Między liryzmem a frywolnością
"Mąż i żona" - reż. Wiesław Cichy - Teatr C. K. Norwida w Jeleniej GórzeSztuka Aleksandra Fredry "Mąż i żona", wystawiona pierwszy raz w roku 1822, pisana była najprawdopodobniej około roku 1820-21 w atmosferze słynnych lwowskich karnawałów, hulanek, amorów, których obserwatorem był ex-kapitan Fredro i pewnie pod wpływem tych nastrojów napisał swój tekst.
W miniony piątek, 1 lipca, "Męża i żonę" Fredry w reż. Wiesława Cichego zaprezentował premierowo na scenie studyjnej jeleniogórski Teatr im. C.K. Norwida.
Oto bohaterowie: hrabia Wacław, amator kart, plotek i miłostek jest serdecznie znudzony swą żoną Elwirą, zajmującą się (jak sądzi) robótkami w pustym domu. Wacław nie wie, że Elwirze dotrzymuje towarzystwa Alfred, przyjaciel domu, prowincjonalny bawidamek który pisze do niej listy prawie codziennie, a jego uczucie jest odwzajemnione. Jest też rezolutna, sprytna i zepsuta pokojówka Justysia (wychowana z Elwirą, bardziej jest jej przyjaciółką i powiernicą, niż służącą), która flirtuje z obydwoma (a oni nic o sobie nie wiedzą). Kiedy Justysia, chcąc zakończyć tę zagmatwaną sytuację, zwierza się Elwirze, ta urażona i rozżalona, zabiera wszystkie listy Alfreda i wychodzi z domu. Z jej nieobecności korzysta Wacław, natarczywie zalecając się do Justysi. Niestety, niespodziewanie wraca Elwira i zastaje obydwoje w niedwuznacznej sytuacji; podczas awantury gubi listy i Wacław, czytając jeden z nich, dowiaduje się, że zdradzając, także był zdradzany.
Elwira nie chce wyjawić autora listów, Wacław zwierza się więc Alfredowi, który sugeruje, że listy mogą być własnością Justysi. Wacław nie chce w to wierzyć, bo przecież, to on się do niej zalecał, a żadnych listów nie pisał, więc Teraz Alfred dowiaduje się, że nie był jedyny w sercu dziewczyny Całą resztę wyjawia wściekła Elwira i całe odium winy spada na Justysię, która ma być odesłana do klasztoru. Ale w końcu wszystko nawzajem zostaje wybaczone, i pogodziwszy się, że "kto zwodzi, ten bywa zwiedziony", gotowi są uznać całą sytuację za nieporozumienie i z czasem powrócić do swych upodobań.
Najnowszy jeleniogórski spektakl, ma bardzo dobre tempo, jest lekki, zabawny i z przyjemnością ogląda się wszystkich aktorów. Anna Ludwicka-Mania jako Elwira zaskakuje zmiennością nastrojów, Justysia Marty Kędziory pokazuje, jak zmienną potrafi być kobieta, kiedy manipuluje niczego nieświadomymi mężczyznami. Tadeusz Wnuk jako Wacław balansuje między liryzmem a frywolnością z erotycznym podtekstem, Jacek Grondowy, trochę zagubiony, potrafi przemyślnie znaleźć wyjście z nieprzewidzianej sytuacji, Lokaj w interpretacji Iwony Lach to prawdziwy majstersztyk min, znaczących spojrzeń i gestów.