Melodia nieskończona

"Tristan" - reż: Krzysztof Pastor - Teatr Wielki - Opera Narodowa w Warszawie

Być może nowemu dyrektorowi Baletu Opery Narodowej, który przyjechał z Holandii na zaproszenie Mariusza Trelińskie-go, uda się to, co parę sezonów temu, na krótko, udało się Jiriemu Kylianowi. Wystawiając wówczas w Teatrze Wielkim m.in. "Svadebkę", szef Nederlands Dans Theater wykorzystał jak się tylko dało możliwości warszawskiego zespołu baletowego i stworzył program olśniewający urodą i wykonaniem.

Gdy w 1985 roku Krzysztof Pastor znalazł się w Holandii, zachwycił się Kylianem, Rudim van Dantzigiem, Halsem van Manenem, Toerem van Schaykiem. Dla Holenderskiego Baletu Narodowego (Het Nationale Ballet) wkrótce sam zaczął realizować choreografie, wiążąc się z nim na długie lata. Tworzył też dla Scottish Ballet i Szwedzkiego Baletu Królewskiego, gdzie w 2006 roku odbyła się premiera jego przedstawienia "Tristan".

Dziś spektakl ten wraca, odtworzony i wzbogacony przez Pastora na potrzeby warszawskiej inscenizacji. Spektakl, do muzyki "Tristana i Izoldy" - dramatu muzycznego Richarda Wagnera, wydaje się dobrym zwiastunem przemian, ożywienia, nowych wyzwań i perspektyw dla polskiego baletu.

W realizacji Pastora mit Tristana i Izoldy stał się poematem baletowym, wizją poetycką. To raczej impresja, swobodna i zarazem pojemna metafora miłosnej pasji, tęsknoty, niespełnionych marzeń w świecie odrealnionym, nie zaś linearnie opowiedziana historia. W onirycznym krajobrazie dominuje żywioł wody. To z niego rodzą się duchy opiekuńcze Tristana (Magdalena Ciechowicz, Robert Bondara) - niczym białe, wodne ptaki. Ten piękny duet będzie powracał i towarzyszył Tristanowi (Paweł Koncewoj) w różnych momentach jego życiowej wędrówki. Z żywiołu tego w końcu wywodzi się on sam - młody, odważny rycerz. Scena skąpana w błękitnym świetle przypomina taflę jeziora. W tle animacje komputerowe pozwalają toczącym się po niewidzialnej szybie kroplom wody łączyć się i tworzyć abstrakcyjne konstelacje. Czasem przypominają one wzburzone fale, to znów kształty piętrzącej się w górę gotyckiej katedry. Horyzont nieustannie pulsuje, obrazy zmieniają się niemal niepostrzeżenie, układają w ruchomy witraż. Obecność pierwiastka wody została doskonale odwzorowana przez Wagnerowski żywioł muzyczny: ów niepokojący, często mroczny, potężny nurt, pełen nieoczekiwanych kontrapunktów i dramatycznych zwrotów. Pozornie nie do ogarnięcia - okazuje się przecież precyzyjny i logiczny. Porządek nadaje między innymi wypracowana przez kompozytora, jednocząca rozbudowaną formę operową reguła motywu przewodniego, który towarzyszy postaciom, przedmiotom czy stanom psychicznym bohaterów.

Scenografię tworzy właściwie tylko gra świateł, oprócz wspomnianych niebieskich także: białych, fioletowych, czerwonych, zielonych - w zależności od nastroju i sytuacji. W kilku miejscach pojawią się dodatkowe elementy: weneckie lustra w scenie nieoczekiwanego odkrycia kochanków przez króla Marka (Wojciech Ślęzak) czy płonący stos podczas próby ognia przygotowanej dla Izoldy (Dagmara Dryl), albo srebrne "stalaktyty" w lesie, czy znów miecze jako rekwizyty dla Tristana i Marka w efektownych obrazach walki. Magiczne "nigdzie" oraz zmysłowe, namacalne "tu i teraz" nieustannie się ze sobą splatają.

Monochromatyczne kostiumy utrzymane są w szaro-beżowo-białej tonacji. Niekiedy pojawiają się tu czerń lub czerwień - dla podkreślenia szczególnego charakteru postaci, tak jak ma to miejsce podczas próby ognia, gdy zjawia się grupa "tańczących płomieni". Resztę dopełnia światło.

Krzysztof Pastor w swojej choreografii odwołuje się zarówno do klasycznego baletu, neoklasyki, jak i do tańca współczesnego. Swobodnie porusza się po różnych obszarach, łącząc doświadczenia i techniki. Tancerze pod jego ręką zdają się płynąć z lekkością, przejmować wzajemnie od siebie niewidzialne impulsy, tworząc taneczne frazy i całe kompozycje. Zapadają w pamięci pas de deux Tristana i Izoldy, a także Blancheflor i Riwalen. Zarówno w przypadku jednego, jak i drugiego duetu udało się artystom zachować równowagę pomiędzy lirycznym niedopowiedzeniem a psychologiczną prawdą gestu. Oto "czułe", subtelne, pełne uwagi i napięcia partnerowanie, którego owocem wydaje się autentyczna emocja, pozbawiona patosu i pretensji.

Przedstawienie Pastora to właściwie "tańczona opera". W kluczowych dla rozwoju akcji momentach z kanału orkiestrowego dobiega solowy śpiew, niczym komentarz dla scenicznych poczynań (Agnieszka Rehlis).

W scenie śmierci Tristana i Izoldy zjawiają się ponownie tancerki-,, żywe płomienie" oraz rycerze w kolczugach. Uformowani w szpalery żegnają niespełnionych kochanków, oddając im cześć i szacunek. W obecności okrytej całunem, odrzuconej przez Tristana Ozyldy (Maria Żuk) oraz Marka ciała kochanków ułożone zostają jedno na drugim, tworząc symboliczny krzyż. Ale to nie koniec. W ostatnim obrazie młodzi powrócą jeszcze raz w srebrnej poświacie księżyca. Niczym w zaświatach zatańczą w finałowym pas de deux, jakby na przekór przeznaczeniu, potwierdzając tym samym swą miłość wbrew naturze, otoczeniu, kolejom losu, siłom nadprzyrodzonym, Po czym odejdą w nieznane. Wieczni kochankowie? Legenda o nich wcale nie zamienia się w banał. Oto "melodia nieskończona, absolutna" - taka, jaką chciał usłyszeć Wagner, ii

Aleksandra Rembowska - absolwentka Wydziału Wiedzy o Teatrze PWST w Warszawie, doktorantka Instytutu Sztuki PAN, redaktor naczelna "Le Theatre en Pologne".

Aleksandra Rembowska
Teatr
21 sierpnia 2009
Prasa
TEATR

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...