Między muzyką a wiarą

"Jezus przyszedł" - reż. Tomasz Man - Teatr im.Wilama Horzycy w Toruniu

„Jezus przyszedł" to najnowsza, grudniowa premiera Teatru im. Wilama Horzycy w Toruniu. Reżyserem jak i twórcą muzyki jest Tomasz Man. Spektakl bierze udział w Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej, organizowanym przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego w Warszawie.

Historia głównego bohatera (Grzegorz Wiśniewski) nie należy do najłatwiejszych. Jest muzykiem rockowym, bardzo popularnym w swoim środowisku, właściwie nie rozstaje się ze swoją elektryczną gitarą. Jest znany z piosenek obrazoburczych. Widz poznaje go w momencie przełomowym. Zamiast pracować nad nowymi utworami, czego oczekują od niego fani i menadżerka, ten utrzymuje, że „Jezus przyszedł" i od tego momentu nie chce już żyć ani tworzyć tak jak dotychczas.

To nie jest jednak wielkie nawrócenie, pewność i radykalna zmiana. To tylko dwa słowa „Jezus przyszedł". Doświadczenie pełne jest rozterek, niepewności, wątpliwości - to proces. Ważną rolę pełni tu środowisko, nie tylko z perspektywy sławnego muzyka, ale człowieka w ogóle. Środowisko nierozumiejące, wrogie, kierujące się własnymi interesami. Kolejno pojawiają się trzy postacie, które bardzo chcą kontrolować różne przestrzenie życia bohatera, chcą być pewnne tego co myśli, czuje, jakim jest człowiekiem.

Pierwszą z nich jest menadżerka (Mirosława Sobik), jednocześnie kochanka, dla której sława i pieniądze mają znaczenie zasadnicze. Jezus nie pasuje do jej wizji wizerunku scenicznego Wokalisty. To nie spodoba się słuchaczom, nie sprzeda się. Kobieta w pewien sposób przywłaszcza sobie dokonania bohatera, buduje obraz, w którym nie ma miejsca na wątpliwości, słabość. Jest tylko szybko uciekający czas, krótkie pięć minut, z których należy wycisnąć ile się da.

Postać matki to następna próba wtłoczenia bohatera w ciasny shcemat wyobrażeń. Ekscenryczna, pewna siebie kobieta próbuje udawać chorobę, by wzbudzić zainteresowanie i troskę syna. Karina Krzywicka wykreowała bardzo ciekawą postać, pełną sprzeczności, ale jednocześnie pewną swoich celów. Wszystko ma być tak jak dotychczas, syna nie wychowała przecież religijnie. Media będą się rozpisywać, co ma mówić w wywiadach?

Trzeci i ostatni bohater to syn (Łukasz Ignasiński), nie widziany od lat, który został księdzem. Nawrócenie ojca to dla niego wyjątkowa okazja wynagrodzenia zranień z przeszłości. Szaleńczo planuje budowę kościoła, pogodzenie rodziców i...spalenie gitary ojca, która jest przecież źródłem całego zła. Syn wie lepiej co Wokalista powinien, przecież jako ksiądz jest bliżej Boga.

Wszyscy oni próbują narzucić bohaterowi własne wizje świata, tego co ważne i potrzebne.
Właściwie nikt nie pyta go o zdanie, o uczucia i myśli. Ciekawym zabiegiem jest tu ograniczenie wypowiedzi Wokalisty właściwie do absolutnego minimium. Na monologi i oskarżenia kolejnych postaci odpowiada tylko muzyką, pojedynczymi dźwiękami, nie rozstaje się z gitarą. Jego przeżycia są właściwie ukryte. Muzyka jest sferą również ambiwalentną, dzięki niej stał się sławny i stracił część własnej osobowości, ale to ona potrafi tak naprawdę oddać to, co dzieje się w jego wnętrzu. W tym miejscu docenić należy kompozycje Tomasza Mana, dodające sztuce dynamizmu i swoiście komentujące wydarzenia.

Wobec chaosu zewnętrznego, dzieje się coś zaskakującego. Oto Wokalista specjalnie wypiera się swoich słów, nikogo nie widział, chciał jedynie zaobserwować reakcję środowiska na zmianę poglądów, uwolnienie się od wizerunku, który został dla niego wykreowany. Okazało się to niemożliwe. Sztuka skupia się na wątku przemiany, zastanawiając się dlaczego nie potrafimy uwolnić się od kategoryzacji. Zmiany w osobowości, czy poglądach innych budzą lęk i niechęć. Gdy runie jakiś rodzaj obrazu zbudowanego w głowach, usilnie chcemy go poskładać.

Kiedy bohater ostatecznie zostaje sam, nagle pojawia się tajemnicza kobieta z ogrodu (Jolanta Teska) ona jedyna zdaje się rozumieć, co czuje bohater, zdradza też, że wszystko widziała, i spotkanie Jezusa, i reakcję środowiska. Jedyne co radzi bohaterowi to poszukiwać spokoju, ciszy i to, zdaje się, jest jedynym czego tak naprawdę mu teraz potrzeba.

Eliza Cichocka
Dziennik Teatralny Toruń
24 grudnia 2019
Portrety
Tomasz Man

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...