Marks za kulisami
35. Krakowskie Reminiscencje TeatralneTeatr, w którym aktorami są zwyczajni ludzie, a tekstem - ich własne biografie. W ubiegłym tygodniu na krakowskich Reminiscencjach grupa Rimini Protokoll z Niemiec pokazała przedstawienie inspirowane "Kapitałem" Marksa.
Na pozór ten spektakl nie różni się niczym od innych wieczorów w teatrze. Publiczność zajmuje miejsca na widowni, w kulisach aktorzy szykują się do wejścia na scenę. Gotowe są dekoracje, światło i muzyka. Ale to, co zaraz zobaczymy, nie będzie inscenizacją dramatu, tylko montażem osobistych biografii i doświadczeń wykonawców.
Pan Kuczynski, profesor historii gospodarczej z byłej NRD, przedstawi nam swoją kolekcję rzadkich wydań "Kapitału" Karola Marksa. Pan Margevics, reżyser z Łotwy, opowie, jak kręcił film o urokach życia w kołchozie i jak o mały włos nie został sprzedany jako dziecko, kiedy z matką jechał bydlęcym wagonem przez Polskę do Związku Radzieckiego. A pan Noth, niegdyś działacz Komunistycznego Związku Zachodnich Niemców, będzie wspominał piękne czasy, kiedy mieszkał i pracował w Pekinie ku chwale międzynarodowego komunizmu. Całość zilustruje muzyką pan Spremberg, niewidomy kolekcjoner płyt analogowych. Na końcu wszyscy wyjdą do oklasków.
Niecodzienne przedstawienie o tym, co zostało dzisiaj z idei Karola Marksa, zrealizował niemiecki kolektyw teatralny Rimini Protokoll. Założony w 2002 roku przez trójkę teatrologów: Stefana Kaegi, Helgard Haug i Daniela Wetzela, robi spektakle dokumentalne z udziałem zwyczajnych ludzi. Twórcy nazywają ich ekspertami dnia codziennego. Może to być kierowca tira z Bułgarii albo przedsiębiorca pogrzebowy z Hamburga, były polityk CDU z Mannheim czy policjant z byłej NRD. Zaproszeni do udziału w przedstawieniu współtworzą jego scenariusz i sami go wykonują, grając siebie samych.
Idea teatru dnia codziennego zrodziła się w Instytucie Teatrologii Stosowanej w Giessen w Niemczech, gdzie studiowali twórcy Rimini Protokoll. Ten eksperymentalny wydział uniwersytecki założył w połowie lat 80. polski teatrolog i znawca twórczości Brechta Andrzej Wirth. Instytut w Giessen stanowił alternatywę dla szkół teatralnych i wydziałów teorii teatru. Wirth zaprosił do współpracy wybitnych eksperymentatorów i wizjonerów teatru, takich jak Heiner Müller, Robert Wilson czy George Tabori, którzy zrywali z tradycyjnymi konwencjami teatru i literatury dramatycznej, proponowali nowe modele uprawiania sztuki widowiskowej i nowe środki wyrazu.
Instytut w Giessen odegrał kluczową rolę w niemieckim teatrze przełomu XX i XXI wieku, dając początek całej fali poszukiwań. Wśród jego absolwentów są innowacyjni twórcy tacy jak: René Pollesch, autor i reżyser politycznych sztuk z berlińskiej Volksbuehne, Tim Staffel, autor "Wertera w Nowym Jorku", a także grupy teatralne Gob Squad i Monster Truck.
To właśnie w Giessen Haug, Kaegi i Wetzel realizowali swoje pierwsze performance i słuchowiska radiowe, które na początku XXI wieku przekształcili w regularną działalność pod szyldem Rimini Protokoll. Jej istotą jest potraktowanie teatru jako narzędzia dialogu społecznego. Nazwa zespołu nawiązuje do pojęcia z informatyki: protokół to zbiór sygnałów, za pomocą których komputery porozumiewają się między sobą (najpopularniejszy to TCP/IP). Jeden komputer może używać wielu protokołów, podobnie jak człowiek, który komunikuje się z wieloma środowiskami, występując w różnych rolach społecznych i używając różnych języków. Rolą teatru jest zbudować teatralny "protokół" i połączyć za jego pomocą ludzi, którzy na co dzień nie znają się i nie wiedzą nawet o swoim istnieniu.
Proces pracy nad przedstawieniami przypomina kręcenie filmu dokumentalnego bez kamery: najpierw twórcy wybierają temat i szukają bohaterów, wykorzystując ogłoszenia w prasie i prywatne kontakty. Następnie przeprowadzają z nimi wywiady, z których powstaje scenariusz przedstawienia. Często akcja rozgrywa się w realnych miejscach i przestrzeniach publicznych, scenografia powstaje z autentycznych przedmiotów należących do bohaterów (w przypadku "Kapitału" była to wielka biblioteka zastawiona dziełami Marksa). Dalej jest już jak w "normalnym" teatrze: eksperci stają się wykonawcami i powtarzają role co wieczór, często przez wiele lat. "Kapitał" w ciągu trzech lat od premiery zagrali ponad 80 razy.
W ten sposób powstały wszystkie głośne spektakle Rimini Protokoll. W "Torero Portero" trzech bezrobotnych portierów z Argentyny opowiadało o świecie, w którym ochrona i bezpieczeństwo stały się obsesją. Spektakl rozgrywał się na ulicy, pomiędzy niewtajemniczonymi przechodniami, publiczność śledziła go z wnętrza galerii, do której za pomocą mikroportów transmitowane były głosy bohaterów. W spektaklu "Deadline", poświęconym miejscu śmierci w zachodnim społeczeństwie, wystąpili przedsiębiorca pogrzebowy, skrzypaczka grająca na pogrzebach, kamieniarz i zawodowy mówca pogrzebowy. Mówili o konsumeryzmie śmierci i przemyśle pogrzebowym, który odbiera śmierci jej metafizykę i czyni z niej jeszcze jeden popkulturowy spektakl odprawiany przy dźwiękach "My heart will go on" z "Titanica".
Pokazywany w Warszawie kilka lat temu spektakl "Cargo Sofia" przedstawiał świat z perspektywy kierowcy tira. Publiczność siedziała w specjalnie zaadaptowanej ciężarówce z przeszkloną ścianą, która zatrzymywała się w miejscach związanych z pracą kierowców: hurtowniach i magazynach na obrzeżach miast, przydrożnych barach i parkingach. Dopiero tam można było uzmysłowić sobie skalę globalnej sieci transportowej, która oplata świat.
Specyficznym projektem była akcja "Call Cutta", inspirowana działalnością outsourcingowych call center w Azji. Aktorem był tu sam widz. Za pomocą telefonu komórkowego łączył się z operatorem z Kalkuty w Indiach, który prowadził go po zaułkach Berlina, wydawał polecenia, ostrzegał przed niebezpieczeństwami i skracał czas opowiadaniem o hinduskiej historii i kulturze. Na końcu trasy widz mógł zobaczyć swojego przewodnika w laptopie na wystawie sklepu komputerowego.
Z kolei w projekcie "Kampania Wyborcza Wallenstein" w role bohaterów trylogii Fryderyka Schillera wcielali się weteran wojny w Wietnamie, żołnierz kontraktowy z Niemiec i lokalny polityk CDU, który podobnie jak bohater tytułowy został zdradzony przez swoich towarzyszy i pozbawiony stanowiska. Ich biografie zderzone z cytatami z Schillera nabierały mocy mitu, a dramat z 1799 roku stawał się opowieścią o współczesnych ludziach.
Wszystkie przedstawienia Rimini Protokoll mają jedną wspólną cechę: to próba zbudowania w teatrze nowej demokratycznej wspólnoty, w której podział na aktywnych wykonawców i biernych widzów zostaje zatarty. Poprzez wprowadzenie na scenę "ekspertów", czyli przedstawicieli społeczeństwa, twórcy równają aktorów z publicznością. Jedni i drudzy należą do tego samego kręgu i mają podobne kompetencje, nikt nie góruje nad innymi umiejętnościami profesjonalnymi czy talentem.
Przy tym ich spektakle ogląda się z wypiekami na twarzy, są doskonale skonstruowane, mają dramaturgię i energię, a zarazem są pozbawione rutyny wieczoru teatralnego. Wykonawcy nie ukrywają, że są amatorami, jednak to, co mają do opowiedzenia, jest na tyle ciekawe i oryginalne, że trening aktorski jest tu zbędny.
Najbardziej niezwykły był pod tym względem projekt "100 procent Berlina" zrealizowany przed dwoma laty w berlińskim Hebbel Theater. Na scenie pojawiło się 100 berlińczyków, którzy reprezentowali społeczną strukturę miasta pod względem płci, wieku, wykształcenia, poglądów politycznych, a nawet ulubionych pubów czy środków komunikacji. Trzymane w rękach kolorowe kartki papieru były znakiem ich przynależności do grup społecznych, np. jeżdżących na rowerze kobiet z wykształceniem wyższym lub konserwatywnych mężczyzn w przedziale wieku 45-55, których ulubionym środkiem transportu jest mercedes.
Niezwykły był sposób budowania spektaklu: inaczej niż w poprzednich projektach twórcy wybrali na castingu tylko jednego "eksperta", który następnie wybrał kolejną osobę z kręgu swoich znajomych, ta zaś następną i tak dalej. Wszystko według ścisłych kryteriów dostarczonych przez urząd statystyczny Berlina i Brandenburgii.
Dawne marzenie awangardy lat 60. o teatrze jako wspólnocie, którym żył Jerzy Grotowski i jego naśladowcy, nieoczekiwanie spełniło się po pół wieku, jednak w zupełnie innym kształcie. Bez treningu fizycznego, bez odwoływania się do archaicznych rytuałów Rimini Protokoll jednoczy ludzi wokół celebrowania codziennego życia. Jeżeli to nie jest teatr, to już nie wiem, co nim jest.
Spektakl Rimini Protokoll Vung bien gió\'i ("Pogranicze") o wietnamskiej mniejszości mieszkającej i pracującej na pograniczu Czech i Niemiec będzie można zobaczyć na tegorocznym festiwalu Kontakt w Toruniu (22-28 maja).