Marian Kociniak - aktor spełniony

rozmowa z Remigiuszem Grzelą

Tytuł "Spełniony" zaproponował Marian Kociniak. Ale myślę, jestem pewny, że jest w tym przewrotność. Może czuje się spełniony, ale na pewno nie nasycony - mówi Remigiusz Grzela.

Właśnie ukazała się książka "Marian Kociniak. Spełniony. Rozmawia Remigiusz Grzela" (wydawnictwa TRIO i Teatr Na Woli im. T. Łomnickiego). Wieczór promocyjny w poniedziałek w Teatrze Na Woli. 

Rozmowa z Remigiuszem Grzelą

Dorota Wyżyńska: Marian Kociniak przez wiele lat nie udzielał wywiadów. Stanowczo odmawiał dziennikarzom. Trudno było przebić się przez ten jego opór?

Remigiusz Grzela: Miałem szczęście znaleźć się we właściwym czasie i we właściwym miejscu. Rzeczywiście, Marian Kociniak pół wieku nie udzielał wywiadów. Tak się jednak złożyło, że swój jubileusz 50-lecia pracy artystycznej przygotowywał w Teatrze Na Woli, gdzie pracuję i gdzie gra w mojej sztuce "Oczy Brigitte Bardot". Zaproponowałem przygotowanie książki o aktorze i zapytałem, czy zgodziłby się na rozmowę, z której opracuję tekst. Zgodził się, i tak zaczęliśmy rozmawiać i się spotykać, na początku nie planując wywiadu rzeki.

Zauważyłam, że masz słabość do takich niełatwych rozmówców. Oni interesują cię najbardziej. Podobno masz taką metodę dziennikarską, że jak artysta mówi, że nie zgodzi się na wywiad i żadne argumenty nie pomagają, oferujesz, że w zamian umyjesz mu okna.

- Jasne, że ci najtrudniejsi są największym wyzwaniem. Chociaż są dwie, trzy osoby, do których nawet mycie okien nie trafiło i wywiad jednak się nie odbył. Teraz będę musiał tę metodę zmienić, bo ją odsłoniłaś. Ale tak, to był zazwyczaj ostateczny argument. Kiedy się nie udawało, mówiłem: "To może przyjdę pani okna umyć? Na pewno ma pani dużo niełatwych okien". Na szczęście nikt tego jeszcze nie egzekwował, ale pewnie kiedyś będę musiał ponieść konsekwencje i chwycić za wiadro.

Przy jakich tematach pan Marian się ożywiał? A jakich rozmów unikał?

- Nie było tematów, których unikał. Mam wrażenie, że odpowiadał otwarcie i chętnie na moje pytania. To raczej we mnie była autocenzura. Dla mnie najbardziej wzruszające są te fragmenty, które dotyczą jego dzieciństwa w czasie wojny, wojennej Warszawy, biedy, z jaką borykali się jego rodzice, właśnie relacji z rodzicami, ale też te dotyczące długoletniego małżeństwa ze wspaniałą panią Grażyną. Mówi w naszej książce: "Rzucałem jej kłody pod nogi, a jest ze mną. Mamy szczęśliwe babieństwo". Właśnie Grażynie Kociniak aktor zadedykował naszą książkę. Dla mnie jest to również ważna książka o Teatrze Ateneum, z którym pan Marian związany jest od 50 lat. Wiele miejsca poświęcił postaci Janusza Warmińskiego, legendarnego dyrektora tego teatru. Wiele miejsca również swojej bliskiej współpracy i wzruszającej przyjaźni z Gustawem Holoubkiem.

Marian Kociniak mówi, że aktorzy zwykle chcą się pokazać tak, jak fotografuje Zofia Nasierowska, a on do takiej fotografii się nie nadaje. Zgadzasz się z tym?

- Pan Marian chciał przez to powiedzieć, że zazwyczaj aktorzy chcą się pokazać lepiej, jak przez muślin, że nie zawsze są szczerzy. "Spełniony" to książka, która, tak myślę, nas obu zaskoczyła szczerością. Kiedy dałem Marianowi Kociniakowi do przeczytania jej tekst, spodziewałem się jakiejś cenzury, wygładzania, poprawiania własnego życiorysu, pudrowania swoich słabości. Nic takiego się nie stało. To chyba mnie najbardziej zaskoczyło. Zaakceptował tekst i nic w sobie ani w swoich wypowiedziach nie wygładzał. Naprawdę uznał, że najważniejsza jest szczerość.

Która anegdota dla ciebie była szczególnie ważna, zabawna?

- Ta książka utkana jest z różnych zabawnych anegdot, m.in. ze słynnego SPATiF-u. Oczywiście, że pyszne są te dotyczące np. Maklakiewicza. W ogóle mam kilka swoich ulubionych. Jeden z rozdziałów zatytułowany jest "Paznokieć Stasi Celińskiej" i bardzo go polecam. Momenty są. A mój ulubiony dialog: "Panie Marianie, czy czyta pan Szekspira czasami? - Coś grałem. - A Czechowa? - Też na liście moich ról. - A czyta pan coś, czego pan nie gra? - Remeczku, żeby tak ad hoc po książkę sięgnąć? Nie wyobrażam sobie". Znasz innego aktora, który by tak odpowiedział? Pan Marian raz po raz zaskakiwał mnie cudownym poczuciem humoru, dystansem do środowiska teatralnego i do siebie.

Książka ma tytuł " Spełniony". Czy aktor może czuć się naprawdę spełniony, czy w ten zawód nie są wpisane wieczna niepewność i niedosyt?

- Marian Kociniak ma prawo tak się czuć po zagraniu stu ról w teatrze, kilkudziesięciu ról filmowych i telewizyjnych, nie mówiąc o kabarecie, o radiu. Ten tytuł zaproponował pan Marian. Ale myślę, a nawet jestem pewny, że jest w tym przewrotność. Może czuje się spełniony, ale na pewno nienasycony. Obserwuję pana Mariana w Teatrze Na Woli, gdzie gra aktualnie w trzech tytułach. Sam przynosi nam różne teksty. Jest nienasycony. Mam wrażenie, że to bije z tej książki. "Spełniony" to opowieść o aktorze, dla którego teatr był jedynym wyjściem. Aktorze błądzącym, czasem niepewnym, intuicyjnym, poszukującym, który zagrał więcej, niż można by zamarzyć.

"Marian Kociniak. Spełniony. Rozmawia Remigiusz Grzela" (wydawnictwo TRIO i Teatr Na Woli im. T. Łomnickiego). Promocja książki - w poniedziałek (26 kwietnia) o godz. 19 w Teatrze Na Woli (ul. Kasprzaka 22). Spotkanie poprowadzi Wojciech Mann. Fragmenty książki przeczyta Marian Opania. Wstęp wolny.

Rozmawiała Dorota Wyżyńska
Gazeta Wyborcza Stołeczna
24 kwietnia 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...