Mazel tov Skrzypku!

"Skrzypek na dachu" - reż: Marcel Kochańczyk - Teatr Rozrywki w Chorzowie

Historia o konflikcie pokoleń - sporze starych, hołdujących tradycyjnym wartościom i młodych, walczących ze stagnacją, pragnących głosić prawdę Nowoczesności. Zestawienie antagonistycznych stron niczym odwzorowanie Mickiewiczowskiej "Ody do młodości" na deskach teatru.

Brzmi znajomo? Pozornie, to podstawowe elementy fabuły większości filmów, książek i inscenizacji. Szczegółowo, to wstęp do omawiania „Skrzypka na dachu”, spektaklu wystawionego w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. 

Olbrzymia produkcja wyreżyserowana przez Marcela Kochańczyka, wzbogacona muzyką Jerry’ego Bocka, została uhonorowana w 1994 roku Złotą Maską dla Stanisława Ptaka za rolę Tewje Mleczarza oraz dla Henryka Konwińskiego za fenomenalną choreografię. Nie trzeba zatem podkreślać, iż oglądaniu spektaklu towarzyszyły niezapomniane emocje, a sama inscenizacja zapisała się trwale na kartach historii, gdyż w teatrze wystawiana jest już piętnasty sezon. 

Podczas trzygodzinnego przedstawienia widzowie byli niemymi obserwatorami upadku starego porządku, trzymającego świat w ryzach. Przypadła publiczności rola świadków rozpadu więzi łączących ludzi z tradycją oraz wysiłkami podjętymi w celu ratowania fundamentów, na których opierało się życie społeczności zamieszkującej Anatewkę, małą miejscowość położoną na terenie carskiej Rosji. 

Przedstawione losy Tewje, żydowskiego mleczarza są obrazem przemian, jakie zaczęły zachodzić w XX wieku. Akcja spektaklu, którego fabuła jest oparta na motywach powieści ukraińskiego pisarza, Alejchema Szolema „Dzieje Tewji Mleczarza”, rozgrywa się w 1905 roku. Jest to czas wzmożonych reform. Do głosu zaczyna dochodzić młode pokolenie, które ma dość restrykcyjnych zasad rządzących lokalną społecznością. Tewje, ojciec pięciu córek przejawia swój postępowy charakter godząc się na samodzielne wybranie narzeczonych przez swoje pociechy. Kłóci się to z tradycją, która wyznacza rodzicom zadanie dokonania wyboru męża dla córki, tej nakazując jednocześnie bezwarunkowe posłuszeństwo matce i ojcu.  

Świat Anatewki został przedstawiony na scenie w niezwykle malowniczy sposób. Bogata scenografia musicalu, wykonana przez Marcela Kochańczyka oraz Barbarę Ptak doskonale oddaje realia wsi z początku XX wieku. Szczególną uwagę zwraca makieta anatewskich dachów. Stylizowane stroje przenoszą widza do początków wieku. Całość dopełniają sceny ukazujące ludowy taniec. Najbardziej zapierającym dech w piersiach momentem jest popis mężczyzn, którzy tańczą z butelkami wypełnionymi wodą, ustawionymi na kapeluszach. Ich umiejętności są równe zdolnościom niejednego mistrza teatru tańca. W finale występu, jednym dynamicznym ruchem zdejmują flaszki z głów, oblewając płynem widownię.  

W musicalu zastosowano tradycyjny podział na prawą i lewą stronę, reprezentowaną przez przeciwne wartości pierwiastka żeńskiego oraz męskiego. Taki układ niesie ze sobą sensy metaforyczne, ponieważ równolegle ze zmianami porządku „scenicznego”, dokonują się przemiany obyczajowe na świecie. Mała społeczność żydowska zrywa z tradycją lub przynajmniej rozluźnia krepujące ją więzy starych obyczajów. Reakcję łańcuchową wywołuje student z Kijowa, który przybył do Anatewki, osiadł w domu mleczarza i zajął się nauczaniem jego córek. Propaguje obrazoburcze zwyczaje taneczne, modne w wielkim świecie, uczy tańca w parach, będącego do tej pory tabu. Jednak wkrótce przekonują się do zaszczepianych we wsi nowinek. Nowa era – era nowoczesności nadchodzi, a wraz z nią światem wstrząsa rewolucja i konieczność opuszczenia wsi oraz przymusowa emigracja.  

Kolejne miejsca akcji zostały zaznaczone przy pomocy światła. W momentach zmiany scenografii reflektory gasną, a salę widowiskową wypełnia niebiańska muzyka, grana przez orkiestrę umieszczoną na prawym balkonie. 

W charakterystycznej, finałowej scenie, w której wykorzystano czerwone oświetlenie, widz odczuwa jednak jakiś niedosyt. Niedopowiedzenie. Historia, jakże zgrabnie opowiedziana, kończy się ot tak... ciszą, czerwienią, wędrówką. Czegoś tu brak. A może tym jest właśnie nasze życie? Otwartą księgą, nie znającą finału, w której każdy widz może dopisać swoje zakończenie. Może.

Magdalena Mikrut-Majeranek
Dziennik Teatralny Katowice
16 kwietnia 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia