Megalomania czy prostota?

"Komediant" - reż: Waldemar Śmigasiewicz - Teatr Powszechny w Warszawie

W warszawskim Teatrze Powszechnym pożegnanie z tytułem, czyli ze spektaklem "Komediant" autorstwa Thomasa Bernharda, austriackiego pisarza i dramaturga, autora wielu powieści (m.in. Zaburzenie, Dawni mistrzowie, Wymazywanie, Kalkwerk, Mróz), który uważany jest za jednego z najwybitniejszych reprezentantów literatury niemieckojęzycznej i jednocześnie największego prowokatora.

W Austrii krytykowany jako Nestbeschmutzer (dosł. kalający własne gniazdo), a równocześnie wysoko ceniony za granicą, przez wielu uznany za geniusza. Bernhard spowodował zamieszanie nawet w momencie swojej śmierci, poprzez zakazanie publikacji i wystawiania swoich dzieł w obrębie granic Austrii do 2059. Jednakże wykonawcy jego ostatniej woli nie przestrzegają tego zakazu i uchylają go od czasu do czasu. W Polsce  jest spopularyzowany przede wszystkim dzięki spektaklom Krystiana Lupy. W swych utworach Bernhard zamieścił wiele autobiograficznych szczegółów i motywów (zaniedbanie w dzieciństwie, niedoceniany talent, przewlekła choroba), wyrażał swoje poglądy w prowokującym stylu (dotyczące ogólnej nieudolności i hipokryzji austriackiego społeczeństwa).

Aktor Bruscon podróżuje po kraju ze swoją komedią pt. „Koło ludzkości”. Komedią stworzenia, w której występują Juliusz Cezar, Napoleon, Churchill, Einstein, Hitler, Metternich i inni.  Dzisiejszego wieczoru ma wystąpić w sali prowincjonalnego miasteczka Utzbach. Wymagania Bruscona są wysokie. Przedstawienie musi być przygotowane perfekcyjnie. Zmusza wszystkich do całkowitego poświęcenia się sztuce. Nie toleruje nieudolności syna, dyletantyzmu córki, hipochondrii żony. Żadnych kompromisów. Komediant jest świadomy przegranej, choć próbuje ratować własne złudzenia marnym pochlebstwem wobec dzieci, wymuszaniem życzliwych gestów. W jego wspomnieniach okoliczne „dziury”, w jakich występował, urastają do rangi znaczących scen. Czy Bruscon jest nieszczęśliwym megalomanem czy niedocenionym geniuszem? Chorym samotnikiem czy przenikliwym obserwatorem? Thomas Bernhard prowokuje do postawienia sobie ważnych i trudnych pytań, ale odpowiedzi nie udziela.

Kazimierz Kaczor w nieco ironiczny sposób oddaje charakter swojego bohatera - wyrzutka z własnej woli, niepoprawnego politycznie, odszczepieńca, który wysnuwa szaleńcze monologi. Bezlitośnie komentuje otoczenie, wyraża swą głęboką awersję do bliźnich, niemal krztusząc się pogardą i nie oszczędzając nikogo, nawet własnych dzieci i żony. Krytyczny, przekonany o swej wielkości, sarkastyczny i złośliwy. W spektaklu Śmigasiewicza nieco żałosny, karykaturalny i spragniony miłości, więcej w nim z błazna niż kapłana. Jego wielkość budzi litość widza. Ot, prowincjonalny aktor, żyjący między zapachem ulubionego rosołu i fetorem świńskiego chlewa. „Dobry aktor, to taka rzadkość jak... dupa z wąsami” – mówi w pewnym momencie. Na scenie pojawiają się kolejne postaci, ledwo tło dla  Bruscona, ale dobrze zagrane! Michał Napiątek – jako Ferrucio, syn Bruscona, niespełniona nadzieja starego komedianta oraz Sara, córka, grana przez Annę Moskal, czyli dwoje dzieci, dwa rozczarowania aktora, który już wie, że spłodził beztalencia. I wreszcie - żona „rezerwuar symptomów chorobowych” (nie pojawia się na scenie, słychać tylko jej straszliwy kaszel).

W przeciwieństwie do gderania starego komedianta, Właściciel Gospody (znakomita kreacja Krzysztofa Stroińskiego) prezentuje najwyższy kunszt mimiczny. Aktor pokazuje, że używając minimalnej ilości słów, można grać przekonująco i ciekawie. W starciu dwóch różnych światów – jednego tworzonego przez pełnego megalomanii wędrownego komedianta, z pretensjami do wielkości, ze światem prostego gospodarza, zajętego codziennymi obowiązkami - świńską kiszką, kiełbasą, a nie krainą sztuki, ten ostatni okazuje się zwycięski. Krzysztof Stroiński pokazuje postać człowieka zamkniętego w sobie, ale otwartego na Teatr. Widać to w scenach, gdy ustawia dekoracje  i światło do spektaklu albo wykonuje zadziwiający, niezapomniany taniec baletowy z reflektorami. Rozumie więcej, niż z pozoru można by sądzić… .

Anna CzajkowskaMegalomania czy prostota?

W warszawskim Teatrze Powszechnym pożegnanie z tytułem, czyli ze spektaklem „Komediant” autorstwa Thomasa Bernharda, austriackiego pisarza i dramaturga, autora wielu powieści (m.in. Zaburzenie, Dawni mistrzowie, Wymazywanie, Kalkwerk, Mróz), który uważany jest za jednego z najwybitniejszych reprezentantów literatury niemieckojęzycznej i jednocześnie największego prowokatora. W Austrii krytykowany jako Nestbeschmutzer (dosł. kalający własne gniazdo), a równocześnie wysoko ceniony za granicą, przez wielu uznany za geniusza. Bernhard spowodował zamieszanie nawet w momencie swojej śmierci, poprzez zakazanie publikacji i wystawiania swoich dzieł w obrębie granic Austrii do 2059. Jednakże wykonawcy jego ostatniej woli nie przestrzegają tego zakazu i uchylają go od czasu do czasu. W Polsce  jest spopularyzowany przede wszystkim dzięki spektaklom Krystiana Lupy. W swych utworach Bernhard zamieścił wiele autobiograficznych szczegółów i motywów (zaniedbanie w dzieciństwie, niedoceniany talent, przewlekła choroba), wyrażał swoje poglądy w prowokującym stylu (dotyczące ogólnej nieudolności i hipokryzji austriackiego społeczeństwa).

Aktor Bruscon podróżuje po kraju ze swoją komedią pt. „Koło ludzkości”. Komedią stworzenia, w której występują Juliusz Cezar, Napoleon, Churchill, Einstein, Hitler, Metternich i inni.  Dzisiejszego wieczoru ma wystąpić w sali prowincjonalnego miasteczka Utzbach. Wymagania Bruscona są wysokie. Przedstawienie musi być przygotowane perfekcyjnie. Zmusza wszystkich do całkowitego poświęcenia się sztuce. Nie toleruje nieudolności syna, dyletantyzmu córki, hipochondrii żony. Żadnych kompromisów. Komediant jest świadomy przegranej, choć próbuje ratować własne złudzenia marnym pochlebstwem wobec dzieci, wymuszaniem życzliwych gestów. W jego wspomnieniach okoliczne „dziury”, w jakich występował, urastają do rangi znaczących scen. Czy Bruscon jest nieszczęśliwym megalomanem czy niedocenionym geniuszem? Chorym samotnikiem czy przenikliwym obserwatorem? Thomas Bernhard prowokuje do postawienia sobie ważnych i trudnych pytań, ale odpowiedzi nie udziela.

Kazimierz Kaczor w nieco ironiczny sposób oddaje charakter swojego bohatera - wyrzutka z własnej woli, niepoprawnego politycznie, odszczepieńca, który wysnuwa szaleńcze monologi. Bezlitośnie komentuje otoczenie, wyraża swą głęboką awersję do bliźnich, niemal krztusząc się pogardą i nie oszczędzając nikogo, nawet własnych dzieci i żony. Krytyczny, przekonany o swej wielkości, sarkastyczny i złośliwy. W spektaklu Śmigasiewicza nieco żałosny, karykaturalny i spragniony miłości, więcej w nim z błazna niż kapłana. Jego wielkość budzi litość widza. Ot, prowincjonalny aktor, żyjący między zapachem ulubionego rosołu i fetorem świńskiego chlewa. „Dobry aktor, to taka rzadkość jak... dupa z wąsami” – mówi w pewnym momencie. Na scenie pojawiają się kolejne postaci, ledwo tło dla  Bruscona, ale dobrze zagrane! Michał Napiątek – jako Ferrucio, syn Bruscona, niespełniona nadzieja starego komedianta oraz Sara, córka, grana przez Annę Moskal, czyli dwoje dzieci, dwa rozczarowania aktora, który już wie, że spłodził beztalencia. I wreszcie - żona „rezerwuar symptomów chorobowych” (nie pojawia się na scenie, słychać tylko jej straszliwy kaszel).

W przeciwieństwie do gderania starego komedianta, Właściciel Gospody (znakomita kreacja Krzysztofa Stroińskiego) prezentuje najwyższy kunszt mimiczny. Aktor pokazuje, że używając minimalnej ilości słów, można grać przekonująco i ciekawie. W starciu dwóch różnych światów – jednego tworzonego przez pełnego megalomanii wędrownego komedianta, z pretensjami do wielkości, ze światem prostego gospodarza, zajętego codziennymi obowiązkami - świńską kiszką, kiełbasą, a nie krainą sztuki, ten ostatni okazuje się zwycięski. Krzysztof Stroiński pokazuje postać człowieka zamkniętego w sobie, ale otwartego na Teatr. Widać to w scenach, gdy ustawia dekoracje  i światło do spektaklu albo wykonuje zadziwiający, niezapomniany taniec baletowy z reflektorami. Rozumie więcej, niż z pozoru można by sądzić… .

Anna Czajkowska
Teatr dla Was
1 marca 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...