Miejsce zwane Elsynor

rozmowa z Maciejem Sobocińskim

Rozmowa z Maciejem Sobocińskim

"Hamlet" to Pańska druga, po "Oteltu", realizacja Szekspirowskiej tragedii w Teatrze Bagatela. I znów w kameralnej przestrzeni na Scenie na Sarego... 
-I z niektórymi aktorami grającymi wcześniej w "Otellu". Marcel Wiercichowski był Otellem, teraz kreuje Klaudiusza Jest też z nami, po raz pierwszy, gościnnie Dorota Segda grająca Gertrudę, co mnie bardzo cieszy, bo jest dla nas wszystkich wielkim zaszczytem i twórczą inspiracją.

Ą co w "Hamlecie" jest dla Pana najistotniejsze?

- Całą historię opowiadamy poprzez jednostkę, poprzez tytułowego bohatera. On jest soczewką skupiającą i światłem, które odbija swoje refleksy, osią, wokół której wszystkie postaci dramatu krążą, spotykają się, omijają, boją się, prowokują, kochają, nienawidzą. Intensywność tego świata opowiedziana jest przez Hamleta. Zredukowałem ilość postaci do siedmiu osób, tak więc czasami role są potrójne.

Jak Pan to tłumaczy? 

- Jeśli opowiadamy o wewnętrznym świecie bohatera o wejściu w wewnętrzne przestrzenie Hamleta w jego głowę, o tym, że ten stwarzamy świat do niego przychodzi - to w ten sposób uzasadniamy połączenie postaci. Poza tym ono się mieści w konwencji, którą przyjęliśmy w kilku miejscach spektaklu: konwencji teatru w teatrze.

Kim jest Pański Hamlet, bohaterem naszych czasów? 

- Tak, ale też podczas całej naszej pracy byliśmy bardzo wyczuleni, by nie określić go jednoznacznie, by nie przykleić mu żadnej etykietki, jednoznacznego nazwania, który niepotrzebnie go dookreśli i zamknie w przewidywalne ramy - on jest nie-

przewidywalny jak świat, w którym tkwi - i to jest fascynujące. Hamlet jest niejednoznaczny, jest tak samo skomplikowany jak skomplikowany jest człowiek. Ma w sobie, jak my, obszary zła i dobra -jedne w nas zwyciężają, inne potrafimy skrzętnie schować. Nasz Hamlet trochę po Gombrowiczowsku przegląda się w ludziach, wchodzi z nimi w interakcje po to, by ich obnażać, po to, by dowiedzieć się prawdy o sobie i o świecie, który go otacza. Hamlet w przychodzących do niego spotkaniach jest różny: w jednych jest szaleńcem, w innych błaznem, mistykiem - bywa filozofem. Jest bohaterem naszych czasów, ale nie w sensie dosłownych odniesień do współczesności. Jak pani dobrze wie, nie znoszę doraźności w teatrze i prostych odniesień. Dla mnie teatr jest miejscem, gdzie powinien odbywać się rytuał. Teatr powinien zabierać widza w podróż w inną rzeczywistość. W podróż bardziej lub mniej intensywną, ale zawsze w podróż. Mam nadzieję, że nasz "Hamlet" zaprowadzi nas, twórców i widzów, w rzeczywistość rządząca się innym rodzajem rytmu i odczuwania od tego, którego jesteśmy świadkami i uczestnikami stąpając po "płaskiej i jałowej Ziemi".

Jak Hamlet przegląda się w ludziach, tak i my, widzowie, przejrzymy się w nim? 

- To zależy tylko od nas. Jeśli przyjdziemy do Hamleta otwarci, gotowi na odkrycie, to wierzę, możemy dowiedzieć się o sobie kilku rzeczy, które skrzętnie skrywamy pod codziennym - cynicznym uśmiechem, doraźnie walcząc o Byt. Myślę, że my - od kilku miesięcy spotykający się z Hamletem, zaczynamy oszczędniej nazywać Rzeczywistość, analizując gdzie jest to Miejsce zwane Elsynor, gdzie Byt to Niebyt...

Jolanta Ciosek
Dziennik Polski
2 października 2010
Portrety
Bogdan Loebl

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...