Między długo a szczęśliwie lepsze to drugie

"Przesilenie" - aut. David Greig, Gordon McIntyre - reż. Anna Gryszkówna - Teatr Nowy w Poznaniu

Pada deszcz. Ona prawniczka rozwodowa z apetytem na cudzych mężów, a on prosty człowiek na krawędzi półświatka przestępczego. Ona wystawiona przez swojego oczekiwanego gacha, on w oczekiwaniu na człowieka, któremu wciśnie ukradziony samochód. Ona rozczarowana i on rozczarowany. Dwoje ludzi z zupełnie innego świata, całkowicie niedopasowanych. Helena i Bob. Ludzie, którzy nie powinni nigdy się ze sobą spotkać, o spaniu ze sobą, albo wspólnym życiu nie wspominając. Nietrudno jest przewidzieć co dalej się wydarzy.

Tak zaczyna się intrygująca szkocka wariacja na temat romantycznej komedii napisana przez Davida Greiga i Gordona McIntyre'a. Jest to dzieło dosyć proste, ale przy odpowiednim przeniesieniu na scenę potrafi tryskać życiem na każdym kroku. Na szczęście zespół Teatru Nowego w Poznaniu jest zdecydowanie w stanie przekazać jej walory w całej okazałości.

Fabuła sztuki oscyluje dookoła wyżej wspomnianej pary, która przez znalezienie się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie i dosyć podobne rozczarowanie życiem trafiają razem do łóżka. Po czym się rozchodzą, myśląc, że już więcej się nie spotkają. Ale oczywiście następnego dnia Bob, przez spartaczoną robotę dla mafijnego bossa kończy z ukradzionymi od niego 15 tysiącami w gotówce w plastikowej torbie i spotyka Helenę ponownie. Postanawiają wtedy spędzić ze sobą niezapomnianą noc życia, pełną wina, muzyki, i zabawy. Po drodze okazuje się, że jak na ludzi, którzy nie mają ze sobą nic wspólnego, mają ze sobą całkiem dużo wspólnego. Każde z nich mierzy się też z rozważaniami o swoich traumach i powolnym rozpadaniem się ich dotychczasowego życia. A ten magiczny wieczór, który jest im dany pozwala spojrzeć na to wszystko z nowej perspektywy. Tego rodzaju streszczenie nie oddaje wartości sztuki, ponieważ składa się ona z dużej ilości bardzo urokliwych mniejszych scen, które wyrażają przesłanie w sposób znacząco bardziej zręczny i bezpretensjonalny, niż mój opis, ale z których żadna nie ma wartości większej, niż inne.

Jeśli idzie o wspomniane motywy właśnie, to „Przesilenie" zdaje się promować myśl bardzo prostą w swoich założeniach, ale bardzo ciężką do spełnienia dla większości z nas w dzisiejszych czasach. Mianowicie: afirmacja życia. Sztuka stara się postulować, żebyśmy podejmowali ryzyko w imię naszego szczęścia, a nie trzymali się utartych schematów, które nas krzywdzą. Stabilność jest w życiu istotna, ale kiedy wybierać między nią, a szczęściem, lepiej jest wybrać to drugie. A nawet jeśli go nie znajdziemy podejmując to ryzyko, to przynajmniej mieliśmy szansę, której nie dalibyśmy sobie kisząc się w stabilnej udręce. Mówiąc prościej: lepiej jest ponieść porażkę szukając szczęścia, niż nigdy nie rozpocząć poszukiwań.

Jest to więc jednocześnie komedia romantyczna, ale podana widzom z pewnego rodzaju „punkową" pikanterią. Jakkolwiek oddana jest formie dosyć rozrywkowej i łatwo przyswajalnej, potrafi ona pokazać swoje własne podejście do konwencji. Jest to innowacja, którą szanuję i której chciałbym widzieć więcej, zarówno w teatrze, jak i kinie, pomimo bycia dosyć zachowawczą ewolucją, niż rewolucjonizowaniem gatunku.

Ponieważ spektakl składa się tylko z dwóch ról, które nieustannie wchodzą ze sobą w interakcję, jest czymś koniecznym dobranie do nich osób, które czują ze sobą odpowiednią chemię. Dlatego też cieszę się, że Alicja Juszkiewicz i Łukasz Chrzuszcz rzeczywiście sprawiają wrażenie autentycznych w swoich interakcjach. Budujące się uczucia między dwojgiem ludzi, którzy w pierwszej chwili wydają się zupełnie do siebie nie pasować, żeby później okazać się być dla siebie stworzeni to nie jest ciężka rzecz do imitacji, ale jest ciężką rzeczą do odtworzenia w sposób, który nie będzie niezręczne. To jeden z najistotniejszych powodów, dla których jestem sceptyczny do romansów w wielu książkach. Jest to element, który może dodać dużo do dzieła, ale wymaga konkretnych zdolności, żeby napisać go wiarygodnie. W teatrze analogicznie, ukazanie romansu w sposób komfortowy i przekonujący wydaje mi się być dużym pokazem warsztatu aktorskiego obojga aktorów.

W oryginalnej wersji sztuka „Midsummer" chwali się tym, że jest spektaklem z piosenkami, tutaj właśnie McIntyre, który jest kompozytorem w duecie. I rzeczywiście, warstwa muzyczna nie zawodzi w najmniejszym stopniu. Ma bardzo przyjemny musicalowo-jazzowy charakter, silnie osadzony w tradycyjnej amerykańskiej muzyce. Tworzy to fantastyczny efekt, a piosenka porównująca kac do państwa jest czymś, co zdecydowanie zapamiętałem i chciałbym usłyszeć ponownie. Trochę szkoda, że w przeciwieństwie do oryginału aktorzy nie wykonują na gitarach i ukulele utworów sami, ale nie będę przecież wymagał, żeby aktorzy nauczyli się specjalnie grać na kilku instrumentach dla jednej roli. Zostawię to Timothy'iemu Chamaletowi. Tym bardziej, że aktorzy wykonują partie wokalne samodzielnie bardzo dobrze, a i tłumaczenia na polski wydawały mi się zręczne i adekwatne.

W ostatecznym rozrachunku „Przesilenie" jest sztuką prostą, o której ciężko jest dużo się rozpisywać, ale jednocześnie, jest też sztuką, która robi dobrze te rzeczy, które zakłada, że zrobi. Piękno czasami tkwi w prostocie, a ten spektakl jest rzeczywiście piękny. Polecam szczególnie, jako wypad do teatru dla par, oraz dla ludzi poszukujących ciepłej i motywującej opowieści, która jednak nie zahacza o przesadny sentymentalizm i przesłodzenie.

Michał Rudol
Dziennik Teatralny Wielkopolska
7 lipca 2025

Książka tygodnia

Bioteatr Agnieszki Przepiórskiej
Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego
Katarzyna Flader-Rzeszowska

Trailer tygodnia