Między niebem a piekłem

"Otello - wariacje na temat" Teatr im. S. Jaracza w Łodzi

Na dziesięć postaci rozpisała "Otella" Agata Duda-Gracz, dodając do tytułu autorskiego widowiska dopisek: "wariacje na temat".

Wszystkich zawiesiła między niebem a piekłem. Mimo wielu mniej i bardziej wyrafinowanych prób interpretowania, Szekspir i tym razem okazał się nie do zabicia. Realizatorka przefiltrowała tekst przez współczesne doświadczenia, by opowiedzieć o mordowaniu z zazdrości przy pomocy "zielonookiego potwora", jakim jest zazdrość, potrafiącego zdeprawować świętego.

Wprowadzając w sztukę Szekspira (napisaną w 1604 r.), każe się przedstawiać postaciom kaskadowo - jakby z nakazem przyjrzenia się wszystkim. Prowokuje: nie myśl o tym, co wiesz o władczym weneckim Maurze, patrz jak Cassio (Sambor Czarnota) został włączony do gry, w której pewnie chętnie by uczestniczył, ale nikt go nie uprzedził - został "wkręcony". Staje się narzędziem Jagona (Marek Kałużyński), przegranego w swych ambicjach, nie dość docenionego przez szefa, niespełnionego erotycznie i uczuciowo. Pielęgnuje "zielonookiego potwora", zabijając przyjaźń, miłość i zaufanie. Relacje między tymi dwoma postaciami są mocno rozbudowane.

Otello (Andrzej Wichrowski) pozostaje na uboczu. Co z tego, że jest dużo starszy od plejady młodych, brawurowych, ambitnych uczestników jego "bajki". Nie jest lepszy, nie jest demiurgiem, ma władzę, ale nie pokona siebie. Jest takim samym głupcem jak inni. Ale czy wiek ma znaczenie? Ten zabieg inscenizatorski nie dość się tłumaczy. Parę innych, jak greckie monologi seksownej tancerki Bianki (Dorota Kiełkowicz) czy umierający ojciec (Henryk Staszewski), wydający cudzym głosem dźwięki w stylu przeraźliwej mowy mongolskiej, albo ożywianie obrazu Rembranta "Lekcja anatomii", też było na wyrost.

Chwytów groteskowych, ocierających się o zabawę nie brakuje. Powstawały jakby dla ilustracji padającego ze sceny stwierdzenia, że świat składa się z mężczyzn i dupków. Z inscenizacji wynika, że ci drudzy mają zdecydowaną przewagę. Postać Cassia (z gestami i naiwnością Travolty z "Pulp Fiction") zbudowana jest ze schematów obrazujących młodego, przebojowego, intelektualnie miałkiego, robiącego błyskawiczną karierę. Dekoracyjną rolę ma młodziutka, śliczna Desdemona (Justyna Wasilewska). Naiwna i pełna wdzięku, zakochana i dziecinna w swoim futerku uszytym z pluszowych białych misiów. Kocha Otella, nie rozumie gry, w jaką została wciągnięta. Jej ponury sens dostrzega, ale poddaje się lawinie zdarzeń Emilia (Izabela Noszczyk), żona Jagona. Nie dorównuje atrakcyjnością Desdemonie i Biance, ale przegra tak jak one. Niepostrzeżenie w wojnę ambicji wciągnięty zostanie pewny siebie gwiazdorski Rodrigo (Michał Staszczak). Zaplączą się w nią losy Montano (Mariusz Witkowski), Gratiano (Radosław Osypiuk), Lodovico (Marek Nędza), by całą tę batalię, w której nie ma przebacz, Jago - spiritus movens tragedii z zabijaniem i duszeniem w tle - mógł kończyć aż nazbyt symbolicznym wyznaniem w imieniu ludzkości: "Mam na imię Jago i jestem człowiekiem. Jestem kimś, kto nigdy i jestem kimś, kto zawsze...". Arcypodniosła pointa przerasta chyba nawet Szekspira.

Siła wizji, czasem przesadnie udekorowanych efektami plastycznymi, robi jednak wrażenie. Ale całość ocierająca się o bajkę i kicz ma swoją moc nade wszystko dzięki aktorom. To najwyższej próby działanie zespołowe i zespołowa kreacja.

Renata Sas
Express Ilustrowany
9 lutego 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia