Między muzyką a słowem

"Podróż zimowa" - reż. Józef Opalski - Opera Krakowska w Krakowie

Na rok przed śmiercią Franciszek Schubert skomponował cykl dwudziestu czterech pieśni zatytułowany Winterreise - Podróż zimowa. Liryki Wilhelma Müllera, poety niewielkiego formatu, ale szczerego w malowaniu uczuć, opatrzył muzyką tak genialną, tak nośną, iż Winterreise uchodzi za arcydzieło w swoim gatunku. Nie wiem, czy w światowej liryce wokalnej można znaleźć równie poruszające i wielowarstwowe studium samotności i rozpaczy

Po blisko 170 latach Stanisław Barańczak, urzeczony dziełem Schuberta, dokonał jedynego w swoim rodzaju jego uwspółcześnienia. Napisał cykl wierszy doskonale wpisujący się w muzykę Winterreise. Nie tłumaczył (poza jednym) wierszy Müllera, ale zainspirowany, jak mówił, Schubertowskim cyklem stworzył obraz człowieka zagubionego w hałaśliwej pustyni współczesnego świata. Powstało dzieło równie znaczące jak jego pierwowzór.

Podróż zimowa Schuberta - Barańczaka to nowa pozycja w repertuarze Opery Krakowskiej. Uscenicznienia cyklu pieśni podjął się Józef Opalski. Kierownictwo muzyczne sprawował Konrad Mastyło, scenografię i kostiumy zaprojektował Marek Braun. Choreografię przygotował Jacek Tomasik. Rezultaty ich pracy poznaliśmy 10 lutego na scenie kameralnej Opery.

Czy da się zamienić filozoficzno-poetyckie rozważania na obraz sceniczny? Wydaje mi się, że Józef Opalski, któremu równie bliskie jest słowo, jak i muzyka, był predestynowany do podjęcia takiej próby. Wydaje mi się też, że mógł wyjść z niej obronną ręką, gdyby bardziej zawierzył samej materii słowno-muzycznej, dojrzałości i wrażliwości trojga głównych wykonawców oraz inteligencji odbiorców.

Poezję Barańczaka śpiewał Andrzej Biegun. Na swoje trzydziestolecie pracy artystycznej podjął się zadania nie lada, ale dobrze sobie z nim poradził. Był wiarygodnym wędrowcem przez nieprzyjazny świat, współczesnym Jedermannem, każdym z nas. Może tylko zbyt często w geście bezsilności łapał się za głowę. Wspaniałymi jego partnerami byli Olha Tsymbalyuk na fortepianie i Konrad Mastyło na instrumentach elektronicznych, które użyte umiejętnie pięknie wpisały się w muzykę Schuberta. Nic nie ujmując z jej szlachetności dodawały jej współczesnych odniesień. Stworzony przez tę trójcę dramatyczny przebieg muzycznego spektaklu był - przynajmniej dla mnie - wyraźnie czytelny. Reżyser postanowił jednak dopowiedzieć to, co powinno zostać odczute, wprowadził postaci Świadków - Znaków Podporządkowania, zadysponował pewne działania sceniczne będące "oczywistą oczywistością", jak np. gaszenie telewizora, gdy mowa o tym w wierszu.

Pamiętam, jak przed laty krytyk Józef Opalski zżymał się, gdy jeden ze znanych reżyserów udramatyzował Polskie Requiem Krzysztofa Pendereckiego. Reżyser Józef Opalski, choć w znacznie mniejszym stopniu, nie ustrzegł się podobnej dosłowności.

Anna Woźniakowska
Dziennik Polski
14 lutego 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia