Manifesty
„Dziady cz. I, II, IV" – reż. Adam Sroka – Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi – 6.03.2024Wydaje się, iż „Dziady" to przestarzały cykl maglowany w wieku szkolnym głównie pod egzaminy. Adam Sroka w spektaklu „Dziady cz. I, II, IV" udowadnia, że teksty z minionych epok, często poruszające obce tematy dla współczesnego odbiorcy, można przedstawić w kompletnie innym świetle.
Dramat Adama Mickiewicza doczekał się wielu adaptacji. W 2023 roku, kiedy widowisko Adama Sroki miało swoją premierę w teatrze im. Stefana Jaracza, minęło dwieście lat od napisania drugiej i czwartej części „Dziadów" oraz prawie czterdzieści od ostatniego wystawienia utworu w Łodzi. Tym bardziej powrót „Dziadów" na deski łódzkiego teatru był szczególnie istotny dla zapełnienia powstałej luki.
Już od pierwszej minuty sztuki widzowie i widzki stykają się z grupą szalejącej, hałaśliwej, śpiewającej, jak i dość chaotycznej młodzieży. Mimo wesołej aury bohaterów w nich samych kłębią się różnego rodzaju pytania o istotę bytu. Poszukują odpowiedzi, zwracają się do przeszłości, aby ta pod postacią zjaw, wyjawiła im uniwersalne prawdy nie tylko dotyczące życia po śmierci, lecz dróg, jakimi ci powinni kroczyć. W swych kwestiach domagają się wyjaśnień, wykrzykują własne oczekiwania, a potem konfrontują je z brutalną rzeczywistością.
Bohaterowie tętnią życiem, chociaż nie zawsze przemawia przez nich życie. Niektórzy znajdują się w przestrzeni pomiędzy snem, obłędem, czymś kompletnie nam nieznanym. Sprawnie przechodzą między tymi przestrzeniami, aż w końcu schodzą na ziemię i wygłaszają nauki czy też obserwacje, jakie wynieśli z każdej ze sfer. Równie dobrze możemy sklasyfikować miłości do jednej z takich sfer, gdyż to właśnie ona – mityczna, niezbadana, tęskna – jest jednym z wielu tematów rozterek m.in. Gustawa (Ksawery Szlenkier).
Ekstrawaganckie, złożone z wielu warstw stroje aktorów i aktorek (Magdalena Kut) w jasny sposób podkreślają ich młodzieńczość, ale także nasuwają na myśl złożoność pragnień, jakie kierują w świat. Podobnie scenografia (Magdalena Kut) oraz mroczna, a zarazem intrygująca muzyka (Marcin Pospieszalski) wspólnie zachęcają do otworzenia metaforycznych drzwi i zajrzenia, co znajduje się po drugiej stronie. Melodie wygrywane na cymbałach oraz fujarce przez Guślarza (Radosław Osypiuk) w trakcie obrzędu dziadów stają się wyjątkowo magicznym dopełnieniem klasycznego tekstu z drugiej części dramatu Mickiewicza. Dźwięki wydobywające się z instrumentów są niewypowiedzianym zaklęciem, przerywnikiem harmonizującym trudne emocje bohaterów, z jakimi muszą się zmagać.
Co więcej, „Ktoś", nienazwana postać odgrywana przez Dorotę Kiełkowicz, pojawiająca się od samego początku spektaklu i towarzysząca wszystkim pozostałym, bacznie obserwuje poczynania Gustawa, Zosi (Aleksandra Posielężna), Pasterki (Eliza Sondaj), Starca (Andrzej Wichrowski) oraz wielu innych tutaj niewymienionych, by co jakiś czas wypowiedzieć brutalnie-czuły monolog. Wyróżnia się swoim opanowaniem wśród dość ekspresyjnych zachowań innych i stanowi kwintesencję wystawianej adaptacji dramatu. Jest początkiem oraz końcem, choć w „Dziadach" ciężko jest wyznaczyć te dwie skrajności. Przebywa wszędzie, nie ma jej nigdzie, przenika naturę na wskroś, jedynie na nią patrzy, wie wszystko i opisuje tych, którzy na nią nieśmiało zerkają – nas wszystkich.
Zdjęcia autorstwa: Krzysztof Bieliński. Zdjęcia pochodzą ze strony teatru: https://teatrjaracza.pl/dziady-cz-i-ii-iv