Metoda prób i błędów
19. Festiwal Sztuk Performatywnych A Part10 minut "czarnej" ciszy, przerywanej raz po raz stukotem wysokich obcasów. To czas na wyrwanie się z natłoku codziennych spraw i przeniesienie w rzeczywistość teatralną. Czas skupienia, oczekiwania, narastającego napięcia, ciekawości i zniecierpliwienia. Czas Sceny, zaznaczenia jej bytu i obecności. Przedstawienie (prezentacja) jednej z dwóch osobowości tego wieczoru...
I w końcu jest. Na czarnym ekranie pojawia się świecąca biel wyrazów będących pierwszym wyczekiwanym wyraźnym komunikatem, który upewnia mnie, że coś się wydarzy... W formie takich krótkich informacji Scena nawiązuje kontakt z publicznością i tak też będzie się komunikowała z aktorką podczas całego spektaklu. Z tego dość osobliwego dialogu wyłania się nadrzędna relacja Aktor (zarazem tancerka) - Scena (ożywiona, częściowo upersonifikowana) - Publiczność (adresat właściwy). Relacja jest trzykierunkowa, wzajemna, wypracowana i bardzo prawdziwa, wręcz zależna: Scena nie istnieje bez aktorki, Aktorka nie może żyć bez sceny, żadna z nich nie funkcjonuje bez Publicności.
Struktura sztuki „Oops" słoweńskiego teatru Via Negativa bazuje na chwycie teatru w teatrze: mnogie formy próbnych aktów twórczych aktorki, stanowiące zamknięte całości, przerywane są złośliwymi komentarzami sceny, które przeszkadzają w dokończeniu działania, każą poprawiać i zastanawiać się nad sensem lub też przekornie, mobilizują aktorkę do brnięcia w jakby ślepy zaułek. Spektakl jest ciągłym próbowaniem, poszukiwaniem właściwych środków do wyrażenia siebie, siebie jako kobiety, człowieka, aktora, czy eksperymentatora, nowatora. Dla Anity Wach, tancerki, pierwszym narzędziem w rzemiośle teatralnym jest ciało, jawiące się w spektaklu jako instrument, który odpowiednio szarpany, uwalnia myśli i znaczenia.
Łączy w sobie współczesną formę performance'u z oświeceniową myślą kantowską otuloną barokową muzyką. Aktorka w swój performance wciąga widzów, śmiało zachęca ich do dokończenia rysowania czerwoną szminką, uśmiechniętych „buziek" na swoim nagim ciele. Równolegle do działań scenicznych, na ekranie wyświetlane są ciekawe informacje z życia ludzi doby baroku i oświecenia. W spektaklu przywołano m.in. postać Immanuela Kanta i jego kluczową myśl: oświecenie to "wyjście człowieka z niepełnoletności, w którą popadł z własnej winy" tkwiąc poza rozumowym pojmowaniem świata. To stwierdzenie Scena poddaje w wątpliwość, bo tak naprawdę nic się nie zmieniło od początku XVII wieku, nadal tkwimy w „niepełnoletności" i sensorycznym poznaniu, wciąż nie ustajemy w próbach dążenia do prawdy o nas samych.
Sztuka nawiązuje do teatru tańca, ale w zupełnie nowej odsłonie. Co prawda każdy ruch i gest aktorki niezwykle spójnie współbrzmi z francuskim klasycznymi kompozycjami Jeana-Baptiste'a Lully, to jednak taniec włosów czy piersi, poruszanych jakby dyrygenckimi ruchami dłoni aktorki, wnosi nową i nieznaną jakość.
„Oops" jest wielogatunkową formą sceniczną, sięgającą do wielu sztuk, gatunków, stylów i tematów. To kolaż molierowskiego komediobaletu z odniesieniem do filmów Antonioniego czy bohaterów orwellowskiego „Roku 1984". Wędrówka w czasie od końca baroku do współczesności służy pokazaniu schematu próby, która jest metodą poznania i rozwoju, obarczoną błędem w drodze dochodzenia do zamierzonego celu.
To ciekawa i obiecująca pozycja programu tegorocznego A Partu. Potwierdza niezły poziom wybranych przez Marcina Hericha realizacji i zachęca do konfrontacji. „Oops" pokazał, że warto.