Męska paplanina

"Wszystko o mężczyznach" - reż. Bartłomiej Wyszomirski - Teatr Kamienica, Warszawa

Miro Gavran jest postacią w naszym teatrze dość znaną, głównie dzięki takim dramatom jak "Mąż mojej żony" czy "Wszystko o kobietach". Szkoda, że niemalże zupełnie niezauważona przeszła realizacja "Miłości George'a Washingtona" z bardzo dobrymi rolami Mirosławy Krajewskiej i Heleny Norowicz w Teatrze Polskim w Bydgoszczy.

Bartłomiej Wyszomirski po raz kolejny postanowił zmierzyć się z komediodramatem o wyraźnie psychologiczno-obyczajowym piętnie. "Wszystko o mężczyznach" zrealizował najpierw w Teatrze Nowym w Zabrzu, by teraz do tego dramatu powrócić w Teatrze Kamienica, z jednym aktorem, Norbertem Kaczorowskim, z poprzedniej obsady. W tekście tym, choć nie należącym do najbardziej błyskotliwych w twórczości chorwackiego pisarza, autor "Hotelu Babilon" pomimo wszystko daje szanse na stworzenie trzem aktorom, może nie oszałamiających, ale na pewno pełnokrwistych i wiarygodnych postaci, które mogą nam co nieco powiedzieć o naturze mężczyzny i jego zachowaniach w różnych sytuacjach życiowych, a także o związkach uczuciowych z kobietami i nie tylko. Wyszomirski w Warszawie, obok wspomnianego już odtwórcy postaci Michała, Maksa i Roberta, postawił na aktora Teatru Narodowego, Arkadiusza Janiczka i Michała Lesienia-Głowackiego. Powiedzmy szczerze od razu, że nie był to pomysł najszczęśliwszy - w przypadku pierwszego może przeszkadzać nadużywanie pełnego głosu, do krzyku włącznie i ta nadekspersja zaczyna w końcu męczyć, natomiast drugi z artystów zatrzymuje się na poziomie referowania roli, co niestety pozbawia to widowisko odpowiedniej temperatury emocjonalnej.

Konstrukcja tego dramatu nie jest tak skomplikowana jak w utworze "Wszystko o kobietach", choć i tutaj aktorzy muszą zagrać kilka bardzo różnych postaci, epizodów, które będą się z sobą przeplatać, a łączyć je będzie temat sceny, który słyszymy podczas zmiany dekoracji z głośnika. Aktorzy mają do dyspozycji kilka sprzętów, parę rekwizytów i elementów kostiumu, które muszą wystarczyć na modyfikację miejsca akcji i spotkanie bohaterów w kolejnej sekwencji, kontynuującej wątek rozpoczęty wcześniej. Ta umowność przestrzeni jest zupełnie wystarczająca, tym bardziej że tak naprawdę najważniejsze są osobowości, usposobienia i temperamenty protagonistów. Powiedzmy od razu, że problematyka poszczególnych scen nie zawsze należy do najśmieszniejszych - perypetie trójki przyjaciół raz dotykają relacji damsko-męskich i kryzysów małżeńskich, innym razem samej miłości, a także tego czym jest męska przyjaźń zabarwiona domieszką rywalizacji. We "Wszystko o mężczyznach" odnajdziemy również odpryski zagadnień związanych z karierą zawodową, stosunkiem do pracy i relacjami z podwładnymi, dotykamy nie pozbawionych cierpienia perypetii rodzinnych, a wszystko to razem ma pokazać w jak różne role wcielamy się w naszym życiu i jaki to ma związek z prawdziwą naturą mężczyzny, z jego potrzebami i aspiracjami. Mamy jeszcze rarytas, sądząc po najbardziej donośnych reakcjach płci pięknej, w postaci próby wykonania striptizu, jest też nieco łzawy i melodramatyczny wątek miłości homoseksualnej. Pewnie dla pragnących spędzenia w teatrze wieczoru lekkiego, łatwego i przyjemnego taka dawka pozbawionego finezji spojrzenia na męską przyjaźń wystarczy. Ale za ten brak subtelności, precyzji i interpretacyjną powierzchowność odpowiadają przede wszystkim aktorzy. Próbuje bardziej wyrazistych wolt aktorskich, wychodzących poza środki znane z serialowych tasiemców, dokonywać momentami Arkadiusz Janiczek, tyle że i te farsowe szarże wydają się być czysto techniczne i nie wypełnione aktorskim wnętrzem. Widzowie poza sekwencją w teatrzyku ze striptizem reagują na tę całą męską paplaninę w siłowni czy podczas śniadania raczej dość pobłażliwie. Jakby nie do końca obchodziły ich perypetie bohaterów, ich antagonizmy i - w końcu przecież nie zawsze łatwe do rozstrzygnięcia - nieporozumienia i problemy. Szkoda że aktorzy nie podjęli gry ze stereotypami męskości, która w tekście Gavrana jest bardzo widoczna. Byłoby to zapewne ciekawsze i dla samych aktorów i dla tych, którzy ich oglądają. Również w scenie finałowej, w której są już tylko złośliwymi starcami i niczego nie pamiętają.

Wieczór w Kamienicy mógłby być fajerwerkiem aktorskich transformacji, balansujących na tragiczno-komediowej nucie. Tymczasem stał się niemalże dwugodzinnym seansem wątpliwości. Dla aktorów również - nie mogli się zdecydować w czym tak naprawdę grają, w jaki uderzają ton, bardziej chyba interesowało ich jednak niczym w kabarecie rozśmieszenie publiczności niż próba dotarcia do psychologicznego rysunku postaci. Że o dystansie już nie wspomnę.

Wiesław Kowalski
Teatr dla Was
13 lutego 2016

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia