Mewy nadleciały

13. Festiwal Teatru Polskiego Radia i Teatru Telewizji Polskiej "Dwa Teatry - Sopot 2013"

Radiowe podsumowanie festiwalu Dwa Teatry Sopot 2013. Prawie dwa tygodnie od zakończenia festiwalu. Sopockie głośniki w Multikinie wycichły. Fale zalały już eter sopocki i rozpoczęły sezon ogórkowy. Czas na podsumowanie. Nie będzie ono żywe, jędrne, bespośrednie, bo i któż pamięta co działo się wczoraj, tydzień temu? Tym bardziej jeśli tyczy się to kultury. Niemniej liczę na lekki błysk uwagi.

Mewy zaskrzeczały chórem, że w tym roku laury winna zebrać Mewa. Radiowy spektakl zrealizowany z funduszy Ministra Kultury nie wdarł się do moich uszu jak osobliwy śpiew nadmorskich ptaków. Powiem więcej: ten spektakl nie wyróżnił się niczym spośród wszystkich prezentowanych słuchowisk festiwalowych. Aktorsko (choć obsada wybitna) dominowała konwencjonalność, muzycznie - patetyczność. Gdy zobaczyłem listę nominowanych spektakli ogarnął mnie niepokój. Zabrakło w tym zestawieniu Cieplaka w swojej aktorsko-reżyserskiej dramie (O niewiedzy w praktyce czyli droga do Portugalii), Tomasza Mana ze swoim radiowym piekłem dźwięków (Historia pewnej miłości), Jana Klaty z wirtuozersko zrealizowanym eksperymentem radiowym z Krakowa Dumanowski. Liczyłem, że w zestawieniu sopockim znajdzie się odważna realizacja dramatu Nikolaja Kolady Proca (w reżyserii Pawła Szkotaka) lub bodaj jedno słuchowisko autorstwa nowo-odkrytego poszukiwacza języka radia, Rafała Wojasińskiego. Nie zauważono błyszczącego w opinii wielu słuchaczy słuchowiska według powieści Michela Houellbecqa Mapa i terytorium w reżyserii Agnieszki Lipiec-Wróblewskiej. W adaptacji tej reżyserki opowieść Houellbecqa zyskała nowy wyraz, niepodkuszony streszczaniem książki czy przelotem po fabule. Lipiec-Wróblewska przemyślała tę opowieść poprzez radio, a cały dramat uśmierconego Houellbecqa wprzęgła w karby radiowego studia, gdzie spikerka o głosie Magdaleny Cieleckiej uruchamiała kolejne sploty dźwięko-spektaklu. Radio w radiu - ta perspektywa bardzo mi odpowiada.

Czas na jasny odcień po-sopocki. Ucieszyła mnie obecność najlepszego moim zdaniem słuchowiska ubiegłego roku, Wszystko płynie według powieści Wasilija Grossmana w reżyserii Darka Błaszczyka. Ten spektakl, mistrzowsko i nienachalnie zagrany przez duet Ostaszewska-Wakuliński sciszonym strumieniem dźwięków opowiedział poruszające świadectwo głodu na Ukrainie. Wszystko tu płynęło muzyką, ciszą i przenikliwym stukotem wagonów wiozących ludzi na katorgę syberyjską. Jeśli radio ma projektować swój język, niech czyni to za przykładem adaptacji Błaszczyka. Historia Iwana Grigorjewicza wywołała we mnie takie wrażenia, iż ciężko mi do dziś pisać o tym słuchowisku poza paradygmatem zatrzymanych we mnie emocji. Za tym wszystkim kryła się po prostu prawda, którą znawcy radia nazwali niegdyś ładnie - metafizyka radia. Coś w tym jest. Mikrofon nie oszukuje. Ja w tę prawdę Grossmana i Błaszczyka uwierzyłem. Słuchowisko otrzymało trzy nagrody: wyróżnienie dla Mai Ostaszewskiej, nagrodę za scenariusz będący adaptacją i nagrodę im. Krzysztofa Zaleskiego, moim zdaniem najważniejszą. Od kilku bowiem lat tę nagrodę otrzymują słuchowiska, które nauczyły mnie myślenia o radiu i za każdym razem wyciągam z nich nową lekcję (Kartoteka w reż. Tomasza Mana, Ulica w reż. Henryka Rozena, w ubiegłym roku - Maria Brzezińska odebrała tę nagrodę za słuchowisko Próba czytania). Ja to wyróżnienie uzupełniłbym podtytułem „cierpliwym i wielkim". Nie ukrywam, że celowałem z Grossmanem w Grand Prix. Po ubiegłorocznej klęsce słuchowiska „poszukującego" teraz nie zraziłem się. Uwierzyłem w moc nie-zwycięskich (czytaj: niezwyciężonych). Wakuliński, wypowiadający znamienne dla słuchowiska „Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą" i Ostaszewska, przeciskająca się przez ścianę łez: „Wszyscy są ludźmi!" uzyskali środek na wieczność. Pozostaną wieczni nie tylko dla radiowych archiwów.

Cieszy mnie wyróżnienie dla regionalnego słuchowiska Powrót do Breitenheide (nagroda za scenariusz oryginalny). Nagroda ta należała się Włodzimierzowi Kowalewskiemu nie tylko za tekst, ale całej ekipie Radia Olsztyn, która poświęciła wiele dla pasji radia artystycznego. Całą ekipą radiowcy wsiedli do wagonu kolejowego w Ełku, by odtworzyć w naturalnych pomieszczeniach nieprzemijającą tęsknotę za ogniwem kultury, która domknęła się wraz z dwiema wojnami światowymi. Brawa dla autora, a także dla Wojciecha Ogrodzińskiego, Marka Markiewicza i Ryszarda Szmita. Realizacja słuchowiska dla regionu jest wejściem na Mont Blanc. Wielkie brawa - tycza się one zresztą wszystkich zdeterminowanych twórców regionalnych - z Krakowa, Gdańska, Lublina, Bydgoszczy i Olsztyna właśnie.

Nagroda za reżyserię słuchowiska dla Pawła Łysaka. Świetnie poprowadził aktorów w trudnym do językowego odtworzenia świecie podlaskiej historii (Prorok Ilija), gdzie wiarę i egzotyzm roztacza niejaki Eliasz (świetna rola Henryka Talara, który za nią zebrał aktorski laur). Słuchowisko ma jeden minus: jest po prostu za długie.

Paweł Szaliński, młody i dobrze zapowiadający się talent realizatorski został doceniony za pracę nad świetnym i poruszającym słuchowiskiem Zabić motyla, cennym chociażby pod tym względem, iż prezentuje zupełnie nowy sposób myślenia o historii naszego kraju. Katarakty dźwięku, jakimi pracowicie wypełnił Szaliński opowieść o Marku (główny bohater grany przez Grzegorza Damięckiego) dystansują od całego kokonu patetycznej historii i stanowią frajdę dla słuchacza w każdym wieku.

Wyróżnienie (tylko honorowe) dla, powracającego na arenę słuchowiska, Krakowa. Po śmierci nieodżałowanej Romany Bobrowskiej Radio Kraków nie potrafiło nawiązać do „przerwanej lekcji" krakowskiego słuchowiska. Wreszcie ta klątwa została zwyciężona i otrzymaliśmy dwa słuchowiska nagrane na żywo, z wielkim polotem reżyserskim i aktorskim przytupem – Wesele w reżyserii Andrzeja Seweryna i Ich czworo (wyróżnienie aktorskie dla Soni Bohosiewicz) w reżyserii Jerzego Stuhra. Niemniej cały czas uparcie pytał będę: dlaczego zabrakło Dumanowskiego? Ja tego pojąć nie mogę.

Moja ostatnia bolączka. W ferworze nagród tylko wspomniano honorowo o Raporcie Piłata w reż. Janusza Kukuły i Macewach z papieru i wiatru Marii Brzezińskiej. Oba słuchowiska sięgały do warstwy dokumentalnej (bądź to wplatając ja w treść, jak to miało miejsce w słuchowisku Brzezińskiej, bądź  implikując ja formalnie: w spektaklu Kukuły). Szkoda, że ten pokład radiowej energii został tylko draśnięty „rekomendacją do powtórnej emisji".

Wypada mi w tym migawkowym wspomnieniu „posopockim" życzyć Ludziom Radia, by następny Sopot wydarzył nam się, a przyszłe lata przyniosły większą liczbę spektakli pokroju Wszystko płynie, Mapy i terytorium czy Dumanowskiego. To, co zmieni teatr radiowy, a przez to wydłuży mu życie na pokolenia są tylko dwie rzeczy: dźwięko-pasja i mecenat Państwa. Życzę wszystkim Twórcom Radia jednego zatem: PRZYSZŁOŚCI.

 

Janusz Łastowiecki
Dziennik Teatralny
13 czerwca 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia