Mięso dzisiaj w cenie
"Szyc" - reż. Ana Nowicka - Teatr BARAKAH w Krakowie„Szyc” to groteska opowiadająca o żydowskiej rodzinie pochłoniętej przez konsumpcjonizm. Ana Nowicka, bawiąc się stereotypami, żonglując wartościami i morałami, w sposób odważny i bezceremonialny ukazuje rodzinę pozbawioną duchowości, w której liczą się tylko pieniądze, gdzie człowiek jest jedynie towarem na sprzedaż – statecznie sprowadzonym do kawałka mięsa.
Wszystko zaczyna się przy stole. Rodzina – mąż Phepes (Kajetan Wolniewicz), żona Cesia (Lidia Bogaczówna) i dorosła już córka Szeprahci (Monika Kufel) zasiadają do wspólnego obiadu. Matka nalewa wszystkim „zupę" z pustej białej wazy i wszyscy spożywają „posiłek".
Łyżka za łyżką uderza o pusty talerz, a same talerze są wciąż przesuwane od osoby do osoby. Wszystko toczy się rytmicznie, takt w takt, łyżka za łyżką, talerz za talerzem, niczym w demonicznym śnie – czysty rytualizm, pozbawiony wszelkich emocji, motywacji, sensu.
Już ta pierwsza scena jest niezwykle symbolicznym obrazem pustki mieszkającej w ich życiu.
Kolejne wyraźnie odsłaniają motywy, jakimi kierują się członkowie rodziny. Z pozoru przykładna rodzina – dobra żona, zaradny mąż i porządna córka. Ich głównym celem staje się wydanie córki za mąż. Niestety, możliwości nie jest zbyt wiele, a gdy już pojawia się kandydat, szybko okazuje się, że chodzi o interes, transakcję kupna i sprzedaży. Stajemy się świadkami żydowskiego targu. Córkę trzeba wydać za mąż, bo tak nakazuje tradycja, ale czy trzeba za to aż tak wiele zapłacić? I druga strona negocjacji - przyszły zięć Czerhes (w tej roli Karol Śmiałek), który dokładnie przeliczył, ile może zyskać na tym przedsięwzięciu i nie zamierza pójść na żadne ustępstwa. Choć ostatecznie dobijają targu, zięć nie ma zamiaru poprzestać na umówionej sumie. W związku z tym, namawia swoją żonę do uśmiercenia ojca i tym samym przejęcia całego majątku.
Konsumpcja przekracza wszystkie granice moralności, nie ma mowy o szacunku męża do żony, dzieci do rodziców. Uczucia ani emocje nie istnieją, a pieniądze i ludzie ostatecznie przeliczeni zostają na mięso. Mięso - jako symbol dobrobytu, mięs - jako spełnienie marzeń. Kiedy wybucha wojna i kończą się zapasy, matka ostrzega córkę, aby ta miała się na baczności, bo ostatecznie dobry kawał mięsa można byłoby wykroić z jej tyłka, a mięso teraz przecież w cenie i przynajmniej wiadomo by było, co się je.
Także sparaliżowany ojciec, który w najbardziej odrażającej scenie – wjeżdża na scenę siedząc na sedesie z napisem „Niagara", symbolizującym sen o wielkich bogactwach Ameryki, ostatecznie wypowiada tylko jedno słowo: „kiełbasy"!
Odważna scenografia, bardzo dobra, ekspresyjna gra aktorska i przenikliwa, nadająca jeszcze większej dramaturgii muzyka Renaty Przemyk tworzy obraz mocno przerysowanej, wręcz odrażającej karykatury żydowskiej społeczności. Ale czy tylko żydowskiej? Może odwołuje się głębiej, stając się multiperspektywą współczesnego społeczeństwa. Przestrogą, której obraz wciąż widnieje przed oczami. Koszmarem naszych czasów.