Mawiał o sobie, że jest etatowym marszałkiem Piłsudskim

Janusz Zakrzeński

Wysoki, postawny, z sumiastymi wąsami i z "radiowym" głosem - Janusz Zakrzeński był łudząco podobny do marszałka Józefa Piłsudskiego, w którego postać wcielał się wiele razy, krzewiąc - jak zwykł często mawiać - patriotyzm.

74-letni aktor teatralny i telewizyjny zginął w drodze na obchody rocznicy uroczystości w Katyniu. Nie zdążył oddać hołdu ojcu, który został tam zamordowany przez oficerów NKWD.

- W piątek, 9 kwietnia podczas spektaklu "Dżuma" po raz ostatni stanął z nami na scenie. Będzie nam go bardzo brakowało.(...) Łączymy się w bólu z rodziną i najbliższymi tragicznie zmarłego aktora - napisała informując o śmierci aktora dyrekcja i zespół Teatru Polskiego w Warszawie, z którym zmarły artysta związany był od 1967 roku.

Wcześniej przez siedem lat należał do zespołu Teatru im. J. Słowackiego. Dlatego śmierć kolegi poruszyła wielu jego krakowskich przyjaciół. - Jak sobie pomyślę, że go już nigdy nie zobaczę, to po prostu nie chce mi się wierzyć. Kiedy usłyszałem jego nazwisko w radiu, byłem przekonany, że chodzi o kogoś innego - mówi łamiącym się głosem aktor Marian Cybulski.

- Graliśmy razem bardzo często. Zdarzało się, że dla psoty, jak to młodzi aktorzy, zmienialiśmy mu na afiszach nazwisko. Ależ się wtedy wściekał. Zawsze był taki. Jak trzeba, to ostry i zdecydowany, ale i serdeczny. Po prostu świetny kumpel. Taki trochę Piłsudski z zachowania i z wyglądu - wspomina kolegę Marian Cybulski.

W jego słowach nie ma ani odrobiny przesady. Wszak Janusz Zakrzeński często sam mawiał, że jest etatowym Józefem Piłsudskim. Grał go podczas corocznych obchodów Święta Niepodległości 11 listopada. Jeździł też po Polsce z paradokumentalnym widowiskiem "Pasjanse Pana Marszałka".
A wszystko zaczęło się od filmu "Polonia Restituta" Bohdana Poręby. - Janusz marszałkiem Piłsudskim został przypadkowo, dzięki charakteryzatorce na planie filmu "Polonia Restituta".

To właśnie ona wpadła na pomysł, żeby w roli Komendanta obsadzić Zakrzeńskiego. W czasie próbnych zdjęć podobieństwo jego do Marszałka od razu dostrzegł też Wacław Dybowski, operator kamery - opowiada Jerzy Fedorowicz. Jak dodaje aktor i poseł na Sejm, do roli Marszałka Janusz Zakrzeński przygotowywał się zawsze długo i starannie.

Wcześniej gruntownie poznał jego życie, oglądając m.in. stare kroniki filmowe. - Analizował nawet jego gesty, sposób wypowiadania się czy chodzenia. Na studiowaniu postaci Komendanta spędzał całe godziny. Był bardzo dumny, że wciela się w taką historyczną osobę. Cieszył się z tego, jak dziecko - opowiada Jerzy Fedorowicz.

Jego słowa potwierdza jedna z ostatnich wypowiedzi Janusza Zakrzeńskiego. - Lubię grać tę rolę, nie tyle ze względu na podobieństwo fizyczne, co na fakt, że urzekają mnie myśli wypowiadane niegdyś przez Marszałka, które obecnie przekazuję widzom. Przypomnieć warto choćby jego przestrogę: Kto nie szanuje przeszłości, ten nie jest godzien teraźniejszości - tłumaczył w jednym z wywiadów aktor, który myśli Józefa Piłsudskiego wcielał też w życie.

- To był głęboki patriota, jak Benedykt Korczyński w "Nad Niemnem", w którego rolę wcielił się w filmowej ekranizacji powieści Orzeszkowej . Wszystko oceniał z punktu widzenia szlacheckiego zaścianka - oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu. Zawsze powtarzał, że trzeba dobrze się zachowywać, dbać o prawidłową wymowę i czerpać z rodzinnych tradycji. Był jakby na przekór otaczającej nas rzeczywistości - opowiada Olgierd Łukaszewicz, przyjaciel Zakrzeńskiego.

Dowodem na to jest sytuacja, w jakiej ostatni raz widział aktora Jerzy Fedorowicz. - Spotkałem go kilka miesięcy temu w Łazienkach. Złorzeczył na łobuzów i chuliganów, którzy zniszczyli znajdujące się tam popiersie Stanisława Wyspiańskiego. Bardzo go takie wybryki bolały.

- A ja pamiętam czasy - jakby to było wczoraj - kiedy cały Kraków biegał posłuchać jego wspaniałego głosu w spektaklu "Noc Listopadowa", wystawianym na deskach Teatru im. J. Słowackiego. Niewielu jest takich aktorów, którzy od razu stają się ulubieńcami publiczności. Januszowi Zakrzeńskiemu ta sztuka się udała już na starcie - podkreśla Olgierd Łukaszewicz.

Ów niski, charakterystyczny głos aktor odziedziczył po matce, śpiewaczce operowej. Z kolei zdecydowane rysy sprawiały, że Janusz Zakrzeński obsadzany był często w rolach silnych postaci, zwykle umundurowanych, jak Napoleon w "Popiołach" Andrzeja Wajdy.

- Krojczy powiedział, iż mundur leży na mnie tak wspaniale, że nic nie trzeba poprawiać - miał zwyczaj powtarzać przyjaciołom.

Joanna Weryńska
Gazeta Krakowska
14 kwietnia 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia