Manru, czyli Inny

"Manru" - reż. Marek Weiss - Teatr Wielki - Opera Narodowa w Warszawie

Dobrze, że przypomniano tę operę. Nie tylko z powodu rocznicy wiadomego wydarzenia z historii Polski i że to twórczość jednego z tych, którzy je wywalczyli.

Po prostu jest to dzieło naprawdę dobre i niesłusznie zapomniane (a swego czasu jako jedyna polska opera zostało wystawione w nowojorskiej Metropolitan Opera!), po drugie - pod względem treści okazuje się niezwykle aktualne. Marek Weiss stworzył realizację uwspółcześnioną, ale nieprzesadnie udziwnioną. Kiedy z wiejskiego wesela grupa "ziomali" (jak nazywa ich reżyser) prześladuje bohaterkę Ulane i jej cygańskiego męża Manru, widzimy obrazy, które zdarzają się niestety i dziś. To jest bowiem opowieść o pojawieniu się Innego, nieudanej próbie jego adaptacji oraz wykluczeniu. Opera wykorzystuje zmodyfikowane wątki z"Chaty za wsią"Józefa Ignacego Kraszewskiego, a reżyser jeszcze je nieco zmienił: złagodził tragiczny finał, w którym w oryginale Ulana (jak Halka) popełnia samobójstwo. Mocną stroną spektaklu jest obsada: Ewa Tracz (świeżo po zwycięstwie na Konkursie im. Szymanowskiego) jako Ulana, Mikołaj Zalasiński jako zakochany w Ulanie Urok, Peter Berger w roli tytułowej (bardzo tu pasuje Słowak śpiewający po polsku z akcentem). Minusem jest polski tekst - dość grafomański i trudny do wyśpiewania. Opera ta była napisana pierwotnie po niemiecku, a tłumaczenie powstało później na użytek polski. Może dziś warto byłoby zrobić lepsze?

Dorota Szwarcman
Polityka
25 października 2018
Portrety
Marek Weiss

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia