecie – początkiem utworu. W okazywaniu pozytywnej ekspresji prym wiódł wokalista, Wojciech Myrcik, który gościnnie wystąpił z Big Bandem. Zanim jeszcze wydał z siebie jakikolwiek dźwięk, już widać było po nim radość i ekscytację, która udzieliła się widowni, domagającej się później podwójnego bisu. Zaprezentowane przez wokalistę umiejętności były imponujące; stabilne długie dźwięki, perfekcyjnie wykończone wibrato, no i prawdziwie wirtuozowski scat. Ciężko było się pogodzić z faktem, iż jego udział w koncercie był ograniczony do trzech utworów.
Kiedy przeczytałam w programie koncertu opis całego składu Bandu, zadziwił mnie poziom szczegółowości tekstu oraz ilość superlatyw odnoszących się do każdego z wymienianych muzyków. Teraz nie dziwię się, iż każdy został potraktowany indywidualnie – jestem całkowicie przekonana, że każdy z nich jest wybitnym artystą. Zresztą udowodnili to, prezentując się w swoich partiach solowych, których było naprawdę sporo. Big Band Śląski składa się z sekcji dętej, którą tworzą: Daniel Bober, Jarosław Bothur, Grzegorz Czuchaj, Dawid Główczewski i Marcin Żupański, Krzysztof Bukowski, Sławomir Firut, Klaudiusz Kłosek, Paweł Siembieda, Piotr Krawczyk, Jakub Moroń, Karol Pistelok, Sebastian Wieczorek, oraz z sekcji rytmicznej, w składzie której grają: Michał Dziewiński (perkusja), Bogusław Kaczmar (fortepian), Michał Kapczuk (kontrabas, gitara basowa) oraz Mateusz Szczypka (gitara). Całość zaś koordynował Grzegorz Nagórski, dyrygent, kompozytor oraz puzonista. Jego osoba emanowała profesjonalizmem, oszczędnością i dokładnością ruchów. Dobrany przez niego repertuar był wysoce interesujący. Na scenie usłyszeć mogliśmy kompozycje Boba Curnowa, Roba McConnella czy Thada Jonesa i Mela Lewisa, jak również Pata Metheny'ego, Cole Portera, Jerome Richardsona, Hillario Durana, Tima Waltersa czy samego Grzegorza Nagórskiego i Michała Tomaszczyka.
Ze względu na wyjątkowy charakter tego zespołu myślę, że publiczność przyjęłaby bardzo chętnie komentarze konferansjera, który przybliżyłby specyfikę muzyki jazzowej. Niestety, ta część koncertu była rozczarowaniem (jedynym!). Co prawda przywitała nas pięknie Aleksandra Gajewska - dyrektor Teatru, a kolejne utwory zapowiadał dyrygent, jednak ograniczało się to tylko do podania tytułu i autora kolejnej kompozycji. Jak wiemy, zrozumienie kontekstu dzieła wpływa na odbiór dzieła. Myślę, że warto byłoby przybliżyć sylwetki kompozytorów, ale też najzwyczajniej, wykorzystać ten koncert jako szansę na popularyzację i edukację w zakresie muzyki jazzowej. Pomimo tego wybrakowania, odbiór koncertu był zdecydowanie pozytywny, co tylko potwierdza moje zdanie o wysokiej jakości muzyki.
Nie ma wątpliwości, że kolejny i każdy następny koncert Big Bandu Śląskiego będzie sukcesem. Aby udało się Państwu zdobyć bilet na kolejne spotkanie z Bandem, spieszę z informacją o wydarzeniu: odbędzie się na deskach Teatru Rozrywki w Chorzowie, 15 października 2020 r. o godz. 18:30. Tymczasem – chapeau bas, panowie. Dobra robota.