Milczenie mężczyzn

"Opowieści babć szeptane córkom przez matki" - reż. Gianina Cărbunariu - Teatr Współczesny w Szczecinie

Wszechobecny strach towarzyszy bohaterom tej opowieści niemal przez cały czas. Boją się kobiety, mężczyźni, boją się lekarze, pielęgniarki, policjanci. Ten strach emanuje ze sceny Teatru Współczesnego w Szczecinie i przenika nas wszystkich, ale ostatnia scena to światełko w tunelu.

Restrykcyjne prawo nie jest wprowadzane od razu, ale krok po kroku. Powoli, aby społeczeństwo się nie zorientowało, a potem już nie ma odwrotu. Tak twierdzi Gianina Cărbunariu, reżyserka i autorka tekstu "Opowieści babć szeptane córkom przez matki".

W latach 1966-1989, za czasów dyktatury Nicolae Ceaușescu, w Rumunii obowiązywał „Dekret 770". Przypominał on polski „kompromis aborcyjny", jednak w Rumunii obejmował także zakaz antykoncepcji. Rumuńska reżyserka na bazie tej historii stworzyła spektakl, w którym porównuje komunistyczny reżim Nicolae Ceaușescu a Polskę postkomunistyczną.

Skutkiem dekretu Ceaușescu była śmierć kilkunastu tysięcy kobiet. W 1989 roku rumuński dyktator zakończył zarówno swoje rządy, jak i życie, decyzją latami gnębionego i rozwścieczonego tłumu. Pierwszym prawem uchwalonym po jego obaleniu było wprowadzenie aborcji na żądanie do 14 tygodnia ciąży.

Tymczasem w Polsce w 1989 roku przy Okrągłym Stole dyskutowano o zaostrzeniu przepisów dotyczących aborcji, oczywiście bez obecności kobiet. Po prostu mężczyźni chcieli się podlizać Kościołowi, bo był im potrzebny. A jak długo im będzie potrzebny, tym bardziej się będą mu podlizywać. Ostatnie dwa lata, kiedy wprowadzone wówczas przepisy jeszcze bardziej zaostrzono, zbliżyły Polskę do komunistycznej Rumunii. I o tym jest ten spektakl. O krzywdzeniu ludzi w imię zasad.

Reżyserka przyznaje, że sama jest zbyt młoda, żeby doświadczyć konsekwencji Dekretu 770, ale doświadczyły ich kobiety w jej rodzinie. Nie skupia się jednak na indywidualnej historii, ale rozpisuje swoje przedstawienie na wiele mikroopowieści. Przedstawia losy nie tylko kobiet, ale innych uczestników dramatu. I to jest największą zaletą tego tekstu, bo losy kobiet są szeroko opisywane i nagłaśnianie zarówno przez media, jak i przez różnego rodzaju organizacje. Tymczasem jest tu mnóstwo cichych bohaterów i cichych ofiar. Ale też głośnych antybohaterów.

Wszyscytko zaczyna się od... buntu mężczyzn, którzy nie chcą grać w przedstawieniu, oburzają się, przekonują kobiety, że sobie bez nich nie poradzą i jeszcze będą ich prosić, żeby wrócili. Kobiety oczywiście świetnie sobie radzą bez mężczyzn, ale jakże to znacząca scena dla całych stuleci relacji między kobietami i mężczyznami.

Od tego się wszystko zaczyna, od problemów mężczyzn z siłą i niezależnością kobiet. Mocni w gębie, słabi w działaniu. Oficjalnie chwalą kobiety, chcą dawać im różne prawa, ale dla mężczyzn byłoby lepiej, gdyby kobiety z tych praw nie korzystały. Najlepiej je zmusić do siedzenia w domu i rodzenia dzieci, żeby nie mieszały mężczyznom w życiu. Ten wątek dominacji mężczyzn i umniejszania kobiet pojawia się przez cały czas. Już na początek Robert Gondek (jedyny bohater, który miał odwagę zostać na scenie z kobietami) wkłada na głowę rumuńską czapkę baranicę i wygłasza przemówienie Ceaușescu, a towarzyszą mu dwie kobiety - komunistka i lekarka, które mają przekonać kobiety z kobiecego punktu widzenia, że nowe przepisy są dla ich dobra.

Kolejne sceny pokazują rumuńską kobietę nielegalnie usuwającą ciążę i warianty jej dalszych losów w zależności od tego, jak się będzie czuła po zabiegu. Obrady Okrągłego Stołu w Polsce i żałosne podśmiewanie się z kobiet, które domagają się obecności przy tym stole. Mężczyźni, pełni pychy i przekonani o własnej wyższości, po raz kolejny wycierają sobie gęby frazesami o prawach kobiet, których w praktyce nie zamierzają przestrzegać. A w tle widzimy archiwalne filmy z przygotowań do Okrągłego Stołu, gdzie kobiety pojawiają się tylko po to, żeby wytrzeć ten stół z kurzu, a potem znikają, by przy stole mogli zasiąć panowie. Potem płynnie przechodzimy do polskiej rzeczywistości i sceny zaczynają przyspieszać. Dom, karetka pogotowia, szpital, bezradny lekarz i pielęgniarka, agresywni policjanci, którzy na siłę chcą przesłuchać pacjentkę, która poroniła, którzy bezprawnie przeszukują jej torebkę i każą jej się rozbierać, specjalista od czyszczenia szamb, który na polecenia pani prokurator przeszukuje szambo, żeby znaleźć w nim płód, przerażone wizytą policji pacjentki w szpitalu, które w złości obrzucają mandarynkami księdza, który nagle pojawia się, żeby uczynić ostatnią posługę nienarodzonemu dziecku.
Kalejdoskop postaci przewija nam się przed oczami, a im bardziej akcja przyspiesza, tym bardziej widzimy podobobieństwa między reżimem Ceaușescu a współczesną Polską. Te same dylematy lekarzy i pielęgniarek, te same tępe postawy policjantów służbistów, których różni tylko mundur, tych samych zagubionych i milczących mężczyzn wobec cierpienia i upokorzenia kobiet.

Aktorzy płynnie przechodzą z jednej postaci w drugą wprowadzając wiele elementów improwizacji, co wychodzi spektaklowi na plus. Nie ma tu słabych scen, słabych ról. Całość spina postać grana przez Beatę Zygarlicką - Babcia Narratorka. Tak dobrej roli do zagrania aktorka nie miała już dawno i w pełni wykorzystała swoje możliwości aktorskie. Jest chwilami ostra, chwilami zabawna, chwilami ironiczna. Patrzy na wszystko z punktu widzenia osoby, która wiele przeżyła, więc ma prawo do tej ironii oraz do krytyki. Wkracza do poszczególnych scen, aby dodać coś od siebie, skomentować, nadać tempo, pomóc bohaterom czy ich wyśmiać, nakrzyczeć na nich. Jest przewodniczką po państwie zarządzanym strachem.

Po raz kolejny zespół Teatru Współczesnego w Szczecinie pokazał znakomitą grę zespołową, drugi plan chwilami jest nawet ciekawszy niż pierwszy. Trzeba tylko uważnie śledzić każdy ruch, każdy gest aktorów.

Olbrzymią rolę odgrywa tu scenografia, która w zasadzie składa się głównie z krzeseł. Powyciąganych z autobusów, tramwajów, pociągów, domów. Krzeseł obrazujących, że kobiety, które chcą dokonać aborcji, są ciągle w podróży. Do innego kraju, do innego miasta czy do innej dzielnicy. I zawsze same. Przerażone, bez wsparcia, zostawione same sobie. Kolejnym ważnym elementem scenografii są trociny rozsypane na całej podłodze. Bohaterowie regularnie zamiatają te trociny symbolizując zamiatanie problemu pod dywan. A zamiatają wszyscy, przedstawiciele różnych zawodów i grup społecznych.

Nieustająco towarzyszące nam uczucie grozy podsyca muzyka Karola Nepelskiego. Wszystko to powoduje w nas dyskomfort. Nie dyskomfort oglądania przedstawienia, ale dyskomfort życia w kraju zarządzanym strachem. Bo to nie jest bajka o złej czarownicy czy złym smoku. To bajka o złych ludziach, którzy czynią zło, bo tak lubią. A my zdajemy sobie sprawę, że ta bajka to nasza rzeczywistość.

Gianina Cărbunariu potraktowała zakaz aborcji jako punkt wyjścia i skupiła się na jego konsekwencjach. Skupiła się na mechanizmach władzy autorytarnej, ostrzegając nas, że wprowadzenie jej w kraju demokratycznym nie jest wcale takie trudne.

Jaka jest różnica między komunistyczną Rumunią a obecną Polską, poza odpowiedzialnymi za zło? Dzisiaj kobiety mogą uzyskać więcej wsparcia. I to jest to dobre zakończenie bajki. Aktorzy wychodzą na scenę i podają możliwości uzyskania pomocy.

I nikt im nie może nic zrobić, bo to mówią ich bohaterowie. Ktoś pozwie fikcyjnego bohatera?

Obsada: Barbara Biel, Magdalena Myszkiewicz, Magdalena Wrani-Stachowska, Beata Zygarlicka - Narratorka, Robert Gondek, Adam Kuzycz-Berezowski, Michał Lewandowski, Wojciech Sandach, Maria Wójtowicz (gościnnie).

Tekst, reżyseria: Gianina Cărbunariu, przekład: Radosława Janowska-Lascar, scenografia i kostiumy: Anna Maria Karczmarska, Mikołaj Małek, muzyka: Karol Nepelski, choreografia: Katarzyna Sikora, dramaturgia: Anna Mazurek, reżyseria światła: Rafał Paradowski, asystentka, tłumaczka : Klaudia Gębska (AST), asystent reżyserki: Michał Lewandowski, zdjęcia: Piotr Nykowski.
Premiera 8 grudnia 2023.

Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
14 grudnia 2023

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia