Mierzenie miłości sekstantem

"Konstelacje" - reż. Adam Sajnuk - Teatr Polonia w Warszawie

Konstelacje to sztuka Nicka Payne'a, która w 2012 roku zdobyła nagrodę dla najlepszego tekstu dramatycznego Evening Standard Theater Awards. Spektakl na scenie Teatru Polonia wyreżyserował Adam Sajnuk, aktor, reżyser, założyciel Teatru Konsekwentnego oraz dyrektor artystyczny teatru WARSawy.

Konstelacje są trochę jak gorąca kawa rano, element niekonieczny, ale bez niego poranek nie wydaje się być porankiem. Nie wpisałabym ich do słownika przeżyć niezbędnych, ale zaleciła profilaktycznie ludziom łakomym surrealistycznego postrzegania i radzenia sobie z rzeczywistością.

Wracając z pracy po całym dniu przycinania swoich krawędzi, tak by pasować, gdzie trzeba, człowiek idzie do teatru się pośmiać, rozkwitnąć, rozmarzyć, wyspać lub oczyścić. Myśli, że będzie podziwiał komedię romantyczną, coś co mniej więcej już było, ale wątki poboczne, nowoczesne techniki i nawiązania do teraźniejszości nadadzą temu charakter w miarę swoisty. Okazuje się jednak, że został zwodzony za nos powtarzalną konstrukcją, która, gdy zamkną się drzwi sali rozbiera się z monotematyczności. Zamiast butelek wina i świec widzimy, że z romansu krótka droga do śmierci.

Co więcej fabuła oparta na seryjności potencjalnych wydarzeń, ukazuje nam jak bardzo losowe jest to kim teraz jesteśmy, bazując na nieokiełznanej mieszance myśli w naszych głowach, manipulowanej przez nieprzewidywalność codzienności, wymuszającej reakcje.

Adam Sajnuk wykorzystał pełen potencjał sceny w Teatrze Polonia. Hipnotyzujące wzory, niezliczone lustra, niepostrzeżone ruchy scenografii, światło i kolory dopełniały kompozycję fasonując całokształt przedstawienia. Dobrego smaku dodała też muzyka na żywo, a więc wszystko (tak jak w teatrze być powinno) jest możliwie jak najbardziej naturalne.

Spektakl jest wyzwaniem dla umysłu, z elementami rozrywki pasującej wzorem do dorosłego środowiska. Nie da się jednak na nim wypocząć, ewentualnie niefortunnie zagapić, ponieważ zdaje się popychać nasz mózg w stronę bieżni. Biedny organ odbiera, powiązuje, skleja, mieli cząsteczki tworząc kombinacje. Fabuła to prowokacyjny trening uważności. Nastroje bohaterów zmieniają się diametralnie jak mimika mima podczas występu. Atmosfera rozbudza by zaraz uśpić. Czasem gorąco przełykamy ślinę widząc w postaciach własne odbicie, innym razem krzywimy się nad ich abstrakcyjnymi pomysłami. Można odnieść wrażenie, że sztuka piszę się na naszych oczach, wciąż żywa i elastyczna. Przypominają o tym odpowiedzi aktorów na zaczepki publiki, tworzące klimat bardziej zacieśnionym.

Marianne (Maria Seweryn) i Roland (Grzegorz Małecki) to osoby ustępliwe, zawzięte, ciche, patetyczne, skore do pojednania, zadzierzyste, konsekwentne i chwiejne. Ich osobowości ulegają przemianie z każdym znajomym gestem lub melodią, sygnalizującą wymianę masek. Możemy poznać wszystkie hipotezy, które miały okazję narodzić się tylko w niektórych wymiarach, a nam wbrew logice dane było doświadczyć ich ziszczenia. Podczas spektaklu wędrujemy w czasie, a raczej wymiarach czasoprzestrzeni. Marianne zafascynowana kosmosem opowiada o zastosowaniu fizyki kwantowej w życiu. Z trudem łapie wdechy wyjaśniając zjawisko zbiorczego zapisywania obiektów, z uwagi na to, że otoczenie ma na nie ogromny wpływ czy też gorączkowo powtarza, że wszystko co będzie już było. By na koniec wizję tego, iż życie może nie mieć najmniejszego sensu przyprawić pauzą w postaci uśmiechu.

Wszechświata już niczym nie zaskoczymy, ale siebie nawzajem wciąż możemy. Ilekroć nie zagramy tego samego scenariusza wystąpimy inaczej. Na przekór rozsądkowi żywiołowo poszukujemy jądra wszystkiego, obtoczeni w panierce mimowolności i przypadku. Konstelacje to czysta wizualizacja powołanych do życia lub nie epizodów w egzystencji, które zniekształca każde minimalne odstępstwo od zamierzonego przez los szkicu.

Może istnieje fatum, ale na pewno nie jest nam dodatkowym kilogramem w butach, ponieważ decyzja czy wypluć zarazki czy stłamsić kichnięcie może zaważyć na tym, ile wiosen będzie nam dane zobaczyć, więc życia nie powinno się brać śmiertelnie poważnie.

Abigaila Kruszyk
Dziennik Teatralny Warszawa
4 lutego 2022
Portrety
Adam Sajnuk

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia