Masakra, radość i zaskoczenie

5. Festiwal Teatrów Europy Środkowej Sąsiedzi

V Festiwal Teatrów Europy Środkowej "Sąsiedzi" dobiegł końca. Zbliża się czas podsumowania. Ale jeszcze nie teraz. Na to przyjdzie właściwa pora, gdy wrażenia z pięciu teatralnych wieczorów uleżą się nieco. A na razie zajmijmy się ostatnim dniem i trzema ostatnimi festiwalowymi prezentacjami.

Ów dzień nie zaczął się dobrze, choć tak właśnie miał się zacząć. Znowu - podobnie jak w czwartek - otworzył go spektakl nagradzany i wychwalany przez część krytyków. Można było z góry zakładać, że czeka nas wydarzenie artystyczne rangi niebagatelnej.

Niestety, rzeczywistość brutalnie rozwiała te oczekiwania i założenia. Spektakl "Skrawki" białostocko-warszawskiego Teatru Malabar Hotel okazał się trudną do zniesienia męczarnią, której jedyną zaletą był stosunkowo krótki czas trwania. Choć to rzecz względna, bowiem każda minuta dłużyła mi się w nieskończoność. A cały ten czas wypełniało mi pytanie: co złego, na Boga, Szekspir uczynił twórcom tego spektaklu, że postanowili potraktować go tak bezwzględnie? Jedno udało im się z całą pewnością - rozszarpanie "Otella" już nawet nie na skrawki, lecz wręcz na strzępki. Gorzej, a właściwie zupełnie źle było natomiast ze złożeniem go na nowo. Tego, co się ostało z tej masakry, było najwyraźniej za mało na pełny spektakl, zatem twórcy dodali własne monologi - najdelikatniej mówiąc - mało sensowne.

Wygląda na to, że reżyser, Marcin Bartnikowski nie słyszał lub zapomniał o przestrodze Konrada Swinarskiego dla reżyserów: "jeśli masz coś dopisywać autorowi, napisz własną sztukę". Z pewnością jednak łatwiej jest podeprzeć się klasykiem, by pokazać, jacyśmy to - ho, ho! - nowatorscy i odważni. Reasumując - chciałbym o "Skrawkach" jak najszybciej zapomnieć, ale boję się, że będą mnie prześladować jeszcze długo.

Z zupełnie innych względów, ale też długo będę pamiętać o spektaklu "Romeo i Julia" czeskiego Teatru ANPU. Oglądanie tego niewielkiego przedstawienia to sama radość. Przypomnienie prawdy oczywistej, a nawet banalnej, że jedną z funkcji teatru - i to nie najmniej ważną - jest dawanie widzom przyjemności. Właśnie czystą przyjemnością było oglądanie czeskich artystów, zarówno na żywym planie, jak i mistrzowsko animujących maleńkie, nadzwyczaj urodziwe marionetki, które w ich rękach zdawały się ożywać. A w dodatku - co uważam za rzecz bardzo ważną, szczególnie w kontekście poprzednio omówionej realizacji - spektakl zachował wszystko to, co jest najistotniejsze w szekspirowskiej tragedii wszech czasów. Czego chcieć więcej?

Wreszcie na finał - ukraiński Teatr Voskresinnia z ulicznym widowiskiem "Spotkać Prospera". Wyznam szczerze, że nie należę do szczególnych entuzjastów tego rodzaju teatru. Zbyt blisko stąd jak dla mnie do ulicznego kuglarstwa czy zgoła cyrku. Te wszystkie ognie, dymy, fajerwerki, serpentyny, szczudlarze i żonglerzy… Wszystko to (i więcej jeszcze) było w widowisku lwowskiego zespołu; chwilami można było odczuwać wręcz nadmiar. Ale przecież wytrwałem na tym przedstawieniu bez przykrości. Co więcej - doceniam jego niewątpliwą urodę plastyczną, bardzo dobrą muzykę i umiejętne nawiązania do "Burzy", "Snu nocy letniej", "Romea i Julii" oraz "Hamleta", a więc tych dzieł Szekspira, które były inspiracją dla twórców. A zaprosić ten spektakl było warto również z tego powodu, że dla niektórych z widzów będzie może zachętą do uczynienia następnego kroku ku teatrowi.

W chwili, gdy rozpoczynałem pisanie tego tekstu jurorzy - Irina Lappo, Henryk Kowalczyk i Jerzy Wrzos - obradowali nad werdyktem. I dokonali wyboru. W tym roku statuetki "Perła Sąsiadów" otrzymali: Obwodowy Teatr Lalek z Grodna za perfekcyjne połączenie różnorodnych form teatralnych oraz mistrzostwo w warsztatowe w spektaklu "Sen nocy letniej"; Teatr Lalek Banialuka za wizję plastyczną współtworzącą iście szekspirowski tragizm spektaklu "Król umiera"; Jakub Nvota, słowacki reżyser spektakli "Hamlet" oraz "Otello" za ludyczny charakter przedstawień oraz umiejętne przekroczenie bariery językowej; Teatr Malabar Hotel za nowoczesne odczytanie "Otella" i sugestywną realizację sceniczną oraz Teatr Decalages za stworzenie poetyckiej aury w spektaklu "TaBalada". 

Jeśli ktoś zadał sobie trud czytania moich codziennych (a raczej: conocnych) relacji z festiwalowych prezentacji zauważy być może zbieżność ocen moich i jurorów wobec niemałej części nagrodzonych spektakli. Czym - nie będę ukrywał - sam jestem nieco zaskoczony. A na nagrodę dla Teatru Malabar Hotel spuszczę zasłonę milczenia.

Andrzej Z. Kowalczyk
Kurier Lubelski
21 czerwca 2010

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia