Marlena Dietrich w piosence aktorskiej

"Szary Anioł. Piosenki Marleny Dietrich" - reż. Marek Richter - Studium Wokalno-Aktorskie w Gdyni

Koncert dyplomowy IV roku Studium Wokano-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni ma formę kabaretu lat 30. XX wieku. W kilkunastu utworach Marleny Dietrich kończący szkołę adepci SWA przekonują o sporych umiejętnościach tanecznych i wokalnych.

Co roku najbardziej zapracowany w Studium Wokalno-Aktorskim jest ostatni, czwarty rok. Zarówno spektakl dyplomowy (w tym roku był to "Ostatni dzwonek" w reżyserii Mirosława Baki), jak i koncert dyplomowy mają charakter otwarty i są włączone do repertuaru Teatru Muzycznego w Gdyni (w ostatnich latach grane są po kilka razy w sezonie).

Szkolne spektakle i koncerty mają oczywiście inną specyfikę niż produkcje Muzycznego. Ich głównym zadaniem jest zderzyć początkujących artystów z atmosferą profesjonalnego widowiska bez doświadczonych kolegów i koleżanek u boku (jak dzieje się podczas dużych spektakli, w których studenci często dostają role drugoplanowe lub wchodzą na zastępstwa za aktorów Muzycznego). Tutaj cała odpowiedzialność spoczywa na ich barkach. Efekt artystyczny jest istotny, jednak głównym kryterium oceny jest potencjał i osobowość występujących. Bo tylko nieliczni mają szanse na zawodowy angaż w Teatrze Muzycznym.

Koncert dyplomowy IV roku jest właściwie zwieńczeniem całych studiów. Możliwością, by zaprezentować swoje możliwości w pigułce. Takie zadanie ma też wyreżyserowany przez Marka Richtera "Szary Anioł. Piosenki Marleny Dietrich". Dziesiątka tegorocznych absolwentów przypomniała zarówno największe przeboje Dietrich, jak "Falling in Love Again", "Ich bin die fesche Lola", "Johnny", "The Boys in the Backroom", czy słynne "Lili Marleen". Usłyszymy też mniej znane piosenki, m.in. "Give me the man", "Another Spring, Another Love" czy "Das Lied ist aus". Wszystkie utwory, poza finałowym "Mutther" (wykonywanym po niemiecku) śpiewane są po polsku lub - jak w przypadku "Give me the man" - rozpoczynają się w języku oryginału, choć dalsza jej część śpiewana jest w naszym języku.

Wedle zamysłu reżysera przenosimy się do pomysłowo zaaranżowanego kabaretu z lat 30. XX wieku, gdzie obok estrady (niewielkiej sceny na scenie) znajdują się stoliki knajpianych gości (zasiadają przy nich nie biorący akurat aktywnego udziału w piosence studenci IV roku SWA) oraz orkiestra, grająca "na żywo" muzykę do kolejnych utworów. Część z nich utrzymana jest w konwencji piosenki aktorskiej, dopracowana reżysersko i choreograficznie przez duet Jarosław Rzepiak - Jan Madej, część to skromnie zaaranżowana poezja śpiewana. Ich wspólnym mianownikiem jest Marlena Dietrich - bohaterka wieczoru przywołana przez reżysera w formie projekcji, która otwiera i zamyka spektakl oraz jako obecna na scenie obserwatorka, serwująca publiczności od czasu do czasu bon-moty na temat życia, mężczyzn czy miłości.

Niestety postać Marleny Dietrich, grana przez zaproszoną do spektaklu gościnnie Celinę Muzę, jest zdecydowanie najbardziej niedopracowanym elementem spektaklu. Nie jest to wina aktorki, tylko dziwacznej roli, w jakiej ją ustawiono. Pojawiające się od czasu do czasu, bez wyraźnego pomysłu i planu, lakoniczne wypowiedzi Marleny Dietrich ani nie stanowią komentarza do wydarzeń i piosenek na scenie, ani nie są szczególnie odkrywcze. Sam pomysł by spersonifikować Marlenę Dietrich wydaje się w tej sytuacji zupełnie niepotrzebny. Do Celiny Muzy należy jednak finał spektaklu i nastrojowa, bardzo dobrze wykonana "Mutther".

Jak to w przedwojennym kabarecie znaleźć spodziewać się można kusych sukienek i kabaretek, czarnych fraków, kokieterii, odrobiny pieprzyku i momentami rubasznego humoru. Tego ostatniego najwięcej jest podczas "The Boys in the Backroom", gdzie poznajemy dwóch ekscentrycznych lgnących do mężczyzn młodzieńców w upozowanych na tradycyjnie ubranych Bawarczyków, którzy urwali się na chwilę z Octoberfest (Michał Sienkiewicz i Patryk Kazek). Dla odmiany w koszulach nocnych i zza parawanu wyłaniają się dwie bardzo "zainteresowane sobą" dziewczyny (Karolina Piwosz i Martyna Gogołkiewicz) podczas "Falling in Love Again". Zaś zabawny "pijacki song" z "Another Spring, Another Love" śpiewa Hanna Łubieńska.

Najlepsze piosenki należą do Eweliny Hinc - przebojowej i drapieżnej w "Ich bin die fesche Lola" oraz stonowanej podczas emocjonalnego, pięknie zaśpiewanego "Das Lied Ist Aus". Dobrze w swoich utworach prezentują się również Gabriel Dubiel, Ewa Walczak czy Paweł Sikora. Wszystkim młodym wykonawcom znacznie lepiej idzie śpiewanie po polsku niż w języku obcym, co najlepiej słychać na przykładzie "Give me the man" obdarzonej bardzo dobrym głosem Martyny Gogołkiewicz.

Ciekawie i efektownie przygotowano również układy taneczne, do których młodzi wykonawcy mają wyraźny dryg. Bardzo przyjemnie słucha się również grającej "na żywo" orkiestry pod dyrekcją Mariana Benedyki. W efekcie godzinne przedstawienie "Szary Anioł. Piosenki Marleny Dietrich" jest okazją do posłuchania przebojów Marleny Dietrich w dobrym wykonaniu, z energią, świeżością i entuzjazmem, jakie wnoszą młodzi wykonawcy.

Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
8 maja 2017

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia