Maszyna do pisania
"Księżyc i Magnolie" - reż: Agnieszka Lipiec-Wróblewska - Teatr STU w KrakowieTematem sztuki napisanej przez Rona Hutchinson\'a jest sytuacja, jaka mogła mieć miejsce przed nakręceniem najbardziej kasowego filmu w historii kina. W biurze producenta Davida O. Selznick\'a, przez kilka dni powstaje najnowsza wersja scenariusza do filmu "Przeminęło z wiatrem".
Powieść Margaret Mitchell, męczona przez szereg różnych scenarzystów, nie uzyskała w oczach producenta właściwego kształtu, dlatego produkcja filmu na jej podstawie została przerwana. By ją wznowić potrzebny jest świeży scenariusz, a by ów scenariusz powstał, Selznick (Olaf Lubaszenko) poprosił o pomoc scenarzystę Bena Hecht\'a (Szymon Bobrowski) i słynnego reżysera Victora Fleming\'a (Szymon Kuśmider). Właściwiej rzecz ujmując: trzymał ich pod kluczem przez pięć dni, o bananach i orzeszkach, by coś stworzyli. Trójce mężczyzn podczas tego bolesnego aktu towarzyszy sekretarka producenta- panna Poppenghul (Barbara Kurzaj).
Obraz mechanizmu działania amerykańskiego przemysłu filmowego lat trzydziestych, zdaje się być czymś absurdalnym, zważywszy na późniejszy sukces produkcji. Ponieważ Hetch nie przeczytał książki (a ta ma ponad tysiąc stron), mężczyźni postanawiają odegrać przed nim kluczowe sceny, żeby zaoszczędzić na czasie.
Projekt scenografii Agnieszki Zawadowskiej jest prosty i niestaranny. Na podłodze leży wykładzina, a w centralnym punkcie sceny stoi biurko producenta. W jednym rogu tapczan, w drugim stoliczek i krzesło. Głównym rekwizytem jest oczywiście maszyna do pisania.
Z tyłu sceny znajduje się oddzielona szeroką witryną i dwoma parami drzwi, przestrzeń separująca biuro od reszty świata - królestwo sekretarki Selznick\'a. Drżąca dekoracja.
Nad głowami publiczności umieszczono ekrany do projekcji. Raz na jakiś czas pojawiał się na nich fragment jakiegoś starego filmu. Tylko po co?
Przedstawienie da się jakoś oglądać, dopóki w rozmowach bohaterów nie zostają poruszone tematy rasistowskie, czy kwestie żydowskie. Spektakl Agnieszki Lipiec-Wróblewskiej wiele by zyskał, gdyby reżyserka pogodziła się z jego oczywistą prostotą i pomogła tekstowi dramatu. Niedopasowanie, poruszanych na poważnie problemów, do reszty spektaklu, który jest raczej prościutki, powoduje rozdrażnienie. Może warto pomyśleć o zatrudnieniu dobrego scenarzysty?