Miki Mister lubi małe dziewczynki

"Miki Mister DJ" - reż: Agnieszka Olsten - Teatr Miejski w Gdyni,

Główny problem pierwszej premiery Teatru Miejskiego w nowym sezonie jest taki, że w atrakcyjnej formie nie mieści się treść sztuki "Miki Mister DJ". Co gorsza, tekst pozbawiony wielowymiarowości traci bardzo dużo ze swego potencjału, a spektakl podejrzanie zaczyna przypominać bezmyślną pochwałę pedofilii.

 

Dramat Mateusza Pakuły "Miki Mister DJ" znalazł się w gronie nominowanych do wąskiego finału Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej w 2011 roku. Jurorom spodobała się jego kompozycyjna spójność, obecność głównego bohatera wszędzie i nigdzie zarazem, na pograniczu świata wirtualnego i realnego oraz budowanie przez niego własnego mitu, bowiem nikt do końca nie wie kim jest dzisiaj Miki, co robi i dlaczego. A Miki prowokuje, podejmuje ryzykowną grę z otoczeniem, oburza i kontestuje, między innymi przyjmując maskę pedofila. Publicznie zachęca do uznania "ludzkiej twarzy pedofilii", bowiem pedofile pragną dobra dla "swoich" dzieci, które trzeba traktować na równi z dorosłymi, dając im wolność wyboru, równość i wzbogacając dzięki takiej relacji ich rozwój osobisty. Bohater nie pozostaje teoretykiem - spotyka się z 14-letnią Julią i jej o cztery lata młodszą siostrą.

 

Przyznaję, że tak prowadzona fabuła już wtedy wzbudzała we mnie mieszane uczucia. Jednak tekst składa się z wielu płaszczyzn, a bohater znajduje się raz we własnym domu, innym razem u przyjaciela, w teatrze, kinie, na wieczorku poetyckim, na klatce schodowej - pojawia się w nich jak na kolejnych poziomach gry komputerowej. To konwencja, niezwykle - jak mi się wydawało - płodna dla teatru, bo na przecięciu fikcji i realności można było zbudować bardzo ciekawe zdarzenia sceniczne.

 

Znana reżyserka Agnieszka Olsten (w Miejskim dekadę temu wyreżyserowała "Ontologiczny dowód na moje istnienie", a w Wybrzeżu "Solo" i "Tlen") znajduje intrygujący pomysł na sztukę Pakuły. Do współpracy zaprosiła muzyka znanego jako m.bunio.s (Michał Skrok), łączącego w swojej twórczości instrumentalny i eksperymentalny rock z szeroko pojętą elektroniką, czyniąc go tytułowym Mikim. Konsekwencją jest oczywiście wykreowanie przestrzeni zbliżonej do sceny koncertowej, w której śpiew odgrywa główną rolę.

 

I taką właśnie, oszczędną, przypominającą plenerową scenę przestrzeń kreuje scenograf Joanna Kaczyńska. W różnych punktach sceny pozostawiając mikrofony, gdzieniegdzie ustawiając kamerę czy stolik do nut, a w tle budując przemyślane konstrukcje imitujące plenerowe światła koncertowe. Ten schemat rozbija umieszczona na scenie kanapa ze stolikiem i laptopem - umownym pokojem Mikiego. Spektakl rozgrywa się w różnych punktach sceny w jednowymiarowej, odrealnionej przestrzeni spektaklu-koncertu.

 

Już pierwszy dialog między Matką (Dorota Lulka) a Siostrą Mikiego (Olga Barbara Długońska) okazuje się być rockowym recytatywem. Później w tej formie najdłużej utrzymywać się będzie sam Miki (m.bunio.s). Agnieszka Olsten kreśli swoich bohaterów krótką, ostrą, wyraźną kreską. Lulka, Długońska, a szczególnie grający kumpla Mikiego - Casanovę, i Jezusa Maciej Wizner są wyraziści i drapieżni. Bardzo ciekawą dramatyczną rolę otrzymała Monika Babicka - jej Agata, porzucona przez Mikiego dziewczyna - ma najwięcej ludzkich cech spośród bohaterów. Oczywiście w centrum wydarzeń jest górujący wokalnie nad wszystkimi m.biunio.s.

 

Jednak ta efektowna inscenizacja na poziomie interpretacji staje się niepokojąco płytka. Wiele kwestii dramatu (i niektórzy bohaterowie) zostaje usuniętych lub zredukowanych, poskładanych z kilku wypowiedzi w jedną albo ogranych krótkim gestem. Siłą rzeczy na pierwszym planie znajdują się treści śpiewane przez aktorów, a wśród nich szczególne miejsce Olsten poświęca właśnie pedofilskiemu manifestowi (dokładając korespondujący z nim niewybredny kawał). Nie wiem jaki cel przyświecał reżyserce, ale można to odczytać jako pochwałę pedofilii. Chwilę potem z podobną pieczołowitością Miki śpiewa song o onanizmie. Padający ze sceny Miejskiego tekst dramatu zatopiony jest w formie i pozbawiony mocy.

 

W "Miki Mister DJ" najciekawsze pozostają: warstwa muzyczna, inna niż zazwyczaj, odważna gra aktorów i wokalne popisy m.bunio.s. W kontekście bardzo kontrowersyjnego wydźwięku spektaklu to jednak zdecydowanie za mało.

 

Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
16 października 2012

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia