Między władzą a geniuszem

"Amadeusz" - reż. Giovanni Castellanos - Teatr im. Stefana Jaracza w Olsztynie

Na "Amadeusza" warto pójść ze względu na Mozarta, ale i ze względu na aktorów. W szczególności zaś na Macieja Mydlaka - Salieriego,

Cezarego llczynę - jego lokaja i Agnieszkę Gizę - Konstancję. Warto też pójść dla samej sztuki Petera Shaffera, który poruszył nas swoim sposobem opowiadania. W piątek 19 grudnia na Dużej Scenie Teatru Jaracza odbyła się jej premiera.

Sztuka Petera Shaffera "Amadeusz", która doczekała się oscarowej ekranizacji i była wystawiana na scenach całego świata, opowiada o ostatnich latach życia Amadeusza Wolfganga Mozarta. Na dworze cesarza Józefa drugi kompozytor przeżywa wzloty i upadki. Dwór ceni jego muzykę, ale nie na tyle, żeby zapewnić Mozartowi dostatnie życie. Ma też wroga, szanowanego i wpływowego Włocha Antonia Salieriego, kompozytora przeciętnego, ale jedynego, który widzi geniusz Mozarta. Salieri - pod pozorami przyjaźni - skutecznie szkodzi młodszemu koledze. Wiedeń plotkuje, że w końcu truje niepokonanego na polu muzycznym rywala. I to Salieri opowiada historię swoich intryg i fascynacji.

W pierwszej scenie widzimy go jako starego człowieka na wózku (Salieri zmarł w 1825 roku, przeżywszy Mozarta o 34 lata - red.). Na naszych oczach przeistacza się w mężczyznę w sile wieku i wraca do przeszłości. To piękna aktorsko i inscenizacyjnie scena. Salieri w wykonaniu Macieja Mydlaka to najmocniejsza rola w spektaklu, najbardziej ludzka i głęboka. I to postać nam najbliższa. Rozumiemy jego wzburzenie, zawiść i bezradność wobec geniusza, a w końcu jego rozpacz. Shaffer uczynił z tej postaci symbol przeciętności. Dobry aktor potrafi tę zwykłość ciekawie przedstawić.

Co jednak zrobić z geniuszem? Mozart zmarł w wieku 35 lat, pozostawiając po sobie ogrom arcydzieł każdego ówczesnego gatunku muzycznego. Jakim był człowiekiem? Na co dzień? Gdy bolał go brzuch?

Gdy słuchamy jego muzyki, nie ma to znaczenia, bo czujemy, że kompozytora napędzał jakiś nieziemski motor. Shaffer w swej sztuce Mozarta uczłowiecza, trywializuje i "kradnie" go nam chyba na zawsze. Jego wizerunek niestroniącego od prowokacji trzpiota kształtuje i będzie kształtował masową wyobraźnię.

Dawid Dziarkowski, który wcielił się w kompozytora, rozczarowuje. Może dlatego, że jest zbyt współczesny w gestach i w sposobie mówienia. Jego Mozart nie porusza aż tak, jak porusza Salieri czy Konstancja Agnieszki Gizy. To naprawdę dobra, ładnie wycieniowana rola. Zresztą wszystkie postaci stworzone przez aktorów są interesujące, nawet jeżeli są komediowo przerysowane. Taki jest dwór z cesarzem i dworskimi dygnitarzami, co podkreśla przepaść między artystą tworzącym wielką sztukę a światem władzy i pieniądza, dla którego to wszystko warte jest - co najwyżej - umowy śmieciowej. Cenię Giovanny'ego Castellanosa jako reżysera, jego zamiłowanie do bogatego, efektownego, dynamicznego teatru. Ale ostatnia scena "Amadeusza" byłaby naprawdę przepiękna, gdyby efektów było odrobinę mniej.

Ewa Mazgal
Gazeta Olsztyńska
23 grudnia 2014

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia