Mężczyźni są jacyś inni

"Mąż mojej żony" - reż. Tomasz Obara - Teatr Kamienica w Warszawie

Jak opowiadać o stosunkach damsko-męskich w ogólnie pojętej kulturze? Kolejne pokolenia twórców próbują przedstawić charakterologie obu płci. Wiele utworów obraca się wokół stereotypów, inne z kolei zanadto rozmywają różnice między światem panów a światem kobiet. Mamy zatem analityczną wnikliwość Alberto Moravii, telenowelową psychologię Janusza Wiśniewskiego, czy pobłażliwo-bolesną ironię Koterskiego.

Do tego ostatniego najbliżej jest chyba Miro Gavranowi. Chorwacki pisarz zyskał swoją popularność głównie dzięki sztukom teatralnym, m.in. "Nocy bogów". Co ciekawe, w Polsce jest znany przede wszystkim za sprawą swoich komedii. Największym powodzeniem cieszą się utwory "Wszystko o kobietach" i "Wszystko o mężczyznach". Głośna była inscenizacja tej pierwszej, którą w Olsztynie wyreżyserował Giovanny Castellanos. "Mąż mojej żony" doczekał się zaś adaptacji w stołecznej Kamienicy. Niewielka powierzchnia sceny Parter została zaaranżowana na wnętrze ciasnego, frankfurckiego mieszkania. To w nim dochodzi do spotkania Edmunda (Tomasz Obara) i Zeflika (Przemysław Bluszcz).

Kością niezgody staje się zaś ich wspólna żona Helena. Obaj są z nią ożenieni, z tym że każdy brał ślub w innym czasie. Prawdę o gierkach żony ujawnia Edmund, co wywołuje zrozumiałą złość jego rozmówcy. Schemat rodem z farsy staje się przykrywką dla starcia obu osobowości. Mimo fałszywej postawy żony, żaden z panów nie potrafi jej zostawić. Edmund jest osobą cichą i stateczną, dlatego ubrany jest w garnitur. Ponadto całą sprawę stara się wziąć na spokojnie - a przy okazji ugrać własne cele. Ślązak Zeflik stanowi jego przeciwieństwo. Z jednej strony jest cierpliwym i opiekuńczym małżonkiem, który potrafi zająć się domem. Ale charakteryzują go również impulsywność i gwałtowność. Różnice między mężczyznami najlepiej pokazuje świetna scena wspólnego picia wódki.

Mają oni jednak coś wspólnego. Obaj zachowują się jak dzieci, jeśli chodzi o podejście do swojej żony. "Mąż mojej żony" ma za zadanie przede wszystkim bawić. W krzywym zwierciadle zostaje ukazany żartobliwy aforyzm: ,,Kobiety - nie można żyć bez nich, nie można żyć z nimi". Dlatego też może dziwić obstawanie obu panów przy niewiernej Helence, która przecież tak źle z nimi postąpiła. Ale być może chodzi tutaj przede wszystkim o to, by nie ustąpić drugiej stronie? Taki rys charakterologiczny mężczyzn też przecież ma rację bytu. Ale nie należy raczej doszukiwać się u Gavrana przesadnego ciężaru gatunkowego. Przewrotne okazuje się natomiast zakończenie, które można postrzegać jako szpilkę wbitą w ludzką hipokryzję i brak zdecydowania. Czy także we współczesnych mężczyzn?

Świetne, choć trochę przerysowane aktorstwo Obary i Bluszcza ciągnie do przodu cały spektakl. Efekty dźwiękowe nadają całości nieco stylistyki rodem ze slapsticku. Obara bawi się ogranymi efektami, które summa summarum wcale nie owocują wtórnością. I to mimo tego, że zakończenie jest dość przewidywalne, a schemat akcji przypomina "piece bien faite". Może jest tak dlatego, że najbardziej lubimy znane piosenki. W końcu przyjemność z ich słuchania przesłania fakt, że oddajemy się im setny już raz.

Szymon Spichalski
Teatr dla Was
9 października 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia